piątek, 19 lutego 2016

Rozdział IX

Rozdział specjalnie dla Oli, która czuwa, abym pisała jak najszybciej.

            – Trochę się denerwuję – oznajmiła Carla, wkładając do torby książkę do eliksirów, którą znalazła w zbiorach Terry’ego.
            – Oj, nie ma czym. – Scarlette szturchnęła ją łokciem w bok. – Przecież to tylko lekcja eliksirów.
            – To jest prawie jak nowa szkoła… – westchnęła, wychodząc z pokoju.
            Reszta już na nie czekała. James i Syriusz mieli dość niemrawe miny. Nie uśmiechała im się nauka podczas przerwy świątecznej. Pedro wyglądał na obojętnego, natomiast Remus i Terry raczej byli ucieszeni możliwością edukacji. Lily denerwowała się podobnie jak Carla i błądziła nieobecnym wzrokiem po twarzach przyjaciół.
            – Nie rozumiem, jak mogli kazać nam się uczyć? Oni nie znają funkcji przerwy świątecznej? Przecież stworzono ją, żeby uczniowie mogli odpocząć. Ja nie wiem, czy to jest takie trudne? – James zaczął mocno gestykulować rękami w połowie drogi do sali eliksirów.
            – Jak twoja mama mogła nam to zrobić? – dołączył się Syriusz.
            –  Oni po prostu chcą jak najlepiej przygotować nas do wojny – wytłumaczył cicho Remus.
            Atmosfera mocno się zagęściła. Dopiero niedawno dotarło do nich, jakie ryzyko podejmują, towarzysząc Carli. Jeszcze parę dni temu nie zastanawiali się nad konsekwencjami, a kierowała nimi tylko chęć zmieniania świata na lepsze i pomoc przyjaciółce. Nie myśleli, że będą ważnymi postaciami najbliższej wojny, a wielu wytrawnych czarodziei po prostu będzie chciało ich zabić. Teraz ogarnął ich lęk. Zaczęli bać się, że lada moment zostaną zaatakowani, ciągłe życie w niebezpieczeństwie zaczęło im przeszkadzać.
            Mimo to jeśli ktoś dałby im możliwość zmiany swojej decyzji, żaden z nich by z niej nie skorzystał. Tak naprawdę nikt nie żałował dołączenia do szeregów PWD.
            – Aha, czyli nauka ważenia amortencji ma nas uratować? – spytał z przekąsem Potter.
            – Nic nie jest w stanie przygotować nas do wojny – wtrącił Pedro, który zdążył się trochę otworzyć przed Carlą i jej przyjaciółmi. – Ale starają się, jak mogą.
            – Poza tym skąd wiesz, James, że będziemy ważyć amortencję? Założę się, że profesor Alan nauczy nas eliksirów, które mogą nam się przydać na wojnie i uratować nam życie – dodała Lily trochę zdenerwowana.
            – Patrzcie jaki piękny ptak! – krzyknęła Carla, niezbyt pomysłowo zmieniając temat.
            Zatrzymali się przy oknie. Rzeczywiście na parapecie sąsiedniej kamienicy siedział wyjątkowo duży kruk, ale pięknym nie można było go nazwać. Jego wygląd raczej odpychał, niż przyciągał.
            – Chyba znamy inną definicję piękna – mruknął Syriusz pod nosem.
            Zaśmiali się.
            – Trochę przypomina mi ciebie. Te czarne, sterczące na wszystkie strony pióra przypominają mi twoje włosy, a i jego wyjątkowo nieproporcjonalna sylwetka jakoś mi do twojej pasuje. – Carla pokazała mu język i ruszyła dalej korytarzem, nie pozostawiając mu czasu na odpowiedź.
            Klasa do eliksirów nie znajdowała się daleko, więc mogli się do niej dostać sami. W innych przypadkach odprowadzał ich Jonathan. Carli stale wydawało się, że korytarz zmienia swój kształt. Przcież tyle razy szła już do gabinetu pana Antoniego, a dalej myliła drogę.
            Dotarli na miejsce po niecałych dwóch minutach. Zapukali w duże brązowe drzwi, a kiedy ze środka pokoju usłyszeli zaproszenie, weszli do klasy.
            Nie przypominała ona w najmniejszym stopniu tej Hogwarckiej. Przede wszystkim pomieszczenie było jasne. Dzięki kremowym ścianom i promieniom słonecznym wpadającym przez okno, wydawało się przytulne i ciepłe. Carla usiadła w ławce z Lily, James z Syriuszem, Scarlette z Pedro, a Terry z Remusem. Zajęli swoje miejsca w milczeniu, wpatrując się w profesora Alana, wysokiego mężczyznę z brązowymi włosami, który pisał coś zawzięcie w swoim notesie, nie zaszczyciwszy ich nawet spojrzeniem.
            W końcu po krótkiej chwili podniósł wzrok i obdarzył ich promiennym uśmiechem.
            – Przepraszam was bardzo. Musiałem jeszcze coś zapisać. Poinformowano mnie, że będę miał nowych uczniów. Nie musicie się przedstawiać, znam już wasze nazwiska. Ale wy chyba mnie nie znacie. Nazywam się Alan Rot i będę was uczył eliksirów przez najbliższy tydzień. To trochę mało, co? Ale staramy się wykorzystać każdą chwilę na waszą edukację. Gwarantuję, że nie będzie to czas stracony. Nauczę was ważenia paru przydatnych eliksirów, które pomogą w uzdrawianiu chorych. Tak to na pewno wam się przyda… Dzisiaj nauczymy się przygotowywać antidotum na popularne trucizny. – Profesor Alan machnął różdżką, a na tablicy pojawiły się składniki eliksiru i sposób jego przygotowania. – Proszę bardzo, wyciągamy kociołki, odpowiednie składniki możecie zabrać z szafki.
            Kiedy Carla przeczytała napisy, które pojawiły się na tablicy, głośno westchnęła. Przygotowanie eliksiru wyglądało na ponad jej siły, więc nie pozostało jej nic jak liczyć na pomoc Lily. Miała nadzieję, że przyjaciółka przypilnuje, aby jej eliksir był przynajmniej w połowie zrobiony poprawnie.
            Skierowała się do dużej drewnianej szafy i zabrała z niej dwa bezoary, trochę składnika standardowego, sproszkowanego rogu jednorożca i jagód z jemioły. W drodze powrotnej niechcący wpadła na Jamesa. Dotarła do stolika jeszcze przed Evans, więc usiadła na krześle i ponownie przeczytała sposób przygotowania eliksiru. Może jednak nie był taki trudny? Może sobie z nim poradzi?
            Zdeterminowana chwyciła swój moździerz i dokładnie ubiła w nim dwa bezoary. Nawet nie zauważyła, kiedy przyszła jej sąsiadka, była tak zajęta swoją pracą. Wrzuciła cztery miarki tak powstałego proszku do kociołka i dodała dwie miarki standardowego składnika. Na razie wszystko szło jak z płatka. Podgrzała wywar na średnim ogniu przez dokładnie pięć sekund. Teraz miała czekać przez dokładnie trzydzieści cztery minuty, bo eliksir musiał odpocząć przez taki czas.
            Rozejrzała się po sali. Lily przyglądała jej się z zaciekawieniem i uśmiechała się do niej lekko. Chyba była dumna, że idzie jej tak dobrze. Wszyscy oprócz Pedra doszli do tego samego momentu w ważeniu naparu co Carla. Tylko z kociołka Hiszpana wylatywały śmierdzące opary. Po chwili jednak Scarlette, która była prawdziwą mistrzynią w tej dziedzinie, doprowadziła eliksir do względnego porządku.
            – Jak tam wam idzie? – Za swoimi plecami usłyszała głos Jamesa. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła się radośnie.
            – Chyba wszystko dobrze.
            Była naprawdę bardzo szczęśliwa. Po raz pierwszy z eliksirów szło jej aż tak dobrze. Wykonała już połowę swojej pracy i jeszcze nie zdążyła niczego zepsuć, co bardzo rzadko się jej udawało. Normalnie jej eliksiry wybuchały, niekiedy wypalała dziury w ławkach, za co zwykle zostawała obdarzana nieprzychylnym spojrzeniem profesora Slughorna. Uśmiechnęła się do siebie, kiedy przypomniało jej się, jak jakiś żrący eliksir zalał biednego profesora i wypalił dziury w jego ubraniach. Na szczęście Lily zareagowała bardzo szybko, a skóra profesora została uratowana. Carla nie chciała wiedzieć, co by się stało, gdyby nie jej przyjaciółka. Możliwe, że nauczyciela eliksirów nie byłoby już na tym świecie.
            Zostało jeszcze tylko dwadzieścia minut. Lily rozmawiała z Jamesem i Syriuszem, a do jej głowy docierały zaledwie strzępki wesołej rozmowy. Jej myśli odpłynęły daleko, w stronę nadciągającego niebezpieczeństwa. Myślała o tym ze spokojem, ale wcale nie oznaczało to, że się nie bała. Po prostu zdążyła się do strachu przyzwyczaić. Zaczęła traktować go jak nieustępliwego, wiernego towarzysza.
            Mimo to, nie żałowała wstąpienia do PWD. Czuła, że to jej powinność i że wraz ze swoimi starymi i nowymi przyjaciółmi odegra ważną rolę w tej wojnie. Czasami tylko miewała wyrzuty sumienia, że wciągnęła w to wszystko niewinnych ludzi. James, Syriusz, Lily i Remus przecież nie musieli narażać swojego życia. Co innego Scarlette, Pedro i Terry. Oni, podobnie jak Carla, zostali odgórnie wybrani, obdarzeni nadzwyczajnymi umiejętnościami i wręcz ich obowiązkiem była pomoc organizacji. Blue pocieszała się tylko myślą, że przecież jej przyjaciele i tak wybraliby taką drogę. Zamiast do PWD dołączyliby do Zakonu Feniksa i podobnie jak teraz walczyliby z Voldemortem. Szkoda jedynie, że nastąpiło to tak szybko…
            Z zamyślenia wyrwał ją śmiech przyjaciół. Wydawali się tacy beztroscy, jakby niczym się nie przejmowali. Potrafili się cieszyć nawet mimo strachu. Może oni także się przyzwyczaili? Chyba tak, choć o wojnie żaden z nich nie lubił rozmawiać, bo ten temat uświadamiał im zawsze w jak wielkie niebezpieczeństwo się wplątali.
            – Co się stało, Carla, że jeszcze nic nie wybuchło? – zaśmiał się James.
            Carla rzuciła Jamesowi obrażone spojrzenie, ale nie odezwała się, bo nic sensownego nie przyszło jej do głowy. Zamiast tego prychnęła i szybko odwróciła głowę, żeby ukryć uśmieszek, który cisnął jej się na usta. Nie mogła powiedzieć, żeby uwaga Pottera nie była śmieszna, a tym bardziej słuszna.
            Zostało jeszcze dziesięć minut. Lily, Scarlette, Remus i Terry powrócili znowu do pracy nad swoim eliksirem, ale jako że Carla trochę później od nich skończyła pierwszą część ważenia, teraz musiała trochę dłużej czekać.
            Odwróciła się znowu do Syriusza i Jamesa, którzy szeptem o czymś rozmawiali. Zobaczywszy jednak, że ktoś im się przygląda, zamilkli.
            – Coś się stało, Puszku? – spytał Syriusz głosem niewiniątka.
            Carla już przestała zwracać uwagę na to przezwisko. Black wykorzystywał je bardzo często, dlatego też zdążyła się do niego przyzwyczaić.
            – A nic. Tak przyszłam tylko porozmawiać. Muszę czekać jeszcze dziesięć minut.
            – Nudzi ci się?
            – Trochę…
            – Odwróć uwagę Alana. Ma do ciebie podejść.
            Carla spojrzała na nich spod uniesionej lewej brwi, ale widząc, że ani James, ani Syriusz nie zamierzają jej niczego wytłumaczyć, odwróciła się do swojego stolika. Co by tu zrobić, żeby profesor nie zwracał na nich uwagi? Może wystarczy dużo mówić? Ale jeśli podejdzie do ławki od przodu to spokojnie będzie widział chłopców… To musi być bardziej efektowne.
            – Lily? Możesz pożyczyć mi trochę czułek szczuroszczeta, skarabeuszy, kolców jeżozwierza i rogatych ślimaków ze swoich zapasów? – spytała najzwyklejszym tonem, na jaki było ją stać. Liczyła, że Lily była tak zajęta swoją pracą, że nie zapyta, po co jej te wszystkie składniki.
            – Tak, tak, bierz, co chcesz… – mruknęła pod nosem, licząc, ile razy zamieszała eliksir.
            Carla szybko wzięła wszystko, co było jej potrzebne. Wcale nie przejmowała się, czy wybrała składniki wymienione wcześniej, chodziło jej tylko o to, aby dorzucić coś niewłaściwego do swojego eliksiru. Jeszcze chwilę się wahała, czy na pewno dodać to do swojego wywaru, ale nie widziała innego wyjścia. Ten eliksir był warty kolejnego kawału Syriusza i Jamesa.
     Z kociołka buchnęła para, kiedy Carla wrzuciła do niego wszystkie składniki i porządnie wymieszała. Wywar zmieniał kolory, zaczął wylewać się na stolik, wypalając w nim malutkie dziurki. Wraz z Lily odbiegły od stolika, a jej przyjaciółka zdążyła jeszcze w amoku chwycić fiolkę ze swoim akurat skończonym eliksirem. Carla usłyszała, że James i Syriusz także wstają, ale po chwili zniknęli we wszechobecnym dymie. Zobaczyła brązową czuprynę profesora, który próbował powstrzymać wybuchy eliksiru i krzyczał, aby wszyscy się cofnęli.
      Cicho wycofała się do biurka Rota, bo to właśnie tam spodziewała się ujrzeć przyjaciół. Nie pomyliła się. Uśmiechali się do siebie szatańsko, zamykając szufladę.
       – Co tam daliście?
       – Zobaczysz.
       Pokiwała lekko głową, choć wolałaby znać odpowiedź na pytanie. Od środka zżerała ją ciekawość, ale wiedziała, że jakakolwiek próba oporu na nic się nie zda, bo chłopcy potrafili być nieustępliwi. Nie lubiła się czuć niedoinformowana, zawsze była współorganizatorką wszystkich wybryków huncwotów, więc miała pojęcie o tym, co się stanie.
            Krzyki ustały, widocznie profesorowi udało się ugasić wybuch eliksiru. Blue, Potter i Black szybko ulotnili się z miejsca zbrodni i w ekspresowym tempie znaleźli się u boku Remusa.
            – Byliśmy tutaj cały czas, Luniaczku – szepnął Syriusz z diabelskim uśmiechem na twarzy.
            – Co znowu zrobiliście?
            Nikt nie odpowiedział. Dym zaczął już się przerzedzać, a w pokoju zrobiło się trochę zimniej, widocznie ktoś musiał otworzyć okno. Carla poczuła na sobie wzrok profesora Alana i zastanawiała się, co zrobi. Będzie zły czy zachowa się wyrozumiale? Pomyśli, że Blue jest po prostu antytalentem do eliksirów czy będzie na tyle przenikliwy, że dostrzeże w tym podstęp?
            Ze skruchą spuściła głowę w dół, udając, że czuje się winna i niepocieszona. Taki sposób zachowywania się miała wyćwiczony do perfekcji. Zaraz podniesie głowę, a jej mina wyrażała będzie tylko wstyd za swój wypadek.
            – To było niechcący… – wymamrotała smutno.
            – Powiesz mi, jakim cudem zniszczyłaś tak łatwy do przygotowania eliksir? – spytał szorstko.
            – Ja… – zaczęła, ale przerwał jej James.
            – To się nie zdarza pierwszy raz – zaśmiał się, jakby złośliwe. Carla musiała przyznać, że Potter świetnie grał. – Widzi pan, u nas, w Hogwarcie, wybuchający eliksir Carli to był standard.
            – W takim razie, na następnych zajęciach bardziej uważaj – ostrzegł, uśmiechając się już do niej pocieszająco. Złość szybko mu przeszła, ale Carli wydawało się, że coś za łatwo im poszło. Kiedy jednak spojrzała na beztroskie i zadowolone miny przyjaciół, od razu się uspokoiła.
            – Dobrze – powiedział profesor, drapiąc się po brodzie – możecie już wyjść, myślę, że nie ma sensu kontynuować zajęć.
Jamesowi, Syriuszowi i Carli nie trzeba było tego więcej razy powtarzać. W mgnieniu oka chwycili swoje kociołki pod pachę i choć z sali starali się wyjść powolnym krokiem, ich ciała całe drżały od ekscytacji. Mieli nadzieję tylko, że profesor akurat się na nich nie patrzy i unikną niepotrzebnych podejrzeń.
            Z ulgą odetchnęli dopiero, kiedy zniknęli za drzwiami. James w geście uznania poklepał Carlę po plecach.
– Nie takiego widowiska spodziewaliśmy się zobaczyć, kiedy poprosiliśmy cię o zwykłe odwrócenie uwagi. – Uśmiechnął się.
– Ale lepiej to by chyba nikt tego nie zrobił – pochwalił ją także Syriusz.
            Nie było czasu na przybicie sobie piątek, bo z klasy wywlokła się reszta ich przyjaciół.

~~~~~~~~~~
     
Przez całe popołudnie Carla męczyła Syriusza i Jamesa, aby zdradzili jej, co wsadzili do biurka profesora Alana. Remus zapytał o to tylko raz i zrezygnował, ale ona uparcie chodziła za chłopakami i próbowała się wszystkiego dowiedzieć. W końcu, kiedy James po raz kolejny powtórzył ,,Nie”, Carla zaczęła poważnie zastanawiać się, jak zaszantażować swoich przyjaciół. Przychodziło jej na myśl wiele kompromitujących chwil z życia Syriusza i Jamesa, ale samo opowiedzenie ich znajomym nie miało sensu. Trzeba było wymyślić coś nowego, coś dotkliwego, co mogłaby wykonać teraz.
            – Jaaaaaames! Syriuuuusz! – Podbiegła do nich w podskokach. – Mam do was pewną sprawę!
            James i Syriusz westchnęli i pokręcili głowami ze zrezygnowaniem, zapewne myśląc, że Carla znowu będzie błagała o wyjawienie tajemnicy.
            Usiadła naprzeciwko nich, na fotelu. Przez chwilę z satysfakcją wpatrywała się w ich znudzone twarze, po czym przemówiła spokojnym głosem:
            – Postanowiłam, że wszystko powiem profesorowi Alanowi – zaczęła swoją grę.
            Chłopcy popatrzyli na siebie szczerze zdziwieni, ale po krótkiej chwili wzruszyli ramionami.
            – Nie zrobisz tego. Wydałabyś nie tylko nas, ale i siebie.
            – Ja tam myślę, że wasze przewidywania są błędne. – Uśmiechnęła się z udawaną sympatią, a kiedy chłopcy nie okazali zainteresowania, wstała i skierowała się w stronę wyjścia z pokoju.
            Jak się spodziewała, nie zdążyła nawet dojść do drzwi, bo zatrzymał ją Syriusz. Chwycił jej nadgarstek i pociągnął w stronę stolika, nie pozwalając odejść.
– Profesor i tak skojarzy to z wybuchem mojego eliksiru, dlatego będę podejrzaną numer jeden. Mogę więc spokojnie powiedzieć mu wszystko – kontynuowała, kiedy ponownie usadowiła się w miękkim fotelu.
James uniósł brwi.
– Posądzasz nas o takie zaniedbanie? Uważasz, że my nie pomyśleliśmy o naszej anonimowości? – spytał drwiąco. – Nie skojarzy tego z twoim eliksirem, ponieważ kawał wejdzie w życie w odpowiednim czasie i o odpowiedniej godzinie, a dokładnie za dwa dni. Będzie zbyt późno, aby domyślił się, kiedy to się naprawdę zaczęło.
– I tak mu powiem – odpowiedziała, ale z mniejszą determinacją. To miał być jej as w rękawie, ale niestety nie podziałał.
– Carla, skarbie – odezwał się Syriusz – my cię bardzo dobrze znamy. Oczywiście, że mu nie powiesz. Przecież to byłoby niezgodne z twoim sumieniem.
Rzeczywiście. Nie powiedziałaby profesorowi tego, to było oczywiste. Dlaczego oni ją tak dobrze znali? Czyżby wszystko poszło na marne i nie dowie się w końcu, co chłopcy włożyli do szuflady? Nagle ją olśniło i wszystko stało się takie łatwe i oczywiste.
– Nie, rzeczywiście, ja jemu tego nie powiem. – Chłopcy wymienili triumfalne spojrzenia. – Ale Lily to całkiem co innego.
Nie umknęły jej uwadze miny przyjaciół. Przez jeden krótki moment przez ich twarze przemknęło zaniepokojenie, ale od razu zostało zastąpione wcześniejszym znudzeniem. Była pewna, że tylko udawali. Uśmiechnęła się w duchu. Pod żadnym pozorem nie zadziera się z Charlotte Blue!
– Mam takie niejasne przeczucie, że Lily w najbliższym czasie się o wszystkim dowie – kontynuowała, spoglądając na przyjaciółkę, która razem z Remusem, Scarlette i Terrym siedziała w mini biblioteczce. – Ona chyba nie ma takiego sumienia jak ja i nie zawaha się ani sekundy przed poinformowaniem o wszystkim profesora. Oczywiście, o ile ja nie dowiem się, co schowaliście w szufladzie.
Westchnęli, z niedowierzaniem kręcąc głowami. Czyżby wychowali małego, zdradzieckiego i podstępnego potworka?
– Zacznij. – James machnął ręką w kierunku Syriusza i przeczesał włosy dłonią. – Nie widzę innego wyjścia.
Black poprawił swoją pozycję w fotelu i przywołał na twarz chytry uśmiech. Streścił jej cały plan. Słuchała go z rosnącym zaciekawieniem, cały czas kiwając głową, a na koniec jej usta wykrzywił szatański grymas. Nieźle się ten tydzień zapowiadał.



        

~~~~~~~~~~

Carla szła korytarzem za Jonathanem. Prowadził ją na indywidualne zajęcia, które miały na celu odkrycie jej mocy. To były jej pierwsze w życiu tego typu lekcje, więc denerwowała się jeszcze bardziej niż przed eliksirami.
– Pan Rasun to bardzo dziwny człowiek – mówił Jonathan. – Mówi nieczęsto, prawie w ogóle. Jakiż piękny obraz! Ale wy też wygadani jacyś nie jesteście. Dziwne że go wcześniej tutaj nie widziałem. Tylko słuchacie i milczycie. Ależ się ten korytarz ciągnie. A może by się tak czasem odezwać do staruszka? Chociaż jeśli nie lubicie mówić, to nie mówcie. Idziemy już z dwadzieścia minut! Wystarczy, że słuchacie. Oh, widzę, że jesteś zdenerwowana. Nie ma czym, pan Rasun w gruncie rzeczy jest bardzo miły, chociaż może wydawać się oziębły.
Na szczęście doszli do gabinetu pana Rasuna, bo Carla nie miała ochoty słuchać dalszej paplaniny staruszka. W głowie zaczęło jej pulsować od nadmiaru emocji, a słowa Jonathana wyrzucane z prędkością błyskawicy, wcale nie pomagały w złagodzeniu bólu.
Pożegnała się z Jonathanem, zapukała i weszła do gabinetu.
Początkowo Carli wydawało się, że profesor Rasun jest bardzo podobny do Dumbledore’a. Oboje mieli długie, białe brody, niebieskie oczy, byli chudzi i wysocy. Dopiero kiedy podeszła bliżej, zdała sobie sprawę, jak bardzo się od siebie różnią. Oblicze Rasuna było surowe i oziębłe, w przeciwieństwie do Dumbledore’a, który wokół siebie roztaczał pogodną i wesołą atmosferę.
– Usiądź – rozkazał.
Posłuchała. Spięta usadowiła się na końcu krzesła w taki sposób, aby była przygotowana na ewentualną ucieczkę. Ucieczkę? Co ona wyprawia? Przecież ze strony profesora nic jej nie grozi. Sama nie wiedziała, dlaczego Rasun tak dziwnie na nią oddziaływał.
– Imię – powiedział zimno.
– Charlotte Blue.
– Moce?
Zawahała się.
– Moce? – warknął.
Jak w wojsku, pomyślała.
– Jeszcze nie wiem jakie.
Bała się go. Jak mogła go pomylić z Dumbledorem? I dlaczego, na Merlina, Jonathan uważał, że Rasun nie jest taki zły? Ten facet jest przecież personifikacją wszystkich lęków!
Przede wszystkim nie może okazać strachu. Czytała kiedyś, że jeśli zwierzęta go wyczuwają, to robią się bardziej agresywne, a była pewna, że profesorowi pozostały jakieś pradawne instynkty.
Usiadła głębiej na krześle, wyprostowała się, próbowała się rozluźnić, ale nic nie mogła poradzić na to, że w jej głowie kłębiło się tysiące planów na ewentualną ucieczkę.
Wstał od biurka. Podszedł do niej, a kiedy nad nią stanął, Carli wydawało się, że jest wielki jak góra, co wcale nie zmniejszyło jej strachu. Wypełniał sobą całe pomieszczenie, sprawiając, że atmosfera stała się jeszcze bardziej przytłaczająca.
Z tego wszystkiego zapomniała nawet o bólu głowy, który jeszcze przed wejściem do gabinetu bardzo jej dokuczał.
– Czego się najbardziej boisz? – spytał, krążąc wokół jej krzesła.
Nie wiedziała po co to pytanie i wcale nie chciała na nie odpowiadać. Nie miała ochoty opowiadać obcemu, przerażającemu mężczyźnie o swoich największych lękach. To była jej sprawa prywatna.
Nie odpowiedziała.
– Chcesz poznać swoje moce? – wysyczał zniecierpliwiony. – Chcesz na coś się przydać podczas tej wojny? Chcesz pomóc swoim przyjaciołom? To odpowiadaj na moje pytania!
Przełknęła ślinę. Może jednak warto mu powiedzieć? Może to rzeczywiście przybliży ją do poznania mocy? A co jeśli wstrzyma się od odpowiedzi i przez to nie będzie potrafiła w przyszłości uratować najbliższych jej osób?
– Boję się… – zamyśliła się na chwilę. – Boję się, że nie znajdę swoich rodziców. Boję się, że podczas wojny stracę przyjaciół. Że zginą, pomagając mi, że nie będę potrafiła ich uratować. Boję się, że nie podołam wyzwaniu.
Zamilkła. Nie będzie więcej mówić. Naglę poczuła ogromną falę nienawiści do tego człowieka. Zmanipulował ją, wspominając o przyjaciołach. Dobrze wiedział, że to podziała i zmusi ją do odpowiedzi.
A najgorsze było to, że to prawda,  że miał rację, że jeśli nie będzie chciała z nim współpracować lub raczej go słuchać, to jej największe lęki mogą się ziścić. Dlatego też zacisnęła tylko zęby i opanowała swoją złość, czekając na następne pytanie.
Rasun przyglądał jej się z ciekawością. Widziała, że chciał zobaczyć, co zrobi, jak się zachowa. Czuła się, jakby była poddawana jakiejś próbie. Nie wiedział tylko po co, ale była pewna, że chce z niej wyjść zwycięsko.
Uśmiechnęła się uprzejmie do profesora. Chciał ją wyprowadzić z równowagi? Niech zobaczy, że mu się nie udało. Niech widzi, że nie jest takim słabym przeciwnikiem.
     Twarz Rasuna nic nie zdradzała. Chodził dookoła Carli i o nic nie pytał. Czekał aż ona coś powie? Aż w końcu wyrzuci z siebie całą złość i strach? Przypominał Carli lwa okrążającego swoją ofiarę. Jakby czekał aż się rozproszy i będzie mógł ten moment wykorzystać, jakby szukał jej słabego punktu.
Okrążał Carlę jeszcze pięć minut, ale ona się nie złamała. Rasun dobrze wiedział, że jest przerażający, więc starał się to wykorzystać. W końcu usiadł przy biurku i założył ręce. Wbił nieustępliwy wzrok w twarz Carli, po którym po plecach dziewczyny przeszedł zimny dreszcz.
Po co on to robi? Dlaczego się nie odzywa? Co ma wywołać to milczenie? Nie znała odpowiedzi na te pytania, wiedziała tylko, że rosły w niej gniew, irytacja, a przede wszystkim przerażenie.
Na szczęście drzwi gabinetu otworzyły się, tym samym przerywając tę niecodzienną sytuację. Stanął w nich pan Antoni z Jonathanem. Ich sylwetki były spięte, a miny przerażone.
– Blue, wychodzisz. Jonathan cię odprowadzi.
Pośpiesznie zebrała swoje rzeczy i przekroczyła próg. Zanim drzwi się za nią zamknęły, zdążyła usłyszeć głos pana Antoniego:
– Zaatakowali.


~~~~~~~~~~

Chyba należą wam się przeprosiny… Ile mnie nie było? Sześć tygodni? Długo czekaliście, ale rozdział się pojawił.
Ciężko mi się go pisało i chyba nie jest najlepszy, ale cóż mogę zrobić? Możesz wziąć się, Bianka, do roboty i znaleźć czas, żeby go poprawić, a niektóre momenty napisać od początku… Jak pewnie się domyślacie, zignorowałam ten głosik w mojej głowie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie! Musicie wiedzieć, że czeka na mnie Pan Tadeusz i to on odciągnął mnie od pisania… Podziękujcie mu :)
Piszcie oczywiście, co sądzicie :) O eliksirach, o Rasunie i końcówce :)
Pozdrowionka,
Bianka, która ma nadzieję, że z kolejnym rozdziałem uwinie się szybciej


41 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie wierzę w to...
      Mam tak okropne spóźnienie! Przepraszam!
      Przejdę do rozdziału :)
      Jestem za Jamesem! Co to jest, żeby w przerwę świąteczną się uczyć?! Tak samo co to ma być, żeby chodzić na konsultacje przed egzaminem w ferie? Żal :D
      Musiałaś to zepsuć, prawda? Carli udał się eliksir, a Ty jak zwykle coś schrzaniłaś :D Na miejscu Blue to zostawiłabym ten eliksir w spokoju, Huncwoci niech sobie sami radzą :D
      No i oczywiście Carla już się dowiedziała, a my się jeszcze pomęczymy. Super :D Teraz na chemii zamiast słuchać powtórzeń do egzaminu, to będę knuć teorie spisowe xD Dziękuję :D
      Hmmm... nie ogarniam Rasuna. Sądzę, że jest w porządku, ale zgrywa takiego buraka :D
      I ostatnie słowo podbiło cały rozdział - zaatakowali ^^
      Dziewczyno, pisz więcej :D
      Czekam i przepraszam za takie okropne spóźnienie :D
      Buziaki :*
      Weny, czasu i radości :)
      Pozdrowienia :)
      Natalia

      Usuń
    2. Aj tam! Spóźnieniem się nie przejmuj, popatrz sobie na moje na twoim blogu xd
      Też uważam, że James ma całkowitą rację! Co to ma znaczyć?!
      No musiałam... Ale to nie moja wina, że Carla ma taki charakter :) Ona zostałam po prostu wychowana przez Syriusza i Jamesa xd Takie konsekwencje przyjaźni z nimi przez cztery lata xd
      Nie ma za co xd Czas ci zajęłam :) przynajmniej nie będzie nudno B)
      Poczekajcie, a się dowiecie :)
      Rozdział jest już w 1/3 gotowy :)
      Dziękuję!
      Pozdrowionka,
      Bianka :)

      Usuń
  2. Pierwsza :) Albo któraś tam xD
    Okay.
    Zaczynamy. Carla się dowiedziała, a my to co? Nie dowiemy się tak? I nawet nie mam jak Cię zaszantażować :(
    Naprawdę, Carla się poświęca dla kawałów.
    No tak, jak wojna, to eliksiry się przydadzą. I zaatakowali. I co, Carla się rzuci w wir walki?

    Nie lubię tego Rasuna. A to przesłuchanie… Brrr.
    Ale też chcę się dowiedzieć, jakie Carla ma moce.

    Życzenia na koniec (kiedy masz urodziny?)
    Ogarnięcia Pana Tadeusza, weny, mnóstwa czasu i chęci do pisania :*
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      A wy musicie się trochę pomęczyć!
      Poświęca, poświęca... Taka jej natura.
      A zobaczycie, co się stanie :)
      No przyjemny to on nie jest... Ale taki ma charakterek :)
      Ona nie wie, wy nie wiecie, ja nie wiem xd Wyobraź sobie, że ja nie wiem, co się stanie w następnym rozdziale. Pociesz się, że jestem w takiej samej sytuacji jak wy.
      Już miałam :)
      A dziękuję bardzo, przyda się!
      Pozdrowionka!

      Usuń
  3. Cześć, kochana! Nareszcie nowy rozdział.
    Ech, typowi Huncwoci. Tragedia wynikająca z nadprogramowej nauki najwyraźniej wypełniła ich ptasie móżdżki i nie zostało nic dla poczucia odpowiedzialności.
    No proszę, jak zwykła zmiana wnętrza może "odczarować" niezbyt przyjemny przedmiot! Nigdy się nad tym nie zastanawiałam, ale faktycznie lochy mogą wpływać na to, że mało kto lubi eliksiry :)
    Nie mogę uwierzyć w to, że Carla dała się wciągnąć do kolejneg głupowatego żartu Huncwotów. Przecież tak dobrze jej szło! No i zawsze warto umieć przyrządzić tak praktyczny eliksir.
    Podobało mi się jak Carla szantażowała Huncwotów :) Widać, że ma do tego wrodzone powołanie, haha.
    Ach, pojawił się też mój ulubieniec, Jonathan. Jego paplanina naprawdę zmusza do koncentracji.
    Profesor Rasun sprawia wrażenie, jakby był mrocznym alter ego starego Dumbla :p
    Ojeju, jakie napięcie na koniec! A miałam wielką nadzieję, że dowiemy się w końcu, co takiego dokładnie potrafi Carla. Ech, jestem niepocieszona :p Nie urządzaj nam więcej takiej przerwy, tylko bierz się za pisanie, bo jestem bardzo ciekawa, co teraz się wydarzy.
    Z pozdrowieniami
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Zero odpowiedzialności, poczucia winy i rozsądku :)
      Lochy w Hogwarcie mają swój klimat, który niektórym może przypaść do gustu, a niektórym nie, więc postanowiłam tutaj trochę odmienić tą klasę. Co prawda mi tam hogwarcka klasa eliksirów przypadła do gustu, ale coś czuję, że dużo czarodziejów nie lubi panującej tam atmosfery.
      Jeszcze się kiedyś okaże, że będzie musiała go przyrządzić i nie będzie potrafiła... I wtedy pożałuje, że dała się wciągnąć w żarty huncwotów. Ale ona od zawsze taka była.
      Bo Carla to taki mały diabełek :)
      Wiesz jak ja piszę wypowiedzi Jonathana? Wymyślam trzy tematy, o których będzie mówił, piszę trzy jego kilku zdaniowe wypowiedzi, a potem je ze sobą przeplatam :)
      W mojej głowie profesor Rasun jest jeszcze straszniejszy, ale jak już wspominałam, ciężko pisało mi się ten rozdział i nie wyszło tak jak chciałam...
      Dowiemy się, jak wymyślę, co potrafi xd... Dajesz wiarę, że sama jeszcze tego nie wiem? Ale postaram się, aby wszystko ujawniło się w najbliższym rozdziale :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
    2. O, to bardzo ciekawe, co napisałaś o Jonathanie :p Proces twórczy to jedna z najbardziej fascynujących rzeczy, fajnie, że masz na to swój własny sposób.
      Informacja o eliksirze brzmi intrygująco :)
      Nie no, nie wierzę! Widzę, że jeśli chodzi o moce Carli, nie tylko my będziemy zaskoczeni :p To też jest ciekawe. Wiesz, ja ostatnio bawię się w teoretyka literatury, więc pasjonuje mnie wszystko, co dzieje się w trakcie :) Muszę zadawać Ci więcej pytań, haha.

      Usuń
  4. To ja ci powiem, jak to jest u mnie. Po pierwsze należy wyjaśnić beznadziejną nazwę bloga. Otóż zakładałam go, nie wiedząc jeszcze o czym będę pisać, więc trzeba było wstawić coś ogólnego.
    Prolog powstał trochę z moich wyobrażeń, trochę z pomocą pewnego wypracowania Z polskiego (dziękujmy mojej nauczycielce z całego serca!), a trochę z wspomnień.
    A potem ciekawa była sytuacja z listem. Cały rozdział pisałam o tym liście, który dostała Carla, nie ujawniając, co się w nim znajduje. A dlaczego? Bo sama jeszcze tego nie wiedziałam!
    Do rozdziału chyba trzeciego nie miałam zielonego pojęcia, co będzie tematem przewodnim i zdecydowałam się dopiero, kiedy ujawniłam treść listu :) Chociaż wtedy nawet jeszcze nie wiedziałam, co będzie się działo z tą Carlą, o co będzie w tym wszystkim chodziło xd Aktualnie wiem tyle ile wy, może ciut więcej.
    W skrócie mówiąc. Mam zaplanowaną zaledwie jedną rzecz, która pojawi się w następnym rozdziale. Jedną krótką rzecz.
    Co do rozdziałów kolejnych nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem, jak skończy się ta historia, nie wiem prawie nic. Zaplanowałam zaledwie dwa zdarzenia, które pojawią się w przyszłości. Tyle. Nic więcej.
    A wiec ja piszę spontanicznie :)
    Pozdrowionka,
    Bianka

    OdpowiedzUsuń
  5. Aloha!
    Cześć i wg.
    Jak mogłaś tak długo nie pisać!Jak mogłaś!Tak po prostu nie wolno robić!
    Dobra ok.Nie chce mi sie na cb wrzeszczeć pisemnie.Jestem na to zbyt leniwa.
    "Teraz ogarnął ich lęk. Zaczęli bać się, że lada moment zostaną zaatakowani, ciągłe życie w niebezpieczeństwie zaczęło im przeszkadzać. " Tak samo sie czuje przed każdą lekcją j.polskiego,ta kobieta to zło wcielone,jak Voldemort.W środe myślałam,że padne trupem,gdy dowiedziałam sie,że mamy zastępstwo z nią i to TRZY lekcje podrząd...poszłam do sekretariatu i powiedziałam,że żle sie czuje,na szczęście uwierzyli mi zadwonili do mojej mamy..
    "Spięta usadowiła się na końcu krzesła w taki sposób, aby była przygotowana na ewentualną ucieczkę."Ja tak siedzę na polskim
    O eliksirach fajnie,jestem ciekawa co sie stanie.
    Rasun to wcielenie pani od polskiego.
    Rozdział fantastyczny i wg .
    Masz jak najszybciej napisać rozdział,bo inaczej....właściwie nic ci nie zrobie,bo nie wiem gdzie mieszkasz,ale zrobię wielkiego focha..
    Pozdrawiam Esmi
    Ps.Weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaaaloooohaa!
      No widzisz... Miałam mało czasu, prawie nic. Ale to przecież tylko sześć tygodni... Grrr. Dobra. Przepraszam. Następnym razem będzie szybciej.
      Jest aż tak źle na polskim? U mnie pani jest bardzo fajna! Współczuję... Masz szczęście, że uwierzyli...
      A na końcu lekcji pewnie odliczasz sekundy do ucieczki... :)
      A zobaczysz, zobaczysz...
      Dziękuję!
      Będzie szybciej, na pewno!
      Bianka :)

      Usuń
  6. Cześć! :-)
    My się jeszcze nie znamy, ale mam nadzieję, że to się wkrótce zmieni. Na twojego bloga trafiłam przez „Na skraju” Eskaryny, weszłam z ciekawości i… i chyba zostanę na dłużej! W głównej mierze zachęciły mnie te pełne humoru opisy bohaterów (szczególnie Carli Blue!), ale także i obrazek po lewej – jest prześliczny! :-)
    A więc zabieram się za czytanie!

    Prolog
    Kurczę, widzę, że otwierasz opowieść mocnym akcentem. Naprawdę smutno mi się zrobiło! Miałam nadzieję, że może jest jeszcze dla dziadka Charlotty nadzieja, że uda mu się wyzdrowieć albo że w ostatniej chwili w Charlotcie odezwą się jakieś tajemnicze magiczne moce, które mu w tym pomogą. Ale mnie zaskoczyłaś! Bo nawet, jeśli miałam cichą nadzieję na dobre zakończenie (zawsze tak mam!), to wariant, który zdecydowałaś się zaprezentować był chyba mimo wszystko najlepszy – bo nie wszystko kończy się dobrze.
    O, motyw z książką! Buszując po blogosferze, zarówno polskiej, jak i zagranicznej, zdarzało mi się nieraz trafiać na opowiadania utrzymane w podobnym klimacie – ktoś „z naszego świata” dostaje magiczną książkę, która sprawia, że przenosi się do uniwersum baśni. Bardzo pokrętną drogą kojarzy mi się z „Opowieściami z Narnii” albo „Niekończącą się opowieścią”. Zapowiada się ciekawie – w szczególności to, jak Charlotte odnajdzie się w tym wszystkim :-)

    Rozdział I
    O, takiego zabiegu się nie spodziewałam. Byłam pewna, że akcja pierwszego rozdziału skupiać się będzie na Charlotcie, ale bardzo mi się spodobało, że było inaczej. Przyjemnie było poczytać o wszystkim z punktu widzenia Jamesa i Syriusza. A skoro przy nich jesteśmy, to ciekawe pierwsze spotkanie – jakoś zawsze byłam przekonana, że poznali się dopiero w Hogwarcie i większość opowiadań, z którymi miałam do czynienia, taki właśnie model zdaje się potwierdzać. Niemniej, bardzo ciekawe, chociaż na początku byłam w niemałym szoku, że dwójka jedenastolatków wałęsa się samotnie po ulicy Pokątnej, lata na miotłach i płata psikusy… Ale potem przypomniałam sobie, że to Syriusz Black i James Potter – a ta dwójka jest chyba wystarczająco szalona, aby się na coś takiego zdobyć. Dziwię się tylko, że państwo Potterowie nie zamontowali jeszcze w oknach jakichś krat lub nie otoczyli domu zaklęciami ochronnymi, biorąc pod uwagę pomysły, na jakie potrafi wpadać James ;-)
    I chyba nie muszę mówić, że szkoda mi Syriusza? Żadne dziecko nigdy nie zasłużyło na podobne traktowanie, a już w ogóle ze strony rodziców, którzy powinni być ich największym oparciem. Mam jednak nadzieję, że wraz z rozwojem fabuły państwo Potterowie wypełnią nieco lukę po rodzicach i dadzą mu namiastkę takiego rodzinnego ciepła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział II
      Podróż do Hogwartu w towarzystwie przyszłych Huncwotów musiała zakończyć się tak, a nie inaczej. Widać nie próżnują, tylko zaczynają swoją szkolną karierę z przytupem! ;-)
      O, zastanawia mnie w sumie wątek Jamesa i Snape’a – w rozdziale było powiedziane, że James go nie lubi, ale zawsze mi się wydawało, że to dopiero w szkole się poznali, podobnie zresztą jak wszyscy z tego pokolenia. Cóż, na potrzeby opowiadania chyba przyjdzie mi założyć, że kiedyś się gdzieś spotkali (może na Pokątnej podczas kupowania rzeczy z listy zakupów?) i nie zapałali do siebie sympatią, co nie jest raczej dziwne, biorąc pod uwagę ich totalnie odmienne charaktery i poglądy.
      Do tego jeszcze sprawa z książką; czy dobrze rozumiem, kolejne strony zapełniają się wraz z upływem czasu i przebiegiem wydarzeń? Ciekawe, ciekawe. W takiej sytuacji Charlotte chyba nie ma co liczyć na pomoc z tej strony.
      Ach, hogwarcka uczta! W sumie zawsze chciałam spróbować niektórych potraw tam serwowanych, w opisach i w filmach zawsze wszystko wyglądało tak smakowicie – nic dziwnego, że to właśnie nią uczniowie byli bardziej zaaferowani niż przemową profesora Dumbledore’a.

      Rozdział III
      O, niby wspomniałaś w notce do poprzedniego rozdziału, że będzie to ostatni mówiący o czasach, kiedy Huncwoci byli na pierwszym roku, ale aż takiego czasowego przeskoku się nie spodziewałam. Ciekawe, co się przez te cztery lata zmieniło :-)
      James podoba się Carli? A to ci dopiero! Byłam przekonana, że prędzej czy później Carla zakręci się wokół Syriusza, bo nie widziałam innej opcji, aby James mógł być zauroczony dziewczyną inną niż Lily. Ciekawi mnie to, w jaki sposób zamierzasz więc poprowadzić ten wątek… Do tego bardzo się cieszę, że chociaż wspomniałaś, że kiedyś Lily była arogancka i nieprzyjemna w stosunku do Charlotty, to się zmieniła – wiesz, ja bardzo lubię, kiedy w opowiadaniach Lily nie jest kreowana na tą złą dziewczynę, więc cieszy mnie jej przemiana oraz to, że pomimo wszystko zaprzyjaźniła się z Carlą, a do tego także zmieniła trochę swoje podejście do Huncwotów.
      Bardzo mnie ciekawi ten tajemniczy list – cóż mogło wystraszyć lub zdenerwować Carlę aż tak bardzo? Do tego dopiero po czterech latach jej bytności w świecie Pottera? Akcja się zagęszcza i nie mogę się doczekać, dokąd prowadzi! :-)

      Rozdział IV
      Dogadać się z celtyckimi bogami? Fiu, fiu, czegoś takiego to już na pewno nie czytałam! Coś czułam, że podarunek od dziadka nie był przypadkiem (może cały jego stan krytyczny i śmierć też nim nie były, skoro Voldemort wiedział o tym tajemniczym PWD?), ale nie spodziewałam się też, że sytuacja będzie aż tak poważna. To ci dopiero, celtyccy bogowie… Zastanawiam się, w jaki dokładnie sposób Charlotte miałaby się z nimi dogadać, gdzie ich odnaleźć, skoro są dawno zapomniani… Dużo się dzieje!
      Masz ode mnie bardzo dużego plusa za to, że Peter nie jest myślącym tylko o jedzeniu comic reliefem. Uwielbiam, kiedy w opowiadaniach nadaje mu się głębię :-)
      Muszę się także zgodzić z Jamesem – Carli grozi niebezpieczeństwo, a jej przyjaciele powinni o tym wiedzieć. Samej trudno byłoby jej utrzymać takie brzemię, do tego ojciec Jamesa jest w tę całą sprawę zamieszany… Im szybciej, tym lepiej. Razem będzie im łatwiej wszystko sobie poukładać i pogodzić się z losem.
      Świetne było również to, że Charlotte otworzyła się przed przyjacielem – myślę, że jeśli się wygada, powie, co jej w duszy gra, co ją boli i smuci, będzie jej mimo wszystko łatwiej. Podzieli się swoim bólem i będzie jej łatwiej. Do tego takie opowiadanie o swoim życiu musi zaowocować pogłębieniem stosunków, a takiego przyjaciela od serca to ta biedna dziewczyna potrzebuje, jak nikogo innego! Szczególnie teraz, kiedy wszystko wydaje się zmierzać w bardzo niebezpiecznym kierunku.

      Usuń
    2. Rozdział V
      Rozumiem Carlę. Sama jestem osobą, która chociaż ludzi lubi, to potrzebuje od czasu do czasu chwili dla siebie – gdyby mi ktoś tak przez dwa tygodnie bez przerwy wisiał na ramieniu i sprawdzał, co robię, dokąd idę itd. to bym chyba zwariowała! Rozumiem, że to wszystko dlatego, że się o nią martwią, ale myślę, że na terenie Hogwartu mogliby trochę spasować; w końcu w liście było napisane, że dopóki Carla jest w szkole, to nic jej nie grozi.
      Charlotte animagiem, który zamienia się w wilka? Ciekawe, chociaż spodziewałabym się, że ona jako jedyna z grupy – znając to, w jaki sposób potoczy się historia – pozostałaby obserwatorem, kimś, kto wie, co się dzieje, ale w to nie ingeruje.
      Och, wizja musiała być okropna. Sama wiem, jak niekiedy nieźle potrafią mnie przestraszyć koszmary senne, podczas których nic tak naprawdę się nie dzieje, a co dopiero taka wizja, podczas której czuje się na sobie działania Cruciatusa! Dobrze jednak, że Charlotte powiedziała o wszystkim przyjaciołom – myślę, że ukrywanie czegoś takiego nie miałoby żadnego sensu, a tak mogą jej zapewnić jakiejś wsparcie.

      Rozdział VI
      A więc Carla spędza święta u Potterów. Zastanawiałam się właśnie, gdzie mogłaby na nie jeździć lub gdzie spędzać wakacje, skoro cała jej rodzina została w tym „drugim” świecie. Wychodzi na to, że teraz już wiem, jak ta sytuacja została rozwiązana. W sumie się nie dziwię, podejrzewam, że pan Potter – jako że wie o wszystkim – przyjąłby Charlottę pod swój dach.
      Ha, ironiczne, że ze wszystkich osób to Syriusz jest najbardziej powściągliwy w obecności szczeniaka. Przy okazji, musi być nie lada inteligentny, skoro tak sprytnie rozpoznaje złość w głosie pani Potter i reaguje na to skruchą.
      Kurczę, oni tam tylko i wyłącznie naleśniki jedzą! ;-)
      Niestety, przez tę całą rozmowę o celtyckich bogach, wybranych, Eponie i podróżach między równoległymi światami, mam wrażenie, że gdzieś gubi się ta cała magia czarodziejskiego, potterowskiego świata. Tak chyba często się zdarza, kiedy prowadzi się historię całkowicie odmienną od kanonu, do którego przywykli czytelnicy. Mam jednak nadzieję, że w późniejszych rozdziałach jakoś to wszystko się wyrówna i będzie to fanfik równie potterowski, co twój własny ;-)
      Jejku, ale fajna scena z tym bałwanem i śnieżkami. Myślę, że całej huncwockiej bandzie przydadzą się momenty takie jak ten, kiedy nie muszą myśleć o bogach, Voldemorcie. Są w końcu tylko nastolatkami, zasługują na chwilę odpoczynku oraz beztroskiej zabawy!

      Usuń
    3. Rozdział VII
      Taka wielka świąteczna kolacja to musi być coś – i, och, na to wspomnienie o pieczonych indykach wyobraziłam sobie te soczyste, aromatyczne dania i aż mi ślinka pociekła! Rodzina Potterów chyba może dorównywać liczebnością Weasleyom ;-) Ale to dobrze, bo od razu czuć tę rodzinną atmosferę; te wszystkie wielkie przygotowania, wspólne gotowanie, przystrajanie odpowiednio pokojów, przebieranie się w odświętne stroje i czekanie na wszystkich… Aż mi się przypomina Boże Narodzenie, kiedy byłam mała! Wspaniała atmosfera.
      Trochę to dziwne, że wszystkich gości w domu Potterów wita akurat Carla, która – jak sama powiedziała – nie jest żadną rodziną, a tylko podopieczną Tobiasa i przyjaciółką Jamesa. W takim wypadku nieporozumienie takie jak to, kiedy Fil z rodziną uznali ją za córkę Agathy i Tobiasa, są zrozumiałe.
      Kto by się spodziewał, że Carla ma taki talent do wyciągania z ludzi informacji :-) To chyba może się przydać w przyszłości, szczególnie, że niektórym rzeczywiście wygadanie się pomaga – takie zrzucenie chowanych urazów, smutków oraz dźwiganie brzemienia samotnie może być okropną torturą. Margead wydaje się bardzo zgorzkniałą osobą, która przez tę gorycz może skończyć nie po tej stronie, co trzeba, ale w gruncie rzeczy ma rację – ludzie jako ogół są źli i egoistyczni. Niestety.
      Myślę, że PWD dobrze wybrało kwaterę – przeszklony nowoczesny budynek chyba zwracałby na siebie zbyt dużo uwagi, zarówno Voldemorta, jak i Mugoli ;-) I rzeczywiście, Carla ma z czego się cieszyć – przyjaciół ma rzeczywiście wspaniałych. Myślę, że taka próba, jaką teraz przechodzą, jest najlepszym sprawdzianem dla tego, kto jest szczerze oddanym przyjacielem, a kto nie. Cieszy mnie też, że oprócz Huncwotów do kwatery PWD przyszła z Carlą Lily – wiadomo, kiedyś się nie lubiły, ale cudownie, że nie kryją w głębi żadnej urazy i teraz szczerze się lubią. Świetnie! :-)
      Jonathan i pan Antoni wydają się ciekawymi postaciami – mimo że było o nich dość mało i wiadomo w sumie niewiele, są bardzo odmienni od pozostałych bohaterów i przez to się wybijają. Ciekawi mnie, czy ta niesamowita zdolność pana Antoniego do rozpoznawania jacy są ludzie przyda się w przyszłości, czy jest tylko taką ciekawostką.

      Usuń
    4. Rozdział VIII
      Ciekawi mnie, kim jest Teria – przez chwilę byłam pewna, że to któraś z osób, które wcześniej odwiedziły Potterów na święta, ale dopiero potem zorientowałam się, że nie, a ja zwyczajnie pomyliłam ją z Tris ;-) Tak czy siak, przypomina mi trochę Bellatrix – jedna z niewielu kobiet w szeregach Śmierciożerców, do tego tak skuteczna, groźna i oddana Czarnemu Panu, a przy tym nie bojąca się go. Może być z nią bardzo ciekawie!
      Po takim wybuchu Agathy pięknie widać, jak bardzo zależy jej na Carli i jak przez ten czas zdążyła zacząć traktować ją jak, cytując fragment rozdziału, „przybraną córkę”. To naprawdę piękne, wiedzieć, że pomimo tak nagłego wrzucenia w nieznany świat czarodziejów, z dala od rodziny oraz przyjaciół, Carli udało się zyskać ludzi, którzy jej ich (przynajmniej na jakiś czas) zastępują, dbają o nią i ją kochają. Nasza bohaterka ma niesamowite szczęście i wierzę, że dzięki temu uda jej się wszystkie przeciwności losu przezwyciężyć znacznie łatwiej.
      Z drugiej strony rozumiem też Antoniego – jest prezesem organizacji, a Śmierciożercy mordują coraz większą liczbę osób. W takich dramatycznych wypadkach czasami trzeba myśleć w kategoriach mniejszego oraz większego zła. Agatha ma prawo się złościć (na jej miejscu też bym się złościła, protestowała i robiła wszystko, co w mojej mocy, aby do tego nie dopuścić), jednakże reakcja Antoniego też jest zrozumiała – jest postawiony pod ścianą.
      A już się bałam, że Obdarzeni zaatakowali ich specjalnie. Dostanie nawet zwykłym, niewzmacnianym żadnymi zdolnościami Furnunculusem wydaje się wyjątkowo nieprzyjemne, a co dopiero takim…! Zdolności Scarlette są bardzo przydatne. Jest też trochę zbyt wcześnie, żeby można było cokolwiek mówić o Obdarzonych jako bohaterach, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni i poznamy ich nieco bliżej :-)
      Ach, Peter! Dobrze, że o nim nie zapomniałaś i nie zrobiłaś z niego złego od początku – bardzo mi się spodobało to ujęcie jego obaw, strachu i przede wszystkim rozterek wewnętrznych! Za to masz ode mnie ogromnego plusa. Nigdy nie wierzyłam, że Peter byłby zdolny do bezdusznego pozostawienia przyjaciół w potrzebie, zawsze byłam zdania, że byłby wewnętrznie rozdarty, niezdecydowany i cierpiący. Super!
      Ale ten powracający co chwilę motyw czarnego ptaka… Czyżby jakiś animag? Może Teria…? Intrygujące!

      Rozdział IX
      O, i znowu ten ptak – kruk! Teraz już wiem, że to nie może być przypadek, że pojawia się co chwila i obserwuje bohaterów. Jestem niemalże przekonana, że to jakiś animag, możliwe, że szpieg Czarnego Pana (czyżby Teria? W końcu miała kruczoczarne włosy).
      Ach, nauka podczas przerwy świątecznej – James i Syriusz nie powinni narzekać, sami się na to pisali! Zresztą, chyba lepiej uczyć się eliksirów i szykować do wojny, niż siedzieć, nie robić nic i potencjalnie dać się zaskoczyć ;-)
      Lekcja eliksirów dodała trochę tego potterowskiego klimatu i zrównoważyła twoją własną inwencję twórczą. Podobało mi się. Do tego mnie, podobnie jak i Carlę, bardzo ciekawi, co też James i Syriusz wykombinowali… Coś tak czułam, że prośby nie zadziałają, ale groźby to już coś innego. Sprytnie to Carla wymyśliła, żeby rzucić imię Lily – na Jamesa pewnie podziałało z dwukrotną siłą!
      A ta końcówka… Zawiało grozą. Nie spodziewałam się, że zaatakują tak szybko. Mam wrażenie, że tajemniczy kruk odgrywa tu pewną rolę!

      Usuń
    5. Uf, skończyłam! Trochę mi to zajęło, bo czytałam na raty, pomimo tego, że czytało mi się szybko. Masz fajny styl, bardzo lekki i przyjemny, a przez twoje zdania przechodzi się bez żadnych zgrzytów (no, czasami się trafi jakiś drobny, ale nie rujnuje to całego „rytmu”). Cieszę się, że na razie nie jesteś nastawiona na żaden romans, bo chociaż romanse bardzo lubię, myślę, że w przypadku tej historii na tym etapie byłoby trochę zbyt wcześnie. Podoba mi się relacja Jamesa, Syriusza i Carli, podoba mi się, że Lily nie jest przedstawiana jako wredna, zimna zołza bez serca (uch, jak ja tego w fanfikach nie lubię!), a Peter ma osobowość.
      Przyczepiłabym się tylko do dwóch rzeczy: po pierwsze, do tego, że tekst nie jest wyjustowany, a przez to wprowadzony jest taki… sztuczny chaos, o ile mogę to tak określić. Po drugie, jak już wcześniej wspomniałam, trochę brakuje mi tego potterowskiego klimatu – podoba mi się, że wkładasz w tę historię swoje pomysły, bo sprawia to, że opowieść jest oryginalna i niepowtarzalna, tylko że obecność tak wielu elementów, których w kanonie „Harry’ego Pottera” brak, sprawia, że gdzieś umyka ta wiedza, że jest to fanfiction potterowskie. A więc ode mnie te dwie małe rady: wyjustowanie tekstu i trochę więcej elementów potterowskich :-)

      Na sam koniec życzę ci mnóstwa weny oraz pasji do pisania. Prosiłabym także, o ile to nie problem, o informowanie mnie o nowych notkach, bo czasami powiadomienia od bloggera toną wśród tuzina innych i nie zawsze docierają.

      Pozdrawiam cieplutko
      Mglista

      PS Jeśli byłabyś zainteresowana śledzeniem kolejnego potterowskiego fanfiction, to zapraszam także do siebie na www.krucze-lata.blogspot.com

      Usuń
    6. Hej, hej!
      Hmmmm... Ja też mam taką nadzieję :)
      Ohhh, cieszę się, że ci się podobają opisy bohaterów. Ja na ogół nie jestem śmieszna i nie potrafię rzucać żartami na prawo i lewo, więc jestem bardzo zadowolona, że mi się ta zakładka udała :)

      Prolog
      Właśnie. Nie wszystko kończy się dobrze, o czym zdążyłam się już przekonać. Chciałam, żeby to opowiadanie nie było takie nierealistyczne, dlatego Daniel umarł.
      Właśnie... Spotkałaś się już z motywem przeniesienia do świata Harry'ego... A kiedy ja zaczynałam to pisać, to czegoś takiego nigdy nie widziałam, dlatego postanowiłam trochę fabułę rozbudować :) Ale o tym to się przekonałaś podczas czytania kolejnych rozdziałów :)

      Rozdział I
      Uznałam, że będzie ciekawiej, jeśli napiszę z innej perspektywy.
      Dużo osób myśli, że poznali się dopiero w szkole, ale w końcu to jest FF, a tutaj można wszystko zmienić, prawda? A tak naprawdę, to nie wiem, kiedy się poznali.
      Pomysł z kratami jest całkiem niezły xd
      Tak, rodzice Jamesa dużo dla Syriusza zrobią :)

      Rozdział II
      A czego można się było spodziewać po Syriuszu i Jamesie?
      Ze Snapem sytuacja taka sama jak z Syriuszem. Może kiedyś opiszę, jak się poznali...

      Rozdział III
      Uznałam, że najlepiej będzie mi się pisało, jeśli bohaterowie będą w moim wieku. Nie młodsi, nie starsi, żeby nie było problemów w stylu, że zachowują się zbyt dziecinnie/dojrzale jak na swój wiek.
      James podoba się Carli, ale czy Potter się wokół niej zakręci to nie wiadomo :)
      Też tego nie lubię. Lily często jest przedstawiana jako arogancka, nie miła, egoistyczna, zołzowata dziewczyna, mówiąca, że to inni tacy są. Grrrr... Od razu mnie odrzuca ://
      List dużo pozmieniał w Carli życiu :)

      Rozdział IV
      W kolejnych rozdziałach dużo się dowiesz :) W sumie to już się dowiedziałaś XD
      Muszę przyznać, że nie przepadam za Peterem, ale no nie mogłam go tak po prostu pominąć... W końcu on też był huncwotem.
      Dokładnie. Carla musiała zaufać bardziej swoim przyjaciołom, a tę zmianę będzie widać w kolejnych rozdziałach :)

      Rozdział V
      Niby było napisane, ale według Syriusza, Jamesa, Remusa, Petera i Lily nigdy nic nie wiadomo. Zwłaszcza Black i Evans zabrali sobie to wszystko do serca :) Mimo że taka upierdliwość może czasami być uciążliwa, takie pokrzepiające towarzystwo przyjaciół też ma swoje plusy.
      Czy musiałaby być obserwatorem? Ona jest raczej osóbką, która lubi działać!

      Rozdział VI
      Uznałam, że święta i wakacje u Potterów będą najlepszym rozwiązaniem.
      To zdecydowanie zazdrość.
      Naprawdę? Nawet nie zauważyłam, że cały czas wciskam im naleśniki pod nos. Możliwe, że to dlatego, że bardzo je lubię.
      Ohhhh... Nie... Tego się najbardziej obawiałam. Postaram się to jakoś wyrównać... Mam nadzieję, że dobrze mi to pójdzie.
      A przydadzą się, przydadzą. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, co stanie się w następnych rozdziałach :)

      Usuń
    7. Rozdział VII
      Cieszę się, że świąteczna atmosfera i tobie się udzieliła. Przecież właśnie o to chodzi, kiedy się pisze takie sceny :)
      Carla jest po prostu na tyle optymistyczną osóbka i tak bardzo chce pomagać innym, że reszta ludzi się czuje przy niej swobodnie i bezpiecznie :) Taka prawda o ludziach :(
      Dokładnie o tym pomyślałam wyobrażając sobie ten budynek. W sumie to taka rozsypująca się kamienica jest już dość dużym zabezpieczeniem przed ewentualnymi niechcianymi osobami :)
      Wspaniali przyjaciele, o tak... Żyć nie umierać :)
      Jonathan i pan Antoni są postaciami, do którym poświęciłam bardzo dużo uwagi. Dlatego są tacy oryginalni :)

      Rozdział VIII
      Teria jeszcze się pojawi :) Trochę jej będzie :)
      Tacy przyjaciele i rodzina to skarb :)
      To będzie trudna decyzja dla pana Antoniego :) Choć w głębi duszy dobrze wie, co ma robić.
      Poznamy, poznamy. Obdarzeni będą teraz nieodłączną częścią życia Carli, więc trochę ich będzie.
      HA, nie mogłam o nim zapomnieć, choć bardzo bym chciała.... Trzeba czasami zrobić coś wbrew swojej woli...
      Ooooo! Jesteś pierwsza, która zwróciła na to uwagę. Nawet wstawiłam specjalnie gifa, a reszta nic o tym nie wspomniała. Masz plusa. Ale ja nic nie zdradzę!

      Rozdział IX
      Teraz też nic ci nie powiem xd
      Ale wytłumacz to tym leniom. Oni woleliby grać w Eksplodującego durnia i zajmować się nowymi kawałami, a nie jakieś głupie eliksiry.
      Carla nic nie wymyśliła! Wszyscy chwalą ją, a to ja kazałam jej to powiedzieć xd Dużo się nad tą rozmową głowiłam i w końcu wpadałam na Lily. I już poszło jak z płatka :)
      W następnym rozdziale akcja powinna pędzić jak szalona!


      Cieszę się, że przez to przebrnęłaś. Jakieś zgrzyty będą zawsze, przede mną długa droga, aby je wyeliminować :)
      Postaram się to zrównoważyć, myślę, że kolejny rozdział mi w tym trochę pomoże :)
      A dziękuję bardzo :)
      Będę cię informować, oczywiście :)
      Jestem ci bardzo wdzięczna za tak długi komentarz. Że też ci cię chciało tyle pisać :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  7. No witam.
    Obiecuję, że niedługo skomentuję! Możesz mi wierzyć, ja nigdy nie kłamię w tej sprawie. A tym czasem...
    Zapraszam: http://skazane-na-zapomnienie.blogspot.nl/2016/03/stos-pomienie-i-wieczne-potepienie.html
    Sophie Casterwill

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział, świetny blog. Nie mogę doczekać się dalszego ciągu tej historii. W sumie ostatnio mam przesyt Harry'ego Pottera (o czym pisałam na swoim blogu) i robię odwyk od wszystkiego z nim związanego ale nie potrafię oderwać się od twojego bloga (tak wiem, piszę ten kom baaaardzo późno ale miałam małe problemy techniczne...)
    Życzę duuużo weny na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Link do notki o Harrym Potterze --> http://kotksiazkowyrecenzuje.blogspot.com/2016/02/harry-potter.html?m=1

      Usuń
    2. Ojejku! Dziękuję bardzo za miłe słowa! Naprawdę cieszę się, że ci się podoba, nawet pomimo ostatniego odrzucenia od HP!
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  9. hej <3
    no, coś krótko tym razem wyszło, chociaz rozumiem, że to wina lektury, zatem wybaczam XD
    lekcja eliksirow udana, sama uwielbiam to opisywać, coś jest takiego odprezajacego w pisaniu o eliksirach.
    Rasun za to kojarzy mi się z niektórymi paniami w przychodniach. "jak się nazywa", "co dolega", wszystko bezosobowo i tak jakby sie za karę siedziało. bo Rasun albo zestresowany, albo siedział tam za karę. nie lubię go xD
    nie mam zbytnio do czego się odnieść jeszcze, bo krótko jak juz wspomniałam, więc po prostu poczekam na kolejny rozdział c:
    a co do rozdziału u mnie: miałam mały zastój i nie mogłam napisać ostatniego akapitu. teraz już mam na niego pomysł i to kwestia tego żeby usiąść przed klawiaturą i spisać. poinformuję jak tylko się pojawi <3

    www.theasphodelus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://theasphodelus.blogspot.com/2016/03/14.html
      proszę bardzo, mówisz masz!
      <3

      Usuń
    2. Hej, hej!
      Wyszło krótko.. No wyszło... Ale popatrz – ogarnęłam czcionkę! Tak umiejętnie zmieniam temat :')
      Też lubisz opisywać lekcje eliksirów? No popatrz! Mi też to sprawia przyjemność, chociaż myślę, że do samych eliksirów to bym już się nie nadawała xd
      Też go nie lubię -.- Nikt nie ma go lubić. Ma być znielubioną postacią. Tak. Fajne skojarzenie, ale powiem ci, że nie zachowuje się tak, bo jest zestresowany ani bo siedzi tam za karę. Ale to w późniejszym czasie się okaże :)
      Czekaj, czekaj, mam nadzieję, że pojawi się szybciej :)
      Czyżby mój komentarz zagonił cię do pracy? :)
      Pozdrowionka,
      Bianka! :)


      Usuń
    3. Tak właśnie pomyślałam, że Rasun ma być typem postaci raczej nielubianej. Ale z drugiej strony... fajnie byłoby, gdyby nie był taki czarno-bialy, wiesz chyba o co mi chodzi c:
      Czcionka ogarnięta i jak widziałam na kompie szablon też. nie wiem kiedy to zmieniałaś w każdym razie dopiero dzisiaj zobaczyłam i ogólnie wszystko wygląda teraz schludnie i ładnie c:
      lekcje eliksirow są strasznie przyjemne do opisywania, szczególnie jeśli dana postać pasjonuje się eliksirami xD ale jeśli chodzi o eliksiry tak normalnie to wydaje mi się, że ja dałabym radę, jeśli w rzeczywistości byloby to choć w 1/4 tak uspokajające jak w opisywaniu xd
      i wiesz, chyba trochę mnie pogonil. miałam napisane 5/6 rozdziału i nie mogłam się zabrać za dalszą część, nie miałam pomysłu, coś mi nie szło, czasu nie miałam. tak planowałam od jakiegoś czasu zrobić sobie dzień przerwy i w końcu napisać, a jak jeszcze zobaczyłam że napisałas to uznałam że to dobry moment :D jak widać się udało!

      Usuń
    4. Mam nadzieję, że dzięki temu, co dla niego planuję, nie będzie wyróżniał się na tle postaci nielubianych :)
      Ja widzisz Carla niezbyt się pasjonuje, ale miała moment determinacji, którego efekty oczywiście zniszczyli huncwoci.
      To był bardzo dobry moment, bo długo czekałam na ten rozdział :)

      Usuń
    5. *będzie wyróżniał się xd
      Coś mi się machnęło :)

      Usuń
    6. No cóż, dziewczyny trochę się jak widać od siebie różnią. Ale zabawnie musiałoby wyjść, gdyby umieściło się je obie razem w jakimś crossoverze xD
      no ja mam nadzieję, że się będzie wyróżniał, nie spodziewam się w sumie czegoś innego po tobie. pilnujesz tego żeby nie być przewidywalną :D
      awww, to kochane <3 aż mam trochę motywacji, żeby się ruszyć i dla odmiany szybko napisać kolejny :D

      Usuń
    7. A wiesz, że mogłoby to fajnie wyjść. Mogłybyśmy machnąć jakiś crossover :)
      Pan Rasun będzie miał swoje momenty :)

      Usuń
    8. tak luźno rzuciłam, ale jak tak myślę to mogłoby naprawdę fajnie wyjść :D to co, organizujemy się jakoś gdzieś i myślimy? xD
      no to wyczekuję jego momentów niecierpliwie!

      Usuń
    9. Tutaj masz mojego maila to się dogadamy :)
      bianka.lomnicka@gmail.com

      Usuń
  10. Patrz kto powrócił!
    Czytelniczka marnotrawna przybyła, i pokornie prosi o wybaczenie. Naprawdę żałuję, że komentuję dopiero teraz, ale nie mogłam się zdobyć na komentarz wcześniej. Przez mój chwilowy brak weny nic mi nie wychodziło. Przeczytanie rozdziału u Ciebie odkładałam przez długi czasu, za co jest mi strasznie wstyd.
    Ech... widzę, że ty też masz problemy z weną, tak? Nie przejmuj się! Ja rozdziału drugiego nie dodałam od grudnia (chyba) i wciąż nie dodałam. Ale prawdopodobnie zaczynam odzyskiwać wenę. Mam nadzieję, iż ty też ją prędko odzyskasz. Niemożność napisania czegokolwiek, to najgorsze co istnieje...
    Ale przejdźmy do cytowania!
    ,,– Patrzcie jaki piękny ptak! – krzyknęła Carla, niezbyt pomysłowo zmieniając temat." Carla, jak zawsze wie, co powiedzieć xD
    ,,Ona chyba nie ma takiego sumienia jak ja i nie zawaha się ani sekundy przed poinformowaniem o wszystkim profesora." Kapuś.
    Matko, jak ja nienawidzę takich kapusiów i kujonów! Aż mi nóż się otwiera w kieszeni, gdy o nich pomyślę. Ech, spłoń Lily Evans!
    ,,– Imię – powiedział zimno.
    – Charlotte Blue." Nie jestem pewna, ale tu raczej jest błąd. A Carla podała mu imię i nazwisko, mimo, że on prosił tylko o to pierwsze.
    Okej, koniec z cytowaniem.
    Pamiętasz, jak za którymś razem pisałam, że Twoje postacie są nijakie (mistrz taktu i delikatności, to ja xD)? Teraz mogę powiedzieć, że częściowo udaje Ci się pozbywać z nich "tego czegoś złego". Carla zaczyna się robić taka bardziej... hmm... sympatyczniejsza, swojska? No, ale tylko ona. Wciąż brakuje mi trochę emocji, przemyśleń innych bohaterów i opisów. Jednak jesteś na dobrej drodze! Oby tak dalej, honey!
    Post ten został napisany w takim... trochę melancholijnym, smutnym stylu. Nie pytaj się mnie dlaczego, bo to tylko moje wrażenie.
    Po raz kolejny chciałabym Cię przeprosić. Tym razem za beznadziejny komentarz. Obiecuję, że następnym razem się poprawię!
    Życzę Ci, abyś utopiła się w morzu weny oraz z niecierpliwością oczekuję nn!
    Sophie Casterwill
    PS: Pewnie nie zauważyłaś, ale w poprzednim poście, poinformowałam cię o Twojej nominacji do LBA. Więcej szczegółów na moim blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyno, nie masz za co przepraszać! Warto było poczekać na tak cudowny komentarz! Naprawdę! Przeczytałam go na fizyce i do końca lekcji uśmiech mi z twarzy nie schodził! I właśnie dzięki twojemu komentarzowi oraz temu, że pani z fizyki zapomniała przynieść mój sprawdzian, mój humor jest teraz jeszcze bardziej wyśmienity niż rano, a warto zaznaczyć, że rano był naprawdę świetny :)
      Oczywiście, Carla jest w tym po prostu świetna xd
      Szczerze? Ja też... Ale Lily jeszcze będzie miała swoje momenty, w których pokaże, że wcale nie jest takim kujonem i kapusiem. Poza tym, ona nie robi tego ze złośliwościa, a z dbałości o nauczycieli. Ona, w przeciwieństwie do Carli i huncwotów, widzi zagrożenie w ba... Ekhm, ekhm nie będę spoilerować.
      Masz rację! Tam powinno być imię i nazwisko :) poprawię, kiedy tylko będę miała dostęp do laptopa :)
      Pamiętam, pamiętam, dość mocno się tym wtedy przejęłam xd W sensie, że chcę to bardzo poprawić :) Ufff! Dobrze, że jest coraz lepiej! Dziękuję ci bardzo, że w ogóle zwróciłaś mi na to uwagę. Kolejny rozdział będzie należał do Syriusza, pana Antoniego, Petera i chyba Jamesa i Remusa, bo będę pisała z ich perspektywy, więc mam nadzieję, że dodam im dzięki temu tego czegoś :)
      Melancholijnym? Smutnym? Myślę, że to przez te wzmianki o wojnie, poczuciu winy Carli. Takie mam wrażenie.
      Skoro ten komentarz był beznadziejny, to jaki można nazwać cudownym?!
      Dziękuję! Weny już trochę przybyło, ja mam nadzieję, że i do ciebie ona zmierza :)
      A zauważyłam i już prawie odpowiedziałam na pytania :) Więc w najbliższym czasie LBA sie pojawi! Dziękuję ci bardzo!
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  11. Kurde, Ty mi piszesz,że dopiero dzisiaj się zorientowałaś, iż ósmego lutego Twój blog obchodził rocznicę, a ja teraz się zorientowałam, że już minął ponad miesiąc od pojawienia się rozdziału XD Zgodnie z tradycją nie zostawiłam komentarza, no bo po co, przyjdzie stara i posprząta XD. Ale wiesz, że to jest Twoja wina? Tak! Twoja wina! Prosiłam Cię, żebyś mi przypominała o pisaniu komentarzy, to bida z nyndzą, do jasnej ciasnej! Dlatego, po miesiącu, układam swój zacny zad na fotelu i piszę ten, jakże przejmujący, komentarz XD. Po części mi jednak przypomniałaś, mówiąc o nominacji do LBA... XD ALE TO I TAK TWOJA WINA!!! No, to teraz przejdźmy do konkretów;)
    Dziękuję bardzo za dedykację!^^ Tak się miło zrobiło na sercu! I widzisz, miesiąc temu narzekałaś na Dziada Tadzia, a już jesteś po kartkówce z treści lektury XD (makabrycznej przy okazji). No, więc rozdział zaczyna nam się od lekcji eliksirów z niejakim Alanem Rotem. Czy tylko ja, czytając imię Alan, pomyślałam o profesorze Snape? XD Zrobiłaś to specjalnie, tak, przejrzałam Cię na wylot! Było na kartkówce z angielskiego, tak! Aj soł ju fru! Jes of kors! Tak, owa lekcja eliksirów z początku wydawała się niezła - Carli udaje się uwarzyć eliksir, nie ma Snape'a, Dumbledore otoczył cały wszechświat swoim polem wiecznego szczęścia, żyć nie umierać! Jednak nadchodzi burza, mieszanka wybuchowa, która zmiecie z powierzchni Ziemi nawet samego Hagrida - James i Syriusz. Tak, ówcześni bliźniacy Weasley znowu nabroili i w to wszystko wkręcili biedną Carlę - a biedaczysko tak świetnie sobie radziło! Cała akcja poszła wręcz zawodowo, nikt się nie kapnął, że to ich robota, a reakcja Carli - niczym Kota w butach ze Shreka XD Ach, zapomniałam jeszcze wspomnieć o miłości Carli do Jamesa - taka Telimena i Tadzio;) Kurde, za dużo Pana Tadeusza, oj za dużo... W każdym razie, ja wiem, i Ty mi tutaj szyków nie pozmieniasz - między nimi do czegoś dojdzie i Ty ich nie powstrzymasz! Oni są sobie przeznaczeni jak Harry Potta Voldziowi. Sorry, life is brutal B| W każdym razie, rozdział dolce vita mui bien (czy jakoś tak XD). Zwykłam już mówić "zacnie, aj zacnie", więc, kończąc mój monolog (albo inwokację XD) - zacnie, aj zacnie.
    I pamiętaj - ja wiem, że Ty wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz, że ja wiem, że Ty już masz rozdział w zanadrzu. Więc ten, no... Masz go dodać do końca środy, bo jak nie, to... Chyba już dobrze wiesz;) "Zabiiiłam Syriuusza Blackaa, ahahahahah"...
    No to weny życzę i poproszę jeszcze kolejne opowiadanie, bo poprzednie było genialne!
    Do jutra! Już się mnie nie pozbędziesz, ahahahahahahaahh!!!
    Twój Pan Tadeusz B|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Czyli jednak nie moja wina! Skoro to dzięki mnie przypomniałaś sobie o komentarzu, to powinnam zostać oczyszczona z zarzutów!
      No jestem po, ale wolałabym być chyba przed! Ta kartkówka była straszna! Naprawdę!
      Hahahahahha! Rozwalił mnie ten opis Jamesa i Syriusza xddd Muszę to sobie gdzieś zapisać :))))
      Carla wcale nie jest taka bieda. To jest przecież diabełek w ludzkij skórze! Jakby mogła to by cały hogwart rozwaliła!
      Ola, za dużo Tadzia, oj za dużo! Już ci rymy wychodzą!!!
      Czekaj, bo się pogubiłam xd Ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, że ja wiem, że ty wiesz, że ja mam już rozdział w zanadrzu? A mam! I nawet jest już opublikowany!
      Już ci wysłałam :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  12. No no! Co to za opierdzielanie się?! Rozdział był w lutym a tu już marzec! Co to za pustka? :P
    A, tak w ogóle to czeeeeść :D Niedawno trafiłam do Ciebie i właśnie skończyłam czytać i stwierdziłam, że muszę Cię pospieszyć z nowym rozdziałem, bo bardzo fajnie piszesz :D Ogólnie podoba mi się sam pomysł, może z tymi Bogami nieco przesadzone, ale to coś nowego dla mnie, i z chęcią zobaczę jak to wszystko potoczy się dalej :D
    Jak będziesz miała chwilę to zapraszam do mnie na wttp, co prawda dopiero zaczynam aleeeeee i tak zapraszam :D i koniecznie napisz coś szybko i mnie o tym poinformuj! :D
    https://www.wattpad.com/story/65254133-lily-evans-historia-nieznana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Nowy czytelnik! Jak miło! W każdym razie informuję cię, że nowy rozdział już jest opublikowany! Xd Także z moim lenistwem nie jest tak źle!
      Dziękuję bardzo! Cieszę się, że ci się podoba!
      Oczywiście wejdę w najbliższym czasie :)
      Pozdrowionka,
      Bianka :)

      Usuń
  13. Czeeść! Ola powraca na blogosferę z wszystkimi palcami! :D
    Nie komentowałam tutaj u ciebie ho ho! Zabieram się do pracy!

    Jaki fajny długi rozdział! :)

    Bardzo spodobały mi się słowa pedro:
    "– Nic nie jest w stanie przygotować nas do wojny " po tym jednym krótkim zdaniu, naszło mnie na ogromne refleksje. Sama jestem taką dość uczuciową osobą i rozklejam się przy pierwszej lepszej okazji, więc i tutaj tak mnie naszło na rozmyślania. Zawsze lubiłam czasy Huncwotów, wydaje mi się że właśnie dlatego, że "kręciła" mnie ta wojna i sposób w jaki oni wszyscy w pewnym momencie są zmuszeni żyć ze świadomością, że następnego dnia kogoś w gronie przyjaciół może już brakować. I mimo, że Huncwoci byli świetnymi czarodzijami, mądrymi ludźmi, nie mieli nawet możliwości przygotować się do tak okropnej wojny.
    Och to sie rozpisałam, przepraszam.
    Jejku, akurat jak się jej miał udać ten eliksir i miała zostać, nwm doceniona to ty wszystko schrzaniłaś! :D
    I wiesz co jeszcze? Taki jest plus zaległości na Twoim blogu, że ciekawość mnie zżera, a ja wiem, że szatański plan Jamesa i Syriusza pojawi się w najbliższych rozdziałach i nie muszę czekać tygodni na wyjawienie tajemnicy :D Podobało mi się to, że wpadła na pomysł z zaszantażowaniem chłopaków.
    Ach, no i jeszcze ostatnie słowo w rozdziale: "Zaatakowali" aaaa, jestem mega ciekawa, lecę do następnego rozdziału! <3
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Jeaaahh! Co prawda z jednym sztywnym i dziwnie odstającym do góry, ale z wszystkimi XD
      O!o!o!o!o! Cieszę się, że na nie zwróciłaś uwagę, bo sama dość długo nad nimi myślałam :) Nie masz za co przepraszać przecież, takie właśnie rozmyślenia są najlepsze w komentarzach. To wszystko jest bardzo przykre. Tacy wspaniali i utalentowani ludzie, a musieli żyć w takich okropnych czasach.
      Po prostu Carla nie mogła się powstrzymać i uznała, że jeden eliksir można poświęcić dla świetnego kawału!
      Hahahahaha, to zawsze jest taka zaleta XD Możesz od razu czytać sobie dalej i nerwy nie muszą cie zżerać XD

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic