poniedziałek, 4 stycznia 2016

Rozdział VIII

     Nic nie chciało zakłócić idealnej ciszy, jaka panowała w pewnej mrocznej uliczce w Londynie. Wiatr zatrzymał się, drzewa nie szeleściły, śnieg przestał prószyć, z dachów nie spadały sople lodu. Także ludzie i zwierzęta zamilkli. Co chwilę po gwieździstym niebie przelatywał samotny ptak, ale nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, lękając się zmącić spokój i harmonię nocy. Ciemna postać nie bała się tego. Niczym zjawa pojawiła się w wąskiej uliczce, a stukot jej metalowych obcasów o kamienne płyty chodnika rozniósł się echem wśród starych kamienic. Poruszała się niezauważalnie, kryjąc się w cieniu budynków. Ciemna jak noc, całkowicie się z nią zlewała.
Przystanęła przed ozdobną, pomalowaną na czarno bramą, a peleryna, która dotychczas powiewała za nią, opadła swobodnie na ziemię. Odchyliła kaptur, uwalniając gęste, czarne włosy.
   Zadął wiatr, zrzucając z drzew śnieg i wypełniając złowrogą ciszę żałosnym szumem suchych gałęzi, jakby dając znać, że kobieta, niszcząca starania Natury, idealny spokój, jaki udało jej się wywołać, wcale nie jest tutaj mile widziana.
   Czarnowłosa, jedną ręką przytrzymując rozwiane loki, drugą otworzyła bramkę. Swoje kroki skierowała w stronę mrocznej rezydencji. Ciężkie drzwi otworzyły się przed nią z cichym skrzypieniem, zanim nawet zdążyła zapukać w nie mosiężną kołatką. Bez słowa przekroczyła próg.
   – Jesteś ostatnia, Terio – poinformował ją pozbawionym uczuć głosem mężczyzna o jasnych włosach i głębokich, ciemnych oczach.
   – Nie spóźniłam się, Albercie. – Zmierzyła chłodnym, poirytowanym wzrokiem właściciela rezydencji, zostawiwszy swój płaszcz na wieszaku w kształcie żmii.
   Nie czekając na zaproszenie, weszła do salonu. Pokój, urządzony w ciemnych kolorach, nie sprawiał wrażenia przytulnego, ale Terii to nie przeszkadzało. Było jej to całkiem obojętne.
   Usłyszała ciche szepty, dobiegające z jadalni. Skierowała kroki w jej stronę. Kiedy pojawiła się w mrocznym, zacienionym pokoju, pełnym kolumn w kształcie węży, głosy ustały. Wszyscy wlepili swoje spojrzenia w jej postać. Wolnym krokiem, z głową wyniośle uniesioną do góry podeszła do metalowego stołu, ciągnącego się przez całą długość pomieszczenia i usiadła na wolnym rzeźbionym krześle.
   Nie zwracała uwagi na zaniepokojone twarze. Już zdążyła się przyzwyczaić, że w jej obecności atmosfera się zagęszczała, a nastroje mocno pogarszały. Prawie wszyscy Śmierciożercy bali się, a przynajmniej stresowali się, będąc zmuszonymi do przebywania w jej niepokojącym towarzystwie. Wszyscy oprócz Alberta. Tego irytującego mężczyzny, który pojawił się na świecie, by swoim bezczelnym zachowaniem uprzykrzyć Terii życie i wnieść w nie jakiekolwiek uczucia różniące się od pogardy i obojętności. Choćby irytację.
   Usłyszeli echo kroków, a po chwili w jadalni pojawił się sam Lord Voldemort. Spojrzenia przeniosły się z Terii na Czarnego Pana, który z przerażającym uśmiechem na twarzy usiadł przy stole na najwyższym krześle. Na kolana wsunął mu się ogromny wąż – Nagini – na widok którego większość Śmierciożerców wzdrygnęła się. Z zadowoleniem przesunął wzrokiem po przestraszonych twarzach swoich poddanych, aż natknął się na nic niewyrażającą Terii.
   – Przynosisz jakieś wiadomości, Terio? – spytał głosem, który Śmierciożerców przepełnił lękiem.
   – Tak, panie. – Teria schyliła głowę w geście udawanego szacunku. – Charlotte Blue i jej przyjaciele znajdują się w kwaterze PWD.
   – Pewnie zamierzają otworzyć portal jeszcze w tym roku… – zastanowił się Lord Voldemort, pocierając swoimi długimi, bladymi palcami o podbródek. – Czy zdążymy ich przed tym złapać, Dorianie?
   – Wydaje mi się, że nie, panie – odpowiedział czarnowłosy mężczyzna trzęsącym się głosem. Przynoszenie niepomyślnych wiadomości nigdy nie wiązało się z nagrodą.
   – W takim razie złapiemy ich po powrocie – stwierdził z widocznym cieniem irytacji, ale nie złości, na twarzy i od razu stracił zainteresowanie młodym poddanym.
   Z piersi Doriana wydobyło się ciche, prawie niesłyszalne westchnienie ulgi. Nie umknęło to jednak wyczulonemu uchu Terii. Uśmiechnęła się pogardliwie w duchu. Naiwny.
   – Macie jeszcze dla mnie jakieś informacje? Nie? Dobrze. Dorianie, za mną. – Czarny Pan wstał od  stołu, zarzucając swoją ciemną peleryną i odprowadzony zlęknionymi szeptami Śmierciożerców, wyszedł z jadalni. Tuż za nim zniknął przerażony Dorian.
   Dobry humor Lorda Voldemorta oznaczał dużo rozrywki.
   Już po chwili złowrogą, zwiastującą nieszczęście ciszę przerwał rozpaczliwy ryk bólu i szaleńczy śmiech.
     
~~~~~~~~~~
   – Nie otworzymy portalu! Na pewno nie w tym roku! Carla jeszcze nie jest gotowa. Dobrze wiecie, że nie wykryliśmy jej umiejętności. Sprowadzenie bogów będzie równoznaczne z wszczęciem wojny. Ona nie jest na nią przygotowana, zabiją ją – syczała przez zaciśnięte zęby Agatha, co chwilę uderzając pięścią w drewniany stół.
   Stała naprzeciwko Antoniego. Chociaż prezes PWD przewyższał ją o pół głowy, w tym momencie Tobiasowi wydawało się, że jego żona mogłaby jednym ruchem powalić potężnego mężczyznę na kolana. Z jej oczu ciskały błyskawice, głos przesiąknięty był jadem, a niebezpieczna aura, która ją otaczała, odstraszyłaby niejednego Śmierciożercę. Nie zamierzała wystawiać Carli na takie niebezpieczeństwo, nigdy w życiu by na to nie pozwoliła.
   Tobias oglądał tę scenę z rosnącym niepokojem. Nikomu jeszcze nie udało się wyprowadzić Antoniego z równowagi, chociaż wielu śmiałków swoją głupotą próbowało nadwyrężyć jego cierpliwość. Konfrontacja upartej Agathy, próbującej ratować Carlę, i wściekłego Antoniego, nie potrafiącego przyznać się do jakiegokolwiek błędu, nie wróżyła nic dobrego. Tylko kto na tym ucierpi?
   – Nie zapominaj, kto jest prezesem PWD, Agatho – powiedział Antoni głosem drżącym od gniewu.
   – O tym nie zapomniałam. Po prostu nie mogę uwierzyć, jakim cudem prezes PWD aż tak zdurniał – wykrzyknęła mu prosto w twarz, która aktualnie przypominała bardziej pysk wściekłego buldoga.
   – Agatho… – zaczął spokojnie Tobias.
   – Nie odzywaj się – rozkazała. – Dobrze się zastanów, Antoni, czy chcesz mieć życie tej dziewczyny na sumieniu – warknęła, spoglądając prosto w rozwścieczone oczy mężczyzny.
   – Nie możemy z tym zwlekać! Śmierciożercy zabijają coraz większą ilość ludzi! A ty chyba bardzo dobrze powinnaś o tym wiedzieć! Z ich ręki zginął twój siostrzeniec!
    – Jak śmiesz?! – Oburzona Agatha odwróciła się na pięcie i przez chwilę stała w bezruchu plecami do męża i prezesa PWD.
   Jak on mógł o tym mówić. Przecież dobrze wie, jak bardzo Bill był mi bliski… Jak mógł… – powtarzała w myślach niczym mantrę. Wściekłość, która jeszcze przed chwilą rozsadzała jej ciało, nagle ulotniła się, a jej miejsce zajął żal i niedowierzanie. Po policzku pociekła łza.
   – Agatho... – Usłyszała głos Tobiasa. Poczuła, że obejmuje jej drżące ramiona. – Chodź, musisz się uspokoić.
   Mąż pchnął ją w stronę drzwi, uprzednio rzuciwszy Antoniemu spojrzenie pełne zawodu.
   – Straciła siostrzeńca. Nie każ jej tracić także przybranej córki – dodał, kiedy Agatha zniknęła w korytarzu.
   Kiedy drzwi się za nimi zatrzasnęły, Antoni odwrócił się do okna i westchnął przeciągle. Na dachach pozostałych kamienic leżał śnieg, nieznana prezesowi starsza kobieta zrzucała go z balkonu prosto na drogę. Jakiś czarny ptak leniwie usiadł na jednym z parapetów, co chwilę spoglądając na Antoniego, a po chodniku przechadzała się zakochana para. Miny mieli lekko zaniepokojone, zapewne bali się, że coś na nich spadnie z rozsypujących się budynków. Nic w zachowaniu zwykłych ludzi nie wskazywało na to, że po świecie grasują seryjni mordercy, a za kilka miesięcy lub parę lat prawdopodobnie wybuchnie wojna.
   – Mają rację – szepnął do siebie po chwili milczenia. – Tylko jak teraz przyznać się do błędu?
~~~~~~~~~~~~
   James obudził się z otępiającym pulsowaniem w klatce piersiowej i głowie. Lekko uchylił spuchnięte powieki, ale nadal nic nie widział. Wzrok miał zamglony, a dodatkowo widok przysłaniały mu małe kolorowe plamki. Skrzywił się, bo jego czaszkę zaatakowała kolejna fala bólu.
   – Zamknij oczy. Będzie lepiej. – Usłyszał poważny kobiecy głos, ale nie rozpoznał jego właścicielki.
   – Dziękuję, że go wyleczyłaś, Scarlette – odezwała się Lily.
   Pomimo złego stanu, twarz Pottera rozjaśnił uśmiech. Martwiła się o niego.
   – Carla nadal jest nieprzytomna – powiedział wyraźnie zaniepokojony Syriusz.
   – Już się nią zajmę. James był w gorszym stanie, więc to nim trzeba było się zaopiekować na początku. Ale nic dziwnego, skoro dostał Furnunculusem wzmocnionym przez umiejętności Obdarzonych. Jego ciało było całe poparzone.
   James usłyszał kroki Scarlette, która na pewno oddalała się w stronę Carli. Czyli dużo go ominęło. Obdarzeni musieli ich zaatakować, ale jeśli dobrze słyszał, to tylko on i Carla odnieśli uszczerbki na zdrowiu. Ale, na Merlina, po co to zrobili?! Przecież Obdarzeni byli ich sprzymierzeńcami. Nie potrafił przywołać żadnych wspomnień, które by to wyjaśniły. Pamiętał jedynie niebieskie światło i okropny ból. Wszystko go paliło. Wszystko. Ręce, twarz, brzuch, cała skóra. Zastanawiał się wtedy, czy tak wygląda umieranie, ale doszedł do wniosku, że sama śmierć raczej nie jest aż tak okropna.
   Nie potrafił znieść ciekawości i zaniepokojenia, więc powoli podniósł głowę i otworzył oczy. Okazało się, że ból znacznie zmalał, a jego wzrok się wyostrzył.
   Pierwszą osobą, którą zauważył, był Jonathan. Biegał tam i z powrotem przez całą szerokość korytarza, trzymając się za głowę i mrucząc coś zaniepokojonym głosem. James uznał, że taka nerwowość jest do niego podobna, więc nim nie warto się przejmować.
   Następnie wzrok Jamesa przykuły rude włosy, opadające na twarz Lily. Wpatrywała się w niego ze zdenerwowaniem, a kiedy zobaczyła, że się podnosi, poderwała się na równe nogi z zamiarem wyściskania go. Szybko jednak się opanowała i tylko się uśmiechnęła.
   – Jak się czujesz?
   – Znośnie. – James dopiero teraz spostrzegł, że nie ma na sobie koszulki, a jego ciało pokryte jest cienką, przeźroczystą otoczką. Z zaciekawieniem dotknął ją palcem, żeby się przekonać, że jest lepka i nieprzyjemna w dotyku.
   – Mogę wiedzieć, co się tutaj, na Merlina, stało? – spytał, nadal z zaciekawieniem obserwując powłokę i nie przejmując się okrzykami radości Jonathana.
   – Może wytłumaczy ci to Pedro? – zasugerowała z przekąsem Scarlette. James dopiero teraz zwrócił uwagę na niziutką blondynkę, która mruczała nad Carlą jakieś dziwne zaklęcia, a z jej palców wystrzeliwały błękitne strugi światła. Co chwilę odpychała Syriusza, który jak natrętny pies, zerkał jej przez ramię, czy Blue czasem nic się nie dzieje.
   Potter uniósł lekko brwi, ale nie skomentował zadziwiających umiejętności uzdrowicielskich Scarlette. Domyślił się, że jest to dziewczyna, o której mówił jego tata – dwunastoletnia Obdarzona od boga jedności i pokoju Teutesa. Zauważył, że głos blondynki był niesamowicie poważny, a jej twarz wyglądała na bardzo doświadczoną, co w ogóle nie pasowało do jej wieku.
   Chłopak ubrany w czarne, ciężkie buty, ciemnozielone bojówki i kurtkę, zapewne Pedro, mruknął coś mało pochlebnego pod nosem. Jego ciemne, rozczochrane włosy opadły mu na oliwkową twarz, a on nerwowym ruchem je odgarnął. Jamesowi wydawało się, że ten wysoki chłopak stwarza wokół siebie ciężką atmosferę wrogości. Nie kwapił się do składania wyjaśnień, więc zastąpiła go Scarlette.
   – Ci dwaj – powiedziała, wskazując palcem na Pedro i chudego blondyna z różdżką w ręce – Pedro i Terry, oczywiście musieli się pokłócić. Zaczęli rzucać w siebie klątwami, a moje nawoływanie do porządku wcale nie pomagało. Pojedynkowali się dalej, obrzucając się coraz gorszymi urokami. W końcu Pedro rzucił klątwę Furnunculus, którą Terry z łatwością odbił. Na wasze nieszczęście akurat otworzyliście drzwi, a zaklęcie poleciało prosto na was.
   – Ale przecież Furnunculus wywołuje jedynie czyraki. Sam go używałem!
   – Tak. Takie objawy występują w normalnych sytuacjach – wyjaśnił spokojnie Terry. – Problem w tym, że zaklęcie Pedra zostało ,,ulepszone’ przez jego moc, którą uzyskał od boga wojny Neta. Oprócz tego, że Pedro świetnie posługuje się różnego rodzaju bronią, może wzmacniać działanie swoich zaklęć. Interesująca umiejętność, nieprawdaż? – spytał, ale nikt mu nie odpowiedział. Tylko Remus z zaciekawieniem pokiwał głową, przyswajając nowe informacje.
   Do Jamesa podeszła Scarlette, szybko skończywszy uzdrawianie Carli. Szeptem wypowiedziała zaklęcie, a ból głowy i klatki piersiowej ustał całkowicie.
   – Nie mogłaś tego zrobić wcześniej? – spytał z wyrzutem Potter.
   Scarlette wzięła głęboki wdech, jakby próbując się uspokoić. Takie pytania zawsze ją irytowały.
   – Nie, nie mogła. Im bardziej poboli teraz, tym mniej następnym razem, bo organizm nauczy się bronić. To się nazywa uodparnianie się, jakbyś nie wiedział – wyjaśniła mu Lily, posyłając w jego kierunku mordercze spojrzenia. Nie chciała, żeby James całkiem wyprowadził dziewczynę z równowagi.
   Potter wzruszył ramionami i podniósł się na nogi. Uznał, że skoro już go nic nie boli, może spokojnie wstać. Jednym machnięciem różdżki wyczyścił się z przeźroczystej powłoki, która zapewne była skutkiem zaklęć Scarlette.
   Podszedł do Carli. Leżała na podłodze nieprzytomna, a obok niej siedział Syriusz. Wpatrywał się w przyjaciółkę zaniepokojonym wzrokiem, podbródek opierając na pięściach.
   – Co jej jest, Łapo? – spytał szczerze zmartwiony Potter.
   – Uderzyła się w głowę i dostała lekkiego wstrząsu, ale to nic poważnego. Już ją uzdrowiłam. Za chwilę powinna się obudzić – wyjaśniła Scarlette, uwalniając od tego zadania Syriusza.
   Jakby na zawołanie, Carla uchyliła powieki. Potrząsnęła głową, chcąc przepędzić z niej lekki ból. Miała wytrzeszczone oczy, jakby właśnie przyśnił jej się paskudny koszmar. Szybko skoczyła na równe nogi, widocznie nic ją już nie bolało. Umiejętności Scarlette potrafiły zdziałać cuda.
   – Co się stało? – spytała lekko przestraszona, wzrokiem wodząc po wszystkich zgromadzonych. – Kto to jest? Lily? Syriusz? Remus? James? Wyjaśnicie mi to?
   Syriusz wszystko jej wytłumaczył.
   
~~~~~~~~~
   – Ładnie nas witacie – zaśmiała się Carla na koniec opowieści Syriusza.
   Z korytarza przenieśli się do pokoju, w którym wcześniej walczyli Terry i Pedro. Był przytulnie urządzony, dominowały w nim odcienie pomarańczy, żółci i brązu. Jedną ze ścian całkowicie zakrywały stosy książek, należące do Terry’ego. Po drugiej stronie znajdowały się manekiny, tarcze i inne przyrządy do ćwiczeń, których używał Pedro. Dla Scarlette został wydzielony mały przytulny kącik, w którym mogła spokojnie odpoczywać i zajmować się swoimi prywatnymi sprawami z dala od zgiełku wywoływanego przez chłopaków. Pomieszczenie pełniło funkcję podobną do pokoju wspólnego. Obdarzeni spotykali się tutaj, żeby porozmawiać, poćwiczyć swoje umiejętności, pouczyć się.
   Teraz porozsiadali się na ziemi, bo dla wszystkich drewnianych krzeseł by nie wystarczyło. Jedynie Jonathan im nie towarzyszył, bo uznał, że warto zobaczyć, jak czuje się pan Antoni.
   – To nie było zamierzone. – Uśmiechnęła się przepraszająco Scarlette.
   Zapadła niezręczna cisza. Terry, Pedro i Scarlette mieli ochotę zadać parę pytań pozostałym, ale żaden nie chciał być natarczywy. Poruszali się niespokojnie, co chwilę dało się słyszeć ciche chrząknięcia. W końcu Pedro nie wytrzymał rozbawionych spojrzeń gości, którzy nie kwapili się do ponownego zaczęcia rozmowy, i spytał prosto z mostu, odzywając się po raz pierwszy tego dnia:
   – ¿Quién sois? Kim jesteście? Wiemy kim jest Charlotte, ale… – mówił z wyraźnym hiszpańskim akcentem.
   – Carla. Po prostu Carla – przerwała chłopakowi, za co została obdarzona chłodnym spojrzeniem.
   – Trochę o Carli wiemy, ale o was nic.
   – Wydaje mi się, że się przedstawialiśmy, ale skoro prosicie. Ja jestem James, to Syriusz, Re… – Pokazywał kolejno na swoich przyjaciół.
   – Potter, dobrze wiesz, że nie o to mu chodzi – wtrąciła się Lily, mierząc chłopaka zirytowanym spojrzeniem.
   – Oczywiście, już milczę – odpowiedział potulnie i posłał jej najmilszy uśmiech, na jaki mógł się zdobyć.
   – Jesteśmy przyjaciółmi Carli – wyjaśniła Evans, szeroko się uśmiechając. – Nie zostawilibyśmy jej samej, więc jesteśmy tutaj z nią.
   – Co zamierzacie zrobić? Chcecie nam towarzyszyć? Podobno jeszcze w tym roku mamy otworzyć portal – zaciekawiła się Scarlette.
   – Tak. Zrobimy wszystko, żeby wam pomóc – potwierdził Syriusz stanowczym głosem.
   Carla przypomniała sobie rozmowę z Tobiasem. Mówił wtedy, że każdy Obdarzony posiada jakieś umiejętności charakterystyczne dla swojego boga. Sama swoich nie znała, chciała przynajmniej wiedzieć, jak mogą się ujawnić.
   – Jak pewnie wiecie, moje moce jeszcze się nie ujawniły… – zaczęła ze smutkiem. – Chciałabym wiedzieć jak to przebiegało w waszym wypadku.
   – Ja dowiedziałam się, że potrafię uzdrawiać w wieku trzech lat. Wywróciłam się i rozdrapałam sobie kolano. Kiedy zobaczyłam ranę, po prostu wiedziałam, co zrobić. Słowa same opuściły moje gardło, a z palców wyleciały błękitne iskierki. I po ranie nie było śladu – opowiadała. – Umiejętności Pedra ujawniły się dwa lata temu. W złości rzucił zaklęcie Aquamenti, ale zamiast małego strumyczka wody, z różdżki wyleciał istny wodospad, który zalał całą kwaterę organizacji. Od tego czasu uczy się kontrolować emocje i natężenie mocy. A Terry… U Terry’ego nie było to takie spontaniczne. On po prostu jest ponadprzeciętnie mądry. Zna naprawdę wiele języków, jest mistrzem eliksirów, uczy się wszystkiego dużo szybciej od nas, niektórych ksiąg nauczył się na pamięć. To jest taki mózg w rodzinie Obdarzonych – zakończyła Scarlette.
   Pokiwali głowami na znak, że rozumieją. Carla co prawda nie była usatysfakcjonowana, bo nie dało jej to ani krzty informacji na temat jej mocy.
   Syriusz chyba zauważył jej niezadowolenie, bo uśmiechnął się do niej pocieszająco.
   – Nie martw się. W końcu na pewno się dowiesz. Umiejętności Pedra ujawniły się, kiedy był pod wpływem silnych emocji. Musimy cię tylko mocno zdenerwować, pewnie to pomoże – zaśmiał się, a zaraz potem zawtórowali mu James i Lily. Już po chwili śmiali się wszyscy, nawet mrukliwy Pedro. Nie wiedzieli dlaczego, ale ogarnął ich bardzo przyjemny rodzaj wesołości.
~~~~~~~~~~~
   
   Peter Pettigrew po raz kolejny od kilku dni stał ze smutną miną nad listem od Carli. Zaufała mu, powierzyła tyle informacji, na pewno chciała, żeby z nią był w trudnych chwilach. A on po prostu stchórzył. Zaczął obawiać się Voldemorta, Śmierciożerców, nie chciał narażać się na niebezpieczeństwo. Przecież gdyby pomagał Carli i jego chcieliby zabić.
   Jest z ciebie okropny tchórz, Peterze! Czemu nie mógł być tak odważny jak James, Syriusz czy Remus?! Nawet Lily znalazła w sobie dość odwagi oraz chęci i przyłączyła się do Carli. A on, kiedy mu to zaproponowali, najzwyczajniej na świecie odmówił. Teraz tego żałował.
   Jego wszyscy przyjaciele pojechali do kwatery PWD, a on sterczał w domu i nic nie wiedział. Nie miał pojęcia, czy otworzyli już portal, czy moc Carli się ujawniła, czy są bezpieczni, co robią, czy wrócą do Hogwartu po przerwie, czy w ogóle jeszcze żyją? Poczucie bezradności i wstydu za swoje zachowanie zaciskały mocny węzeł na jego żołądku, sprawiając, że czuł się coraz gorzej.
   Był okropnym przyjacielem. Albo w ogóle nim nie był. Nie zasługiwał na to miano. Przecież przyjaciel nie zostawia w potrzebie, nie opuszcza w najgorszych chwilach. Jesteś beznadziejny, Peterze!
   Schował twarz w swoich dłoniach. Zaklął po cichu. Takie myśli towarzyszyły mu przez kilka ostatnich dni. Musiał coś z tym zrobić, musiał to wszystko naprawić. Tylko jak? Przecież nie wie, gdzie znajduje się kwatera PWD, nie może już do nich dołączyć.
   Stanął przed oknem. Zadał wiatr, zrzucając z drzew tumany śniegu. Ludzie spacerowali, śmiejąc się, żartując, rozmawiając, a niektórzy milcząc. Na parapecie kamienicy na przeciwko, trzepocząc energicznie skrzydłami, wylądował czarny ptak, a starszy mężczyzna ubrany w za dużą, puchową kurtkę odśnieżał chodnik.
   Wszyscy wyglądali na takich beztroskich, pewnie nie mieli podobnych problemów na głowie. Czemu akurat jemu musiało się coś takiego przytrafić?
   – Co mam zrobić? – spytał po cichu.
   Odpowiedziało mu milczenie.



~~~~~~~~~
   Cześć!
   Dzisiaj rozdział troszeczkę krótszy. Wyszło na dziesięć stron, no ale cóż. Miał pojawić się już dwa dni temu, ale czasu było troszeczkę za mało, a poza tym odpisywałam na pytania LBA, które powinno pojawić się jeszcze dzisiaj albo jutro :)
   Troszkę tych dialogów w dzisiejszym rozdziale było. Zwykle staram się ich unikać, ponieważ pisanie ich sprawia mi trudność, ale teraz nie mogłam ich ominąć :/ Niestety. Trzy razy ,,ich” w poprzednim zdaniu… Ughh, chyba jestem zmęczona.
   Sylwester już minął, ale co mi tam - złożę wam życzenia. Wszystkiego najlepszego w nowym roku, żebyście byli szczęśliwi, radośni, optymistyczni. Życzę wam prawdziwych przyjaciół, miłości, małej ilości obowiązków szkolnych, spełnienia najskrytszych marzeń, żeby ten rok był dla was jak najlepszy i najbardziej udany. Dla tych, którzy piszą blogi lub opowiadania ,,do szuflady’’, dużo weny, czasu i pomysłów. I przede wszystkim jedzenia (to dla wszystkich).
   Chciałabym wam podziękować za to, że czytacie to coś, komentujecie, motywując mnie tym samym do pisania i sprawiając, że mam chęć.
   Chciałabym dodać swoją playlistę, ale nie mam zielonego pojęcia jak. No nic, trzeba będzie popytać wujka google, ale to nie dzisiaj. Jutro, pojutrze, popojutrze, za tydzień…
   Komentujcie!!! Mam nadzieję, że wam się podoba, chociaż ja sama do tego rozdziału nie jestem przekonana… Pewnie przez dialogi :/
   Miłego czytania!

37 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jestem okropna, a moje obiecanki są nic nie warte! Przepraszam, że przychodzę tak późno, aż mi głupio :/
      No ale przechodzę do rozdziału:
      Czytało się bardzo szybko i jak doszłam już do gifu, to pomyślałam: Serio? Tak szybko? :D
      Bardzo podobają mi się Twoje opisy. Są kompletne, zaskakujące i bardzo dobrze wprowadzające w fabułę. Spotkanie z Voldemortem było straszne, ponieważ on bardzo dużo wie o naszych głównych bohaterach. To straszna myśl, bo teraz są w niebezpieczeństwie.
      Dalej, kto by pomyślał, że "mała" bójka będzie tak poważna w skutkach. Biedny James, doznał tyle bólu... Ale na szczęście nic mu już nie jest :) no i Lily go przytuliła, to takie słoooodkie ^^
      Niewiem, czy wspomniałam Ci o tym poprzednim komentarzu, ale bardzo podziwiam Cię za dodanie do swojego opowiadania bogów. To bardzo oryginalne i efektywne. A historie Obdarzonych są również ciekawe :) czego chcieć więcej :D nie mogę się doczekać, kiedy otworzą portal ;)
      No i Peter. Może jest ze mną coś nie tak, ale ja zawsze miałam do niego sentyment. Bardzo mi go szkoda, że ma takie wyrzuty sumienia. Powinien przeprosić przyjaciół i więcej ich nie zostawiać, ale wiadomo jak to jest :/
      No dobrze, kończę i jeszcze raz przepraszam za to okropne spóźnienie :(
      Pozdrowienia,
      Weny, czasu i radości :)
      Buziaki :*
      Natalia

      Usuń
    2. Hej, hej!
      Haha ty nie musisz za nic przepraszać! Popatrz jak ja do ciebie przychodzę xd Myślę, że po prostu z tych wszystkich moich spóźnień uznierało się jedno twoje... No właśnie trzeba u cb skomentować :) Bo już przeczytałam, ale mój leń odebrał mi chęci do pisania czegokolwiek...
      Pewnie tak pomyślałaś, bo rozdział był krótszy. Ale cieszę się, bo mi osobiście wydawało się, że się ciągnie jak flami z olejem...
      A dziękuję! Taaaak, szykuję dla nich parę małych akcji :) W końcu nie może być tak słodko i uroczo :) Za długo już to trwa xd
      No przytuliła! Teraz w tle będzie się powoli rozwijało Jily! Też się cieszycie?
      Bardzo się cieszę :) Niektórym to się może nie spodobać, ale tak jakoś miałam wtedy hopla na punkcie mitologii.
      A co do Petera to zobaczycie :) Będzie dobrze :)
      Nie przepraszaj, nie ma za co :)
      Pozdrowionka!

      Usuń
  2. hej! <3 niby zaklepane ale to ja pierwsza komentuje, ha.
    po pierwsze: mężczyzną*, bronią* - dwa razy miałaś końcówkę -om w tych słowach, więc zwracam uwagę zanim się przyczepi ktoś wredniejszy XD
    Słodka jest ta Scarlett, polubiłam ją, taka kochana c: a ta akcja z zakleciami którymi przez przypadek oberwali James i Carla niby przesadzona, ale nie traktuj tego jako negatyw, a raczej brak lepszego określenia. Chodzi mi o to, że dobrze ukazuje, jak duże moce mają te dzieciaki i jak bardzo destrukcyjne mogą one być, gdy są niekontrolowane.
    i Syriusz martwiący się o Carlę wygrywa życie, naprawdę. niech ona sobie daruje tego Jamesa w cholerę. XD
    i podoba mi się, że Carla nie jest tu typową lasią w stylu "wow mam jakąś moc jest najlepsza i w ogóle to odkryłam ją już na porodówce i mrugnieciem oka powalam drzewa". wszystko w swoim czasie, w końcu musi się nauczyć wielu rzeczy i poczekać. widać, że Mary Sue tutaj nie będzie, moje obawy na szczęście się nie urzeczywistniają w tym przypadku c:
    a i Peter to taka biedna postać. nikt go nie lubi i mało osób próbuje w ogóle o nim pisać, ale tutaj widać chociaż, że on nie jest od razu zły (bo większość to zakłada nawet jak piszą o czasach szkolnych) i on się stara albo chociaż ma wyrzuty sumienia.
    jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę, teraz nie wiem już więc uciekam. pa <3
    ps zazdroszczę że umiesz tak szybko pisać rozdziały, ja nie jestem sobą bez miesięcznej przerwy między rozdziałami xD trzeba to zmienić jakoś...

    www.theasphodelus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. hej! <3 niby zaklepane ale to ja pierwsza komentuje, ha.
    po pierwsze: mężczyzną*, bronią* - dwa razy miałaś końcówkę -om w tych słowach, więc zwracam uwagę zanim się przyczepi ktoś wredniejszy XD
    Słodka jest ta Scarlett, polubiłam ją, taka kochana c: a ta akcja z zakleciami którymi przez przypadek oberwali James i Carla niby przesadzona, ale nie traktuj tego jako negatyw, a raczej brak lepszego określenia. Chodzi mi o to, że dobrze ukazuje, jak duże moce mają te dzieciaki i jak bardzo destrukcyjne mogą one być, gdy są niekontrolowane.
    i Syriusz martwiący się o Carlę wygrywa życie, naprawdę. niech ona sobie daruje tego Jamesa w cholerę. XD
    i podoba mi się, że Carla nie jest tu typową lasią w stylu "wow mam jakąś moc jest najlepsza i w ogóle to odkryłam ją już na porodówce i mrugnieciem oka powalam drzewa". wszystko w swoim czasie, w końcu musi się nauczyć wielu rzeczy i poczekać. widać, że Mary Sue tutaj nie będzie, moje obawy na szczęście się nie urzeczywistniają w tym przypadku c:
    a i Peter to taka biedna postać. nikt go nie lubi i mało osób próbuje w ogóle o nim pisać, ale tutaj widać chociaż, że on nie jest od razu zły (bo większość to zakłada nawet jak piszą o czasach szkolnych) i on się stara albo chociaż ma wyrzuty sumienia.
    jak mi się coś jeszcze przypomni to dopiszę, teraz nie wiem już więc uciekam. pa <3
    ps zazdroszczę że umiesz tak szybko pisać rozdziały, ja nie jestem sobą bez miesięcznej przerwy między rozdziałami xD trzeba to zmienić jakoś...

    www.theasphodelus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heeej! :**
      Poprawiłam! Nie wiem, co mi do głowy strzeliło, żeby takie błędy zrobić... W podstawówce takich nie robiłam, a teraz. Chyba muszę się mniej nad tymi błędami zastanawiać, a pisać instynktownie.
      A dziękuję! A co do Syriusza, Jamesa i Carli to jeszcze zobaczysz :) Ja mam plan na przyszłość :)
      Twój barwny opis ewentualnego marysuizmu bardzo mnie urzekł. Zwłaszcza o tej porodówce :) No staram się nie zrobić z niej Mary Sue :)
      Jak już ostatnio pisałam pewnej osobie na blogsferze, tak czy siak nie mogę sobie wyobrazić inaczej niż podstępnego szczura, który zdradził swoich przyjaciół. Ale pomimo mojego upartego umysłu, staram się wcisnąć mu inne cechy, które zrobiłyby z niego normalnego, uczciwego człowieka, którego huncwoci polubić mogli. No, ale jego tchórzostwa też nie mogłam całkiem zignorować, więc powstała właśnie taka sytuacja :) Poszłam na kompromis.
      No pisz, pisz szybciej rozdzialy, bo ja czekam :)
      Papa <3
      Bianka

      Usuń
    2. no cóż, Petera rzeczywiście najtrudniej sobie wyobrazić jako osobę, którą oni mogli polubić. nawet jak się pomyśli o nim jak o nieśmiałym zakompleksionym chłopaku, to i tak jakoś odbiega od pozostałej trójki i trudno go sobie z nimi wyobrazić. chyba jedyna metoda to udawanie przed sobą na czas pisania ze wcale nie wiemy o jego późniejszych poczynaniach xD
      a, chciałam jeszcze dodać, że Agatha jest taka cudowna i ją uwielbiam, tak się martwi o wszystkich ;_;
      dobra, w sumie dzisiaj wolne więc jak tylko mi się uda skończyć naukę to się biorę za rozdział :D

      www.theasphodelus.blogspot.com

      Usuń
    3. Tak właśnie próbuję sobie wmówić. Wcale nie jest zdrajcą. Wcale nie jest podłym szczurem. To nie przez niego James i Lily zginą... Zapomnij o tym wszystkim. Nie da się do jasnej ciasnej!
      Tak, Agatha to złota mama :)
      Bierz się, bierz! Będę miała co czytać :)

      Usuń
  4. Czy nie chciałabyś spróbwać swoich sił w pisaniu na PBF?
    To tylko moja mała propozycja, w razie pytań zostawiam namiar na siebie w postaci gadu i link do forum. :)
    gg 8660039
    http://magiclullaby.forumpl.net/

    OdpowiedzUsuń
  5. Aloha!
    Cześć!
    Dzień dobry!
    Dobry wieczór!
    Witam!
    Ty to umiesz pocieszyć człowieka po ciężkim wtorku!
    Może pierwsze ogólnie: rozdział fantastyczny i wspaniały jak zawsze(tylko nie popadnij w samouwielbienie i w samozachwyt,bo rozdziały na tym ucierpią i twoja cera;))
    " Nie zwracała uwagi na zaniepokojone twarze. Już zdążyła się przyzwyczaić, że w jej obecności atmosfera się zagęszczała, a nastroje mocno pogarszały." żeńska wersja Lordzia Voldemorcia...
    " Z jej oczu ciskały błyskawice, głos przesiąknięty był jadem, a niebezpieczna aura, która ją otaczała, odstraszyłaby niejednego Śmierciożercę. " ja tak mam kiedy ktoś chce mi zabrać czekoladę,gorzej gdy ta czekolada jest truskawkowa wtedy to zabijam wzrokiem a narody upadają spod mojego spojrzenia ,więc lepiej mi ją nie brać ;),
    " Konfrontacja upartej Agathy, próbującej ratować Carlę, i wściekłego Antoniego, nie potrafiącego przyznać się do jakiegokolwiek błędu, nie wróżyła nic dobrego. Tylko kto na tym ucierpi?" w mojej wersji--- Konfrontacja upartej,jędzowatej i wściekłej Esmi, próbującej ratować swoją czekoladę i młodszego brata Esmi, nie potrafiącego przyznać się do błędu sięgnięcia po niewłaściwą czekoladę, nie wróżyła nic dobrego. Tylko kto na tym ucierpi?Czekolada.Pokruszy się od bicia nią młodszego brata po głowie.---
    " Wszyscy wyglądali na takich beztroskich, pewnie nie mieli podobnych problemów na głowie. Czemu akurat jemu musiało się coś takiego przytrafić?
    – Co mam zrobić? – spytał po cichu.
    Odpowiedziało mu milczenie." w takich chwilach to wziąć sznur i iść powiesić sie na pobliskim drzewie...
    Znowu skończyłaś w takim dołującym momencie....poniekąd...
    Dziękuje za życzenia i nawzajem...
    "I przede wszystkim jedzenia (to dla wszystkich). " taaaaak ......czekolady truskawkowej i hamburgery i frytki i kurczak i indyk......rozmarzyłam się...
    " Chciałabym wam podziękować za to, że czytacie to coś, komentujecie, motywując mnie tym samym do pisania i sprawiając, że mam chęć. " Oj weź zarumienię sie...
    Pozdrawiam
    Esmi ~ pogromczyni czekolady truskawkowej
    Ps.Dialogi są ok.
    Ps.Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,Weny,wolnego czasu oraz chęci do pisania życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Aloha!
      Dzień dobry!
      Dobre popołudnie!
      Witaj!
      Ty to zawsze umiesz rozbawić człowieka!
      Dobrze! Nie zamierzam popadać w samozachwyt :) A moja cera i tak dość już cierpi. Pomińmy sprawę mojej twarzy :/ Fajnie, że ci się podoba.
      Może aż tak zła jak Voldemort to ona nie jest... Ale możemy ich ze sobą porównywać :)
      Też lubisz czekoladę truskawkową!? Czy ty czasem nie jesteś mną? A wiesz, co jest najgorsze? Mam uczulenie na truskawki... Pfff....
      Oj nie bądź taka skromna! Przecież zasługujesz na takie krótkie podziękowania :)
      A dziękuję :)
      W tej wenie to się chyba utopię :)
      Tak się śmiałam, czytając ten komentarz... No po prostu twoja wyobraźnia wygrywa życie :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  6. Hej!
    Kurczę, zebranie Śmierciożerców było tak straszne, jak powinno. Ciekawe, kim jest Teria i czym zasłużyła sobie na taki respekt. Skoro zwykłe tortury nie robią na niej wrażenia, musiało to być coś dużego...
    Widać, że gra toczy się na najwyższym szczeblu - zarówno dobra jak i zła strona zdają sobie sprawę ze swych poczynań i jedyne, co ich dzieli, to skrupuły.
    Jeeej, troska o Lily i Jamesa była tak słodka... Prawie tak jak Syriusz trzęsący się nad Carlą :p
    Kurczaczki, kto by się spodziewał, że ten okropny atak to efekt zwykłego pojedynku? Naprawdę spodziewałam się czegoś znacznie gorszego - chociaż to siedziba PWD, Śmierciożercy zdają się być na bieżąco. Ciekawe, gdzie jest przeciek?
    Rozdział ciekawy, pojawiło się sporo nowych postaci. Bardzo podobał mi się fragment dotyczący odkrywania swoich zdolności. Niektórzy we wczesnym dzieciństwie, inni nieco później, pozostali jeszcze nie, jak Carla... Bardzo to do mnie przemawia. Powoduje dużo niepewności, ale sprawia, że historia jest ciekawsza i bardziej skomplikowana. No bo co tak naprawdę powoduje, kiedy i jaka moc się ujawnia? Jak silne są związki z bogami? Jak to wpłynie na naszych milusińskich? Wiemy już, że Peter znalazł się na uboczu, ale czy tak już zostanie? Bardzo to wszystko ciekawe :)
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
  7. Heeeej!
    Teria jeszcze będzie się pojawiać, więc będziecie mieli okazję lepiej ją poznać :)
    Pięknie to ujęłaś :) Dobro pod tym względem ma zawsze mniejsze szanse.
    Oni wszyscy są tacy kochani, prawda? Tacy słodcy, wszyscy się o siebie martwią, żyją w zgodzie... Trzeba to zmienić! Trzeba zniszczyć ich słodziutką egzystencję! Trzeba rzucić na ich barki masę problemów!
    Jak tam pisałaś ,,ciekawe gdzie jest przeciek?" to ja cały czas czytałam przecinek... I się zastanawiam, jaki przecinek, na Merlina. A to o przeciek chodzi :) Musicie jeszcze trochę poczekać.
    Ja myślałam, że trochę przynudzam tą długą razmową, więc tym bardziej cieszę się, że ci się podoba :) Mamy jeszcze czas, żeby to wszystko się wyjaśniło :) A może nie na wszystkie pytania znajdzie się odpowiedź?
    Pozdrowionka,
    Bianka

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, ja wiem, masz pełne prawo zamordowania mnie za niekomentowanie kolejnych rozdziałów, ale ja już tak mam, jeśli jakieś opowiadanie bardzo mi się podoba, to zapominam je komentować... Mam nadzieję, że mając wzgląd na ten fakt, moja śmierć nie będzie taka bolesna i okrutna:)
    Wracając do meritum, jak już wspominałam, Twoje opowiadanie bardzo mi się podoba - masz taki lekki styl pisania, wszystkie akcje następują po sobie bardzo płynnie (nie ciągną się jak flaki z olejem, jak to jest w przypadku mojego opowiadania). Szczerze mówiąc, to na początku tego rozdziału miałam nieodzowne wrażenie, że Teria to taki odpowiednik Bellatrix... Spotkanie Śmierciożerców wypadło dokładnie tak samo, jak w książce - Volcio odsapnął sobie na tronie, w kolanka grzała mu Nagini, dziennikarze "Faktów" przedstawili Volciowi 'newsy', a na koniec nie obyło się bez spactacular show, przy którym to nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać... Najlepiej i to i to. No, idąc dalej - James, Clara i Lilly. Boże, czy tylko mi się wydaje, że za niedługo powstanie nam trójkącik?? A no nie, przepraaaszaaam, będzie czworokącik - o naszym kochanym Syriuszu zapomniałam, niemądra ja XD Oczywiście to był żart, przecież James mógł ochronić Clarę, nie żywiąc do niej 'tych' uczuć, no ale nigdy nic nie wiadomo... A poza tym, jak nie Clara, to Lilly - ten to ma powodzenie, normalnie... A Syriusz, tak, dobre pytanie... Może też nie żywi do Clary takich uczuć, ale czy np. Remus czekał tak przy niej i się o nią martwił? Nie. Ha! Dobra, muszę z tym skończyć, jak się zapędzę w róg shipowania, to później mam duże trudności z ucieczką... Następny wątek - Obdarzeni. Ludziska, dzieje się! Szykować się! Bianka chce nas wszystkich powybijać! Ok, czas się ogarnąć. Nie zrozumiesz tego, ja tak bardzo nie chcę wracać do szkoły!! Ja nieeee chcęęęę!!! Ratuj mnie przed tym koszmarem! Chociaż są jakieś pozytywy - jutro jedziemy na lodowisko;) A, no i jeszcze zajęcia z Joanną!! Ja nie wiem, czy to był sarkazm z mojej strony, na prawdę nie wiem... Tak mnie czarny humor naszedł:( Ostatnia sprawa - Peter. Coś tak mój instynkt Sherlocka podpowiada mi, że ich zdradzi, ale później zrozumie, że postąpił źle i przyłączy się do reszty Huncwotów... Ale, skąd ja to mogę wiedzieć? Wiem jedno - jutro się ode mnie nie odczepisz! Buhahahahaha!!! I tym (jakże pozytywnym) akcentem kończę!
    Duuuuużo weny:D
    Twój jutrzejszy stalker:3
    P.S. U Ciebie krótki rozdział ma 10 stron?!?!?! Jaja sobie robisz?!?!?! W takim razie moje rodziały to jakieś haiku (nieee, przepraszaaaam - fraszka XD) czy coś... Najdłuższy ma 7 stron XD Aha, jeszcze jedno - jeśli następnym razem nie skomentuję kolejnego rozdziału, to możesz do mnie podejść i mną porządnie potrząsnąć;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie, nie umrzesz xd Muszę ci to wybaczyć, poieważ ja odpisuję na twój komentarz po dziesięciu dniach xd Poza tym kto by pisał swoje rozdziały o Sophie?
      Teria - Bellatrix? Nie. Teria ma całkiem inny charakter niż Bella. Zobaczycie jeszcze :)
      Ola, kochana, Carla. Nie Clara! Carla! A to się wszystko zobaczy, jak to z nimi powychodzi. Remus nie czekał przy niej, ale się martwił. Remus został brutalnie odepchnięty na bok przez Syriusza xd
      Ja wiem, że ty nie chcesz. I uwierz moje chęci powrotu do szkoły spadły do minus 152... Peter, Peter, Peter... On... Nic nie powiem! Buhaha! Będziecie mieli niespodziankę!
      Tak, ostatnio piszę rozdziały na stron 14 xd I jestem z tego dumna.
      W takim razie ty będziesz mogła mną pożądnie potrząsnąć, jeśli ja nie będę odpisywać na twój komentarz. :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
    2. Kurde, teraz to zobaczyłam XD YYYYY, dobra, odpisuję dnia 21 marca 2016 roku, ten dzień ogłaszam dniem narodowym!!! XD Orzesz ty w mordę jeża, przecież wiem, że Carla, tylko pewnie z rozpędu wcisnęłam pierwsze "l"... Sorry! Jak szybko piszę, to mam potem takie lapsusy językowe XD No, w każdym razie, zasiadłam swym zadem na krześle i napisałam komentarz! Hurra ja! Po jakimś... miesiącu? XD Pomińmy XD Więc czekam na kolejny rozdział!
      Pozdro, men,
      Pan Tadeusz B|

      Usuń
  9. Jestem!
    Tak, w końcu przytargałam tutaj swoją zacną dupcię.
    Byłabym wcześniej, ale najpierw mi się nie chciało, potem zapomniałam, a dopiero wczoraj sobie o Twoim blogu przypomniałam. Trochę mi wstyd, że tak późno, lecz cieszę się, że w ogóle udało mi się zdobyć na przeczytanie i napisanie komentarza.
    Szczerze mówiąc, to na początku byłam trochę niezbyt przekonana, co do tego opowiadania przez Twój styl pisania, opisy itp. w pierwszych rozdziałach, ale postanowiłam prędko nie odpuszczać, bo już w prologu wykazałaś się oryginalnością, więc postanowiłam zostać na dłużej i... nie żałuję.
    Zacznijmy od tego, iż (powtórzę się) naprawdę się bardzo cieszę, że mam do czynienia z tak interesującym oraz oryginalnym pomysłem na opowiadanie! Kocham czytać mitologię, legendy (i tak dalej), a kiedy dowiedziałam się, że będzie występować tu mitologia celtycka (nie długo się zabiorę za jej zgłębianie), pomyślałam: "I to jest to, kurde pomysł! Jedziem dalej z tymi rozdziałami!".
    Uwielbiam, kiedy ktoś ma inny, ciekawy zamysł na połączenie świata Harry'ego Pottera ze swoim. Tak się właśnie kształcą przyszli pisarze!
    Porównując Twoje wcześniejsze noty z teraźniejszymi widać bardzo dużą różnicę. Widać jak się poprawiłaś. To naprawdę robi wrażenie. Ale... może jak będziesz miała wolny czas, spróbuj trochę skorygować poprzednie rozdziały, bo nie sprawiają one najlepszego pierwszego wrażenia.
    Jedyne, co mnie lekko irytowało przez te rozdziały to fakt, że bohaterowie byli trochę tacy... nijacy. Moim zdaniem, brakowało im jakiejś ikry, tego czegoś, co czyniłoby ich takimi... swojskimi, dającymi się lubić. Na przykład w tym momencie:
    ,,– Potter, dobrze wiesz, że nie o to mu chodzi – wtrąciła się Lily, mierząc chłopaka zirytowanym spojrzeniem.
    – Oczywiście, już milczę – odpowiedział potulnie i posłał jej najmilszy uśmiech, na jaki mógł się zdobyć." Mam wrażenie jakby było z nimi coś nie tak. Chyba tylko ja odczuwam coś takiego, ale strasznie mi się to rzuca w oczy. No nie wiem. Może czasami za mało emocji, czy jakiej cholery... eh, nawet nie wiem, jak to powiedzieć. Dobra, nie zwracaj na mnie uwagi.
    Przepraszam za taki nijaki komentarz, ale coś mnie blokuje. Naprawdę przepraszam. Zazwyczaj nie piszę, aż takich wypierdków... :/
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Sophie Casterwill
    PS: Zapraszam do mnie ;)
    http://przeznaczenie-casterwillow.blogspot.nl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak poza tym. Naprawdę radziłabym zamówić albo pobrać jakiś ładny szablon. Ale jeśli jakiś zamierzasz, nie pobieraj żadnego z Zaczarowanych... coś jest z nimi nie tak. Co jakiś czas znika nagłówek...

      Usuń
    2. Hej, hej!
      Wcale nie jesteś tak późno! Czekałam na ciebie z niecierpliwością :)
      Taaak, zdaję sobie sprawę, że pierwsze rozdziały są dużo gorsze... Ale już postanowiłam, że kiedy znajdę czas to je napiszę na nowo. Wydaje mi się, że to jest lepszy pomysł niż same ich poprawianie, bo nigdy nie wychodzą aż tak dobrze jak pisane od nowa.
      Ja ogólnie uwielbiam mitologię, więc nie wyobrażałam sobie, żeby jej tutaj nie wcisnąć! Po prostu musiałam :) I cieszę się, że ci się ten pomysł spodobał :) Ja ogólnie nie jestem osobą, która ma opinie innych w czterech literach, więc takie miłe słowa wiele dla mnie znaczą :)
      Jak mam nie zwracać uwagi? Problem w tym, że ja też to widzę :( I wydaje mi się, że coś z tymi bohaterami jest nie tak najczęściej podczas dialogów... Dlatego tak bardzo nie lubię ich pisać... Od dłuższego czasu nie mogę wyczaić, o co z tym chodzi i trochę to ignorowałam, bo nikt nic nie mówił. A tutaj jednak mój mózg dobrze mi podpowiadał. Problem w tym, że nie mam pojęcia, jak to naprawić... Nawet nie wiem dokładnie, o co chodzi. Jakbyś coś wyczaiła, to daj znać :) Może rzeczywiście chodzi o te mało emocji? Możliwe...
      Tak, o szablonie myślę od dłuższego czasu, ale żeby się za niego zabrać... No w każdym razie dzięki tobie już go wybrałam, więc spodziewajcie się zmiany w kolejnym tygodniu :) A i dzięki za przestrogę, bo pewnie bym właśnie z tamtąd pobierała xd W końcu to taka sławna strona. A tak to weszłam na Land Of Graphic :)
      A dziękuję, dziękuję!
      Spodziewaj się mnie w najbliższym czasie :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  10. No hej :D
    Przeczytałam rozdział dawno, ale oczywiście nie skomentowałam. Tak, możesz mnie zabić.
    Żal mi się zrobiło Petera. Ja naprawdę go lubię (oczywiście w tej młodszej wersji).
    Zobaczymy co dalej z tym portalem…
    Zaś początek też ciekawy, z innej perspektywy. Teria nie zaintrygowała.
    Tak, wypowiadam się od końca xD
    Wszyscy takie długie komy dodają i Ty zawsze się u mnie rozpisujesz, a ja zawsze krótko. Przepraszam :(
    Ostatnio gorzej mi się komentuję :)
    Pozdrawiam i życzę weny. No i czasu, bo zwykle to tego drugiego brakuje :*
    ~TGL

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Na ogól nie zabijam swoich czytelników, ale dla ciebie mogę zrobić wyjątek xd
      Nie chciałam zrobić z Petera potwora od razu, więc uznałam, że jeśli czytelnicy mu współczują to będzie okej. No i takie coś wyszło :)
      Chcę ten fragmencik z Terią jeszcze trochę rozwinąć.
      Oj, nie przepraszaj... Mój ostatni komentarz u ciebie też nie był zbyt długi, bo nie potrafiłam nic od siebie wskrzesić.
      Dziękuję! :)

      Usuń
  11. Ok, może nie wypowiem się na temat błędów, bo po pierwsze albo ich nie ma, albo ich zwyczajnie nie widzę, po drugie jestem w tym zbyt mało doświadczona. OK, do rzeczy. Podoba mi się ta płynność zdarzeń. Wszystko dzieje się w taki... Poukładany sposób. To ogromny plus. Kolejną zaletą jest twój styl pisania. Nie wiem czy tylko ja tak mam, ale czyta mi się twoje opowiadanie tak szybko! :D
    Życzę weny i pozdrawiam <3
    Soledad

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Błędy na pewno są... Nie możliwe, żeby ich nie było xd
      A dziękuję bardzo :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  12. Hello my sweet sweetheart!
    Zmieniłam adres bloga. Teraz zapraszam na: http://skazane-na-zapomnienie.blogspot.nl
    Z poważaniem,
    Sophie Casterwill

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego zmieniłaś? I jak ja mam zapamiętać znowu? Przez ciebie będzie mi się myliło... :(
      Dobra, przyzwyczaję się.

      Usuń
  13. Blog został dodany do Biblioteki Hogwartu! Przepraszamy, że dopiero teraz.
    PS – tak ode mnie, śliczny szablon <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Hej!
    Tak, doczekałaś się mnie na swoim blogu;)
    Zacznę od czegoś mniej miłego, to znaczy od tego, że jest tutaj trochę błędów, zwłaszcza w pierwszych rozdziałach. Trudno mi się przez to czytało, ale nie przerwałam i nie żałuję;)
    Podoba mi się Twój pomysł na to opowiadanie. Dzięki Tobie odżyła we mnie nadzieja, że kiedyś dostanę się do Hogwartu - nawet mimo tego, że jedenaście lat skończyłam już jakiś czas temu. W końcu magiczną książkę można dostać w każdym wieku, prawda? Prawda?:3
    Jeśli chcesz, mogę pobawić się w betę i postarać się pomóc Ci w poprawieniu błędów;)
    No i co? Czekam na więcej, bo naprawdę mnie zaciekawiłaś:) Weny!

    fandomowe-opowiadania-by-nique.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Taaak... Zadaję sobie sprawę, że błędy są... Trzeba te pierwsze rozdziały poprawić... Jak tylko znajdę czas, to się z nimi pobawię.
      No właśnie piętnaście lat na karku, a listu jeszcze nie ma... Co to ma znaczyć?
      Ależ oczywiście, że zawsze! Ja dalej liczę, że Carla jednak zdecyduje się mi ją pożyczyć. Coś tam ostatnio marudzi, ale kiedy zagroziłam jej, że ją uśmiercę od razu była bardziej skłonna do podzielenia się książką... Co prawda jeszcze jej nie dostałam, ale myślę, że to już kwestia czasu. Jak coś, to ci ją pożyczę!
      A wiesz, że byłoby bardzo miło :) Nigdy nie myślałam o becie, a w sumie mogłabym się więcej nauczyć :) Jak coś to tutaj masz mojego maila: bianka.lomnicka@gmail.com :)
      Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś znalazła czas :)
      Pozdrowionka,
      Bianka :)

      Usuń
    2. Oby te Twoje... perswazje zadziałały jak najszybciej. Carla powinna nabrać więcej szacunku do swojej Matki Twórczyni:D
      Oki, to zerknę na wszystkie rozdziały jeszcze raz pod tym właśnie kątem i napiszę, ale to w nocy, bo wtedy najlepiej mi się siedzi w interku;)
      Do wieczora:)

      Usuń
    3. Spróbuję trochę bardziej przycisnąć Carlę do ściany, ale ona strzeże tej książki jak lwica swojego dziecka... Właśnie trochę więcej szacunku by się przydało!
      Okej, dziękuje bardzo :) Prawdopodobnie do jutra popołudnia nie będę miała internetu, ale wieczorem może już coś zdziałam.

      Usuń
  15. Hej, kochana!
    W końcu jestem i przychodzę z komentarzem. Mam nadzieję, że o niczym nie zapomnę, ale zacznę może od wyglądu tego rozdziału na telefonie. Litery znowu są zdecydowanie za duże (pamiętam, że w pierwszych rozdziałach też był z tym problem), a poza tym są białe na takim czarnym pasku, co nieco utrudniało mi czytanie :)
    Okej, a teraz przechodząc już do treści. Rozdział bardzo mi się spodobał. Na początku świetnie opisałaś to spotkanie Śmierciożerców. Nie wiem, czemu, ale zawsze mi się podobają opisy tych ich tajnych spotkań. W każdym razie, wyszło naprawdę ciekawie.
    Potem ta rozmowa Agathy z panem Antonim. Nie spodziewałam się, że może się między nimi wywiązać taka kłótnia i jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy.
    Całe szczęście, że Jamesowi i Carli nic się nie stało. Myślałam, że ktoś naprawdę ich zaatakował, a tu się okazuje, że to był wypadek. Przynajmniej Lily martwiła się o Jamesa, a Syriusz o Carlę, więc jestem zadowolona :)
    Poza tym spodobały mi się te umiejętności Terry'ego, Pedra i Scarlette. Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa, co potrafi Carla.
    I na koniec Peter. Hm, w sumie trochę mi go szkoda, ale to nie zmienia faktu, że go nie lubię. Dobra, nie nie lubię, ale po prostu za nim nie przepadam. Ma rację w tym, że nie jest dobrym przyjacielem. Powinien teraz być z nimi, no ale stchórzył. Cóż poradzić. Pewnie mu to wybaczą.
    Czekam na następny rozdział i pozdrawiam gorąco. Życzę mnóstwa weny :*
    Całusy,
    Twoja spóźniona,
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Mam nowy szablon i jeszcze nie doprowadziłam go do porządku. Nie mam dostępu do komutera aktualnie, więc zajmę się tym w późniejszym czasie :)
      A dziękuję bardzo :) Długo nad tym fragmentem pracowałam, chciałam, żeby był dopięty na ostatni guzik, więc bardzo się cieszę, że ci się spodobał :)
      Pan Antoni jest uparty, Agatha jet uparta, więc ta kłotnia wynikła na zasadzie różnych zdań osób o podobnych charakterach :)
      A, wypadek, wypadek. Tak wyszło :) Póki co w kwaterze PWD jest bezpiecznie :)
      Z Carlą się jeszcze pomęczymy :)
      Muszę przyznać, że ja też go nie lubię, ale cóż zrobić... Nie mogłam go tak pominąć.
      Dziękuję ci bardzo za komentarz, to wiele dla mnie znaczy :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  16. Helloł, bejbe!
    Nominowałam Cię do LBA. Więcej szczegółów na moim blogu ;)
    Sophie Casterwill

    OdpowiedzUsuń
  17. Kłaniam się!
    Uuu, początek rozdziału skradł moje serce, uwielbiam takie klimaty, że w ktoś się skrada, jest noc, widać tylko ciemny cień.. zazwyczaj tak staram się u siebie opisywać Severusa, ewentualnie jakiegoś popelcznika Voldemorta, ale ty robisz to o niebo lepiej!

    Szkoda mi Doriana, fajne imię miał. A tak serio (:D) to dobrze ukazałaś tutaj tą taką wrodzoną wredotę Toma, już dał mu się nacieszyć, doznać ulgi, tylko po to, by po chwili zaatakować.
    Co do samego rozdziału, to się nie przejmuj i tak wyszedł Ci dość długi! :)
    Uuu, Agatha wspomniała o wojnie.
    Może mam już lekko zrytą psychikę, po naoglądaniu się milionów fanowskich filmików z HP, Teen Wolfa (polecam:https://www.youtube.com/watch?v=-0Gtq8fdzls) i innych, ale uwielbiam takie klimaty. Wojna, ktoś cierpi, płacze, ktoś umiera. Lubię to. Niekoniecznie woja - żołnieże, 2 strony i wszystko co się z tym kojarzy, ale taka wojna.. w innym znaczeniu, jej aura. Mam nadzieję, że w końcu będzie jedna ogromna bitwa :D

    Och i jak dobrze, że okazało się, że to tylko bitwa jakiś chłopaków. Na początku zastanawiałam się czy to nie coś gorszego, no ale jest ok, hehs.
    Ten gif był mega fajny, tak jeszcze bardziej wczułam się w Petera i w całą jego sytuację. W sumie to nie przedstawiał nic takiego no konretnego, a jednak mnie złapało... /cokolwiek to znaczy, dzisiaj pisze bez sensu/
    Ach, no i oczywiście jestem ciekawa co skrywa w sobie Carla, pewnie będzie to coś hm, WOW, jak zazwyczaj i ujawni się w najmniej oczekiwanym momencie.. Już nie mogę się doczekać :D
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Ja też uwielbiam takie klimaty! I kocham czytać takie rzeczy u ciebie! Bo naprawdę świetnie ci to wychodzi i nie wiem, dlaczego uważasz, że robię to o niebo lepiej xd
      Ekhm... Myślę, że możno to także nazwać cieszeniem się nieszczęściem ludzkim xd
      Czytaj dalej, to będzie bitwa :) co prawda nie taka ogromna, ale będzie. W rozdziale X :)
      Ah jeszcze nie zrobiłabym im nic złego :) Przecież mamy dopiero XIII rozdział :) Jeszcze trochę. Poczekajmy na dziesiàty xd
      Chyba zrozumiałam xd Cieszę się, że ci się podobał :) Moje gify na ogół nie przedstawiają nic konkretnego :)
      Nie będę spoilerować :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic