środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział XV

Carlę obudził dźwięk otwieranych drzwi. Gwałtownie zeskoczyła na podłogę, żeby zobaczyć wściekłą postawę swojej rudej przyjaciółki, która stanowczym i trochę spiętym krokiem wpadła do ich dormitorium i rzuciła się na swoje łóżko.
– Coś się stało? – spytała Blue, unosząc do góry jedną brew.
W odpowiedzi usłyszała tylko jęk stłumiony jaśkiem, który Lily przycisnęła sobie do twarzy.
Usiadła na skraju łóżka Evans i mocnym szarpnięciem odebrała jej poduszkę. Dziewczyna w ogóle nie zareagowała, a jej głowa opadła bezwładnie na materac.
– Teraz mów, bo cię wcześniej w ogóle nie rozumiałam – rozkazała blondynka, nie zwracając uwagi na fakt, że przyjaciółka jeszcze nie powiedziała do niej nic konkretnego.
– Pokłóciłam się z Potterem – odparła, przekręcając głowę w jej stronę, tak aby mogła ją dobrze widzieć.  – Trochę przesadziłam, bo to w końcu nie jego wina, że w Zakazanym Lesie był ten potwór, ale nakrzyczałam na niego, że mnie do tej wycieczki namówił, choć dobrze wiedział, że ja za takimi rzeczami nie przepadam, a on na to, że przecież mogłam mu odmówić i olać go tak jak kiedyś – powiedziała na jednym wdechu, a w jej oczach pojawiły się łzy.
Carla pokiwała ze zrozumieniem głową. Zauważyła, że Lily zaczęło zależeć na przyjaźni z Potterem i że teraz żałowała, iż w przeszłości nie dopuszczała do siebie chłopaka i olewała go, za każdym razem go raniąc.
– Mógł mi tego nie wypominać… – jęknęła. – Przecież ja się staram, żeby to wszystko naprawić…
Blue bardzo żałowała, że nie potrafi pocieszać ludzi. Chciała powiedzieć coś, aby Evans poczuła się trochę lepiej, ale nie umiała dobrać odpowiednich słów. ,,Będzie dobrze” wydawało jej się takie banalne i oklepane, więc postanowiła nie mówić nic. Po chwili zastanowienia położyła się obok przyjaciółki i wpakowując się pod kołdrę, przytuliła się do niej.
Ciche łkanie, które do tej pory wydobywało się z ust Lily, ustało, a rudowłosa uniosła głowę, spoglądając na Carlę z determinacją w oczach. Blue bardzo ucieszyła się, bo wyglądało na to, że mimo jej braku umiejętności w pocieszaniu ludzi, jednym gestem od serca udało jej się polepszyć stan przyjaciółki.
– Już dobrze. Nie ma leżenia, jest piękny dzień – stwierdziła Evans, kiedy wygramoliła się z łóżka i spojrzała przez okno, za którym słońce oświetlało białe błonia. – Nie będziemy rozpaczać – rozkazała i, chwytając pierwsze lepsze ubrania z kufra, udała się do łazienki doprowadzić się do względnego porządku.
Carla jednak nie poszła w jej ślady. Żal było jej Lily, ale dobrze wiedziała, że dziewczyna sama zawiniła. Nie powinna oskarżać o ten atak Jamesa, który akurat w tej sprawie miał rację. Mimo że to on ją namówił do pójścia do lasu, to była tylko i wyłącznie jej decyzja, za którą poniosła odpowiedzialność. Poza tym Evans musiała się nieźle namęczyć, żeby wyprowadzić Pottera z równowagi do takiego stopnia, że ten z całą miłością, jaką darzył dziewczynę, przypomniał jej o starych przewinieniach.
Lily przynajmniej zrozumie, jak Potter czuł się przez ostatnie kilka lat, będąc odrzucanym i olewanym. Może im to nawet wyjdzie na dobre?


~~~~~~~


Można by z ogromną pewnością stwierdzić, że osoba, która odważyłaby się postawić stopę w dormitorium Gryfonów z piątej klasy, byłaby narażona na wielkie niebezpieczeństwo. Po podłodze walało się dosłownie wszystko – począwszy od ubrań w pośpiechu wyrzuconych z kufrów przez dwójkę chłopaków, którzy tego dnia wstali wyjątkowo wcześnie, przez szczoteczki, pasty do zębów i karty z Czekoladowych Żab, po wygenerowane podczas codziennych czynności śmieci, takie jak zakrętki, papierki czy opakowania po jedzeniu.
Mimo że niejedni bardzo odważni i pewni siebie wycofaliby się stamtąd przerażeni chaosem, Peter, który właśnie się obudził, miał na twarzy uśmiech. Dopiero po chwili jego usta wykrzywiło zdumienie, ponieważ zauważył puste łóżka pozostałych kolegów. Na ogół nie wstawali przed nim, więc co takiego mogło się stać, że dzisiaj zrobili wyjątek? Zmarszczył brwi zaniepokojony, postanawiając ich poszukać.
Zerwał się z łóżka, rozmyślając o swoich aktualnych problemach. Miał ich dość sporo, ale największym było porwanie rodziców. Rozmawiał już o tej sprawie z Dumbledorem, który obiecał mu, że zrobi co w jego mocy, aby ich odnaleźć, ale poszukiwania trwały już bardzo długo, a wieści o zaginionych nie było. Pettigrew martwił się o nich okropnie, ponieważ wiedział, że porwali ich Śmierciożercy, którzy zdolni byli do różnych, naprawdę okropnych rzeczy. Nie mieliby litości dla dwójki starszych ludzi, więc Peter bał się, że już nigdy ich nie zobaczy. Starał się jednak wyrzucić te niezbyt pozytywne myśli z głowy, wierząc, że starania dyrektora nie pójdą na marne.
Obiecał sobie jednak, że jeśli Dumbledorowi nie uda się odnaleźć rodziców, zrobi to sam z pomocą przyjaciół czy bez.
A jakby tego wszystkiego było mało, do jego problemów dochodził także Syriusz Black. Mimo że fakt, iż przyjaciele mu wybaczyli, sprawił, że poczuł się trochę lepiej, nie wszystko wróciło do normy. Nie dało się nie zauważyć, że jako jedyny z ich grupy nie miał zamiaru odpuścić mu popełnionego błędu. O ile Carla, Lily i Remus zachowywali się w stosunku do niego tak jak wcześniej, a James odnosił się z tylko lekką rezerwą, to Syriusz ostentacyjnie pokazywał, że on Peterowi już nigdy nie wybaczy. Cały czas mu docinał – to się wyśmiewał, to popychał go, udając, że niechcący, to ignorował sam fakt jego bytu, to rzucał mu złośliwe i kpiące spojrzenia. Krótko mówiąc – starał się pokazać, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. I wyjątkowo dobrze mu szło – Pettigrew już miał dość, a przecież od powrotu nie minęło wiele dni.
Podszedł do kufra i zrezygnowany usiadł na nim. Nie miał pojęcia, co powinien robić. Bardzo chciał, aby wszystko wróciło do normy, ale wiedział, że jest to niemożliwe – pomimo że Blue, Lupin i Evans zachowywali się w stosunku do niego lepiej niż mógłby sobie wymarzyć, nie wspominali o tym, co działo się przed kwaterą organizacji. Przez to wrażenie, że jego przyjaciele ukrywają przed nim istotne tajemnice, czuł się trochę wykluczony z towarzystwa, ale zdawał sobie sprawę, że to i tak duża poprawa, w tym momencie nic z tym nie zrobi. Jego koledzy mogli mu zaufać ponownie, ale na pewno nie w najbliższym czasie. W przyszłości – owszem, istniała taka możliwość – teraz – niekoniecznie.
A docinki Syriusza na pewno nie poprawiały mu humoru. Już wystarczająco dużo przebolał, jego wyrzuty sumienia były naprawdę ogromne, a teraz Black jeszcze musiał mu przypominać popełniony błąd.
Poczuł jakieś głuche uderzenie, jakby coś znajdowało się w jego kufrze i obijało się o jego ściankę, ale zignorował je, będąc zbyt pogrążonym w swoich myślach.
Z jednej strony nie dziwił się Blackowi. Nie zachował się przecież odpowiednio, zawiódł ich, nie przychodząc im z pomocą. Z drugiej – jego kara była i tak już wystarczająco duża, żeby znosić jeszcze pokpiwania Syriusza.
Musiał zrobić coś, aby to wszystko zakończyć. Musiał w jakiś sposób udowodnić im, że jest wart ich zaufania. Musiał przekonać, że tamta sytuacja była tylko jednorazowym błędem, którego żałował od samego początku. Musiał pokazać, że bez względu na strach stanie u ich boku do walki ze Śmierciożercami i Voldemortem.
Podczas walki z mutantem pozostał z nimi, choć nie udało mu się zbytnio wykazać odwagą, ponieważ prawie od razu zemdlał, co było dla niego dodatkowym upokorzeniem i powodem do kolejnych pokpiwań Syriusza. A byłaby to idealna okazja to naprawienia błędu!  Wątpił, aby takie wyrażenie lojalności wystarczyło, aby z powrotem całkiem przekonać do siebie przyjaciół i zdobyć ich dawne zaufanie.
Kręcąc głową ze zrezygnowaniem, ponownie stanął na podłodze i postanowił poszukać przyjaciół. Otworzył kufer i krzyknął przeraźliwie, kiedy wyleciały z niego małe, niebieskie stworzonka, które zaczęły dźgać go i szczypać, chichocząc złośliwie. Po chwili kilka z nich uczepiło się jego ubrań i uniosło wysoko, aż pod sufit. Przerażony krzyknął jeszcze raz, a w jego głowie huczała tylko jedna myśl.
Syriusz Black.

~~~~~~~~

Kiedy Carla i Lily doprowadziły się do porządku, zeszły po schodach do pokoju wspólnego Gryfonów. Od razu rzucił im się w oczy Syriusz, który, siedząc na kanapie przy kominku, z chytrym uśmiechem na twarzy szeptał coś do Jamesa i Remusa. Evans zmrużyła oczy, zauważając Pottera.  W pomieszczeniu nie przebywał nikt inny, więc dziewczyny podeszły do nich, choć rudowłosa zrobiła to bardzo niechętnie i z ociąganiem.
– Jak się czujesz, James? – rzuciła Carla na samym początku. – Co kombinujecie? – spytała, wykrzywiając usta w przebiegłym grymasie. – Jakiś nowy żart?
Black podrapał się po głowie niezdecydowany. Spojrzał na Blue jakby ze zdenerwowaniem, a dziewczyna uniosła brwi. Dlaczego Syriusz zachowywał się tak dziwnie?
– Co jest? – Zmarszczyła czoło, jednak odpowiedź nadeszła bardzo szybko – krzyk, który dobiegł ze strony dormitoriów chłopaków, był na pewno powodem niezdecydowania Gryfona.
Evans od razu odwróciła się i pobiegła w kierunku, z której dochodził. Carla rzuciła się za nią, naprawdę obawiając się, co może tam ujrzeć. Normalnie nic takiego by jej nie przejęło – w końcu nie raz i nie dwa pomagała huncwotom w ich kawałach, a takie krzyki były normalnymi reakcjami osób, które padały ich ofiarą, jednak nietypowe zachowanie Blacka wywołało u niej niemały niepokój i sprawiło, że zareagowała właśnie w taki sposób.
Jak się miało zaraz okazać, słusznie.
Wpadła do dormitorium piątoklasistów, to tam spodziewając się znaleźć źródło zamieszania. Drzwi, które pchnęła, wkładając w to siłę całego rozpędu, uderzyły w ścianę z ogromnym hukiem. Od razu w jej stronę poleciała chmara niebieskich stworzonek, ale udało jej się przed nią uchylić. Lily, która znalazła się w pomieszczeniu chwilę przed nią, wytrzeszczyła na to oczy, wyciągając z kieszeni szaty różdżkę. Blue rzuciła się w stronę Pettigrew, który, wijąc się, wisiał w powietrzu, i chwyciwszy go za nogi, spróbowała ściągnąć na ziemię.
Lily chyba udało się w końcu zatrzymać chochliki, ponieważ wszystkie zastygły w bezruchu. Peter upadł na ziemię, przygniatając przy okazji Carlę, ale dziewczyna nie przejęła się tym całkowicie – była zbyt zaślepiona furią, jaka ogarnęła ją w tym momencie. Momentalnie zrzuciła z siebie biednego Petera i wypadła z dormitorium tak szybko, jak przed chwilą do niego wbiegła.
– Black, coś ty narobił? – Usłyszała jeszcze zmartwiony głos Remusa, zanim wpadła do pokoju wspólnego.
Zaciskając pięści, stanęła przed Syriuszem i pchnęła go w klatkę piersiową tak, że zaskoczony chłopak cofnął się kilka kroków do tyłu.
Zadarła głowę do góry, czując, jak cała czerwieni się z wściekłości, która się w niej gotowała. Black spoglądał na nią z obojętną miną, ręce wcisnąwszy w kieszenie, jakby to nie on podłożył chochliki Peterowi. O ile to możliwe, ignorancja Syriusza sprawiła, że zagotowało się w niej jeszcze bardziej, a Blue miała ochotę zedrzeć z twarzy chłopaka ten beznamiętny uśmieszek.
– Black, ty skończony idioto – syknęła cicho, widząc, że twarz Blacka przez chwilę wykrzywił grymas złości. – Dlaczego mu to robisz?! Nie możesz zrozumieć, że Peter żałuje tego, co zrobił?!
Syriusz spojrzał na nią z góry. Jego wargi były zaciśnięte, jakby starał się przed czymś powstrzymać, próbował zatrzymać słowa, które cisnęły mu się na usta. Carla wiedziała, że jest zły. Widziała, że w kieszeni jego dłonie zacisnęły się w pięści, a w oczach niebezpiecznie tlił się ogień gniewu.
– Masz coś do powiedzenia? – warknęła. – Może powinieneś go przeprosić?
Przez chwilę przez twarz Blacka przemknęło niedowierzanie. Już nie mógł się opanować i nadal utrzymywać swojego obojętnego uśmieszku. Usta wykrzywił grymas oburzenia, a Carla od razu wiedziała, że to zdanie przelało czarę, do końca uraziło dumę Syriusza i wywołało między nimi konflikt, który naprawdę trudno będzie rozwiązać.
Każde z nich przecież miało swoje racje i nie będzie chciało przyznać się do żadnych swoich błędów.


~~~~~~~~


Syriusz nie mógł znieść ostatnich słów Carli. Przeprosić tego małego tchórza? Nigdy w życiu! Nie potrafił  ich przetrawić, nie mógł zrozumieć, dlaczego je wypowiedziała. Musiał przyznać, że trochę go to dotknęło, zwłaszcza, że nie potrafił wybaczyć Peterowi właśnie przez uczucia, którymi darzył Blue. Coś zawrzało w nim z wzburzenia i już chciał to wszystko wygarnąć dziewczynie, kiedy odezwał się James.
– Hej, spokojnie, Blue. Przecież nic się nie stało, a ty jesteś tak czerwona, że wyglądasz jak Snape, kiedy nasłaliśmy na niego ożywione zbroje dwa lata temu – zaśmiał się Potter, przeczesując ręką włosy, a Black w duchu podziękował mu za tą szybką interwencję, bo uchroniła go od słów, które pogorszyłyby jeszcze sytuację między nim a Carlą.
Blue momentalnie odwróciła głowę, kierując pioruny strzelające w jej oczach w stronę Pottera. Chłopakowi przeszło przez myśl, że wygląda teraz jak jego mama, Agatha, kiedy jest zła, co go trochę przeraziło i uciszyło.
– Nie wtrącaj się, Potter! – wykrzyknęła, całkiem nie panując nad swoimi emocjami. – Masz może coś do powiedzenia na swoją obronę?! – zwróciła się ponownie do Syriusza. – Czy może dalej będziesz męczył Petera, zachowując się jak skończony palant?
O tak, miał dużo na swoją obronę. Problemem była jedynie jego dumna, już mocno urażona, która nie pozwoliła mu na przyznanie się do pobudek, które kierowały nim podczas dokuczania Pettigrew. Przecież w takim momencie nie powie Carli, że się o nią martwi, że boi się, iż może ponownie zostać opuszczona i nie poradzi sobie z takim ciosem. Nie było takiej opcji.
– Nie rozumiesz, że mu wybaczyłam i dałam drugą szansę, bo na nią zasługuje? – ciągnęła głosem pełnym rozdrażnienia. – Nie możesz pojąć, że po prostu popełnił błąd jak każdy normalny człowiek? Nigdy nie popełniłeś błędu? Może jesteś taki nieomylny?
Syriusz zacisnął pięści tak mocno, że aż zaczęły boleć go palce. Nie powstrzymało go to jednak przed wypowiedzeniem kolejnych słów, które rozpętały między nimi okropną burzę.
– Świetnie. Po prostu świetnie. Pomagam ci, walczę dla ciebie przeciwko Śmierciożercom, narażam się na śmierć i jedyne co otrzymuję w ramach wdzięczności to krzyki i nazywanie palantem?! Świetnie! – wykrzyknął, nie mogąc powstrzymać buzującego w nim gniewu.
            – Nie musiałeś tego robić – wypaliła, a jej oczy lekko się zaszkliły. – Nikt cię o to nie prosił.
            Spojrzała w jego oczy, a on dojrzał na jej twarzy złość wymieszaną z bólem i żalem. Zdał sobie sprawę, jak bardzo ją zranił ostatnimi słowami, i nawet przez jedną krótką chwilę chciał coś zrobić, żeby to wszystko obrócić w żart, ale zaraz to uczucie zostało stłumione przez kolejną falę gniewu, która na niego spłynęła.
            Carla jeszcze przez chwilę spoglądała na niego, zapewne czekając, czy nie doda jeszcze czegoś, co zmieniłoby obecną sytuację, ale nie słysząc niczego z ust Syriusza, odwróciła się i szybkim krokiem, jakby powstrzymując się od biegu, wyszła z pokoju wspólnego. Trzasnęła za sobą portretem Grubej Damy, która zaczęła przeklinać jej zachowanie, a huk echem rozniósł się po pomieszczeniu.
            – Chyba, stary, trochę przesadziłeś – James przerwał ciszę, która zapadła  w pokoju zaraz po wyjściu dziewczyny, i położył rękę na ramieniu nieruchomego Syriusza, chcąc pokazać, że będzie przy nim w tych niezbyt przyjemnych chwilach, które miały nadejść.

~~~~~~~~

       Nie obracała się za siebie, chcąc jak najszybciej wydostać się na świeże powietrze. Odprowadzona podnieconymi rozmowami postaci z portretów, wypadła na błonia i wzięła głęboki oddech, ciesząc się mroźnym zapachem śniegu i odległym szumem drzew w Zakazanym Lesie. Mimo że nie założyła kurtki, nie przejmowała się zimnem, które otoczyło całe jej ciało, piekąc jej ramiona i szczypiąc policzki – w tym momencie pragnęła tylko znaleźć się na chwilę sama, odpocząć i uciec jakoś od myśli, które kłębiły się w jej głowie.
Ostatnimi czasy problemy spadały na nią niczym grad, a ona przestała sobie z nimi radzić. Dopiero co stoczyli bitwę ze Śmierciożercami, a już zaatakował ich jakiś mutant, który na pewno z Voldemortem miał wiele wspólnego. Remus mówił, że takie monstrum musiało być stworzone przez czarodzieja, co tylko potwierdzało jego powiązanie z Czarnym Panem. Przez cały czas czuła się winna, że wciągnęła w takie bagno swoich przyjaciół, zamęczała się tym bezustannie, a teraz dodatkowo na jej plecach osiadł ciężar kłótni z Syriuszem. Jego słowa, w których jej to wszystko wytyka, odbijały się w jej głowie, tworząc swojego rodzaju echo.
Ze złością kopnęła śnieg, który wzleciał w powietrze, żeby po chwili, migocząc i obracając się w chaotycznym tańcu, opaść z powrotem na ziemię.
Nie rozumiała, jak mógł jej to zrobić. Jak mógł być tak okropny, żeby wspominać o ryzyku, które ponoszą, towarzysząc jej, skoro dobrze wiedział, że zamęczała się tą sprawą przez kilka ostatnich tygodni. Swoją drogą, prawdą było, że nigdy go nie prosiła o pomoc. Sam ją oferował i mimo że nie protestowała i bardzo się z niej ucieszyła, nie zmuszała go do niczego. Mógł zostać bezpiecznie w domu jak Peter, a ona by to zrozumiała. W końcu nie wszyscy chcieli ponosić aż tak wielkie ryzyko, prawda? To było całkiem naturalne, że ludzie bali się o swoje życie.
Po jej policzkach popłynęły łzy, które po chwili zatrzymały się na brodzie i zamarzły. Zdała sobie sprawę, jak bardzo jest jej zimno, więc nie chcąc się przeziębić, ponownie weszła do zamku i zamknęła za sobą wrota.
Nie będę przez niego płakać, postanowiła, ocierając dłonią wilgotne oczy, ale nawet te silne słowa nie powstrzymały jej przed uronieniem jeszcze jednej małej łzy.
Teraz miała ochotę jedynie na zakopanie się pod ciepłą kołdrą w swoim łóżku i spędzenie w nim całej zimny. Tam by jej nikt nie dorwał. Ani Black, ani Voldemort, ani jej przyjaciele, z którymi nie chciała teraz w ogóle rozmawiać. Jedynym zagrożeniem byłaby Lily, ale przecież mogłaby ją zbyć kilkoma mruknięciami i niemiłymi odzywkami.
Była tak pochłonięta swoimi myślami i planami na chwilowe odizolowanie się, że nie zauważyła młodszego chłopaka, który wyrósł przed nią jak spod ziemi, potrącając ją nieznacznie. Zachwiała się lekko, ale zaraz udało jej się złapać równowagę.
– Przepraszam – mruknęła i już miała zamiar wyminąć chłopca, ale ten zastąpił jej drogę.
Podniosła wzrok. Młody Krukon nie wyglądał na więcej niż dwanaście lat. Miał potargane brązowe włosy, krzywy nos, który został złamany przynajmniej w dwóch miejscach, i duże, niebieskie oczy, które teraz przypatrywały jej się z  zainteresowaniem.
– Charlotte Blue? – spytał, a kiedy pokiwała głową, wcisnął jej zrulowany kawałek pergaminu do ręki. – Coś się stało?
No tak, musiała wyglądać jak kupka nieszczęść. Na pewno miała rozpaczliwy wyraz twarzy, zaczerwienione oczy i sine od zimna usta. Nic dziwnego, że chłopak pytał się o jej stan.
– Timothy Tross – przedstawił się, wyciągając w jej stronę rękę, a ona uścisnęła ją, pociągając nosem.
I nagle zachciała się zwierzyć temu ufnie spoglądającemu w jej oczy chłopakowi. Normalnie by pewnie przeszła obok, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi, ale w tym momencie miała mu ochotę powiedzieć o wszystkich swoich problemach.
Przysiadła na kamiennej posadzce, oparła się plecami o zimną ścianę i włożywszy głowę między kolana, powiedziała:
– Pokłóciłam się z przyjacielem.
Chłopiec przykucnął obok niej,  i nadal nie odwracając wzroku od jej twarzy, spytał:
– Tak? A o co?
– Powiedział mi coś bardzo niemiłego – odparła, zdając sobie sprawę, że przecież nie mogła powiedzieć mu, co takiego wytknął jej Syriusz.
Timothy zmarszczył brwi.
– A wiesz, dlaczego tak powiedział? Bo na ogół przyjaciołom nie mówi się niemiłych rzeczy bez powodu.
Carla spojrzała na niego, zastanawiając się nad przyczyną takiego zachowania Blacka. Czy to przez to, że nazwała go palantem? Czy może zdenerwował się tak, bo miał już inne problemy na głowie? Przecież jemu także musiało być bardzo ciężko po wydarzeniach ostatnich dni.
Ale to go przecież nie tłumaczyło. Nie zmieniło tego, jak bardzo ją zranił. Nawet stres i presja wywołana atakiem Śmierciożerców, i spotkaniem z mutantem nie usprawiedliwiały go w oczach Blue. Co prawda poczuła się może trochę lepiej,  trochę bardziej spokojna, kiedy uświadomiła sobie ten fakt, ale w środku nadal bolały ją słowa Blacka.
– Dziękuję ci – powiedziała, kiwając głową. – Trochę mi pomogłeś.
Timothy uśmiechnął się do niej dumny z siebie.
– Poradzisz sobie? – spytał, podając jej rękę i pomagając wstać.
Przytaknęła, a chłopiec odwrócił się i rzuciwszy krótkie ,,Powodzenia”, poszedł w swoją stronę.
Carla jeszcze jakiś czas stała w miejscu, pogrążona w swoich myślach wpatrując się w pusty korytarz. Po chwili otrząsnęła się i spojrzała na rulonik obwiązany bordową wstążką, który dostała na samym początku od Alberta. Uniosła jedną brew, nie wiedząc, co może tam znaleźć. Nie spodziewała się przecież żadnej wiadomości od profesorów.
Dopiero po chwili przyszło jej do głowy, że może być to związane z walką z mutantem i podpaleniem znacznej części lasu.
Rozwiązała wstążkę, rozwinęła pergamin i zaczęła czytać list napisany lekko pochyłym pismem.
Westchnęła głośno. Nie pomyliła się. Wyglądało na to, że czeka ich kolejna wizyta w gabinecie dyrektora w przeciągu zaledwie kilku dni.

~~~~~~~~~

Scarlette Unimyth zapadła się w brązowy fotel i przykryła żóltym pledem. Mogła spokojnie przyznać, że pokój wspólny Puchonów był bardzo przytulnym miejscem, a po chwili zastanowienia stwierdziła nawet, że wolała go od tego Gryfonów. Wszystko tutaj było takie spokojne i przyjazne. Krzesła przykryte cienkimi, beżowymi narzutami zachęcały, żeby na chwilę na nich przysiąść i porozmawiać z pozostałymi Puchonami, ciepłe płomienie aż prosiły, żeby wystawić do nich ręce, a draperie okalające okna przyciągały do siebie, chcąc pokazać, jakiego pięknego widoku strzegą. To wszystko wydawało się dziewczynie tak swojskie i tak przyjazne, że mogłaby spędzić tutaj resztę swojego życia.
Otworzyła książkę, którą wypożyczyła z biblioteki i zaczęła czytać. Świat mitologii celtyckiej pochłonął jej myśli i odciął od zewnętrznego świata. Od kiedy dowiedziała się prawdy o pochodzeniu swoich mocy i powiązaniu z bogiem Teutatesem, zaczęła zgłębiać swoją wiedzę na ten temat. Początkowo wypytywała Terry’ego o wszystko, co wiedział, a później sama zaczęła czytać księgi poświęcone mitologii celtyckiej. Przez kilka lat jej pobytu w kwaterze PWD udało jej się przestudiować naprawdę wiele lektur, lecz w hogwarckiej bibliotece znalazła jeden egzemplarz, który wcześniej nie wpadł w jej ręce. Dlatego teraz nie chciała tracić czasu i wykorzystała pierwszą chwilę samotności, aby ponownie odwiedzić świat panteonu celtyckiego.
            Panteonu bóstw celtyckich nie można jednoznacznie usystematyzować. Zajęcie przez Rzymian u progu naszej ery terenów celtyckich (Galia, Iberia oraz część wyspy Brytanii) zaowocowało pewnymi zmianami w tej mitologii. Bóstwa celtyckie powoli utożsamiano z rzymskimi, ich role, funkcje oraz cechy zmieniały się wraz z postępem romanizacji. Jedynie w Irlandii mitologia celtycka nie zmieniła się w takim stopniu, ponieważ Rzymianie nie dotarli na ich tereny.
            Scarlette przerzuciła kilka stron, stwierdzając, że bardziej ciekawią ją bóstwa niż historia mitologii celtyckiej. Rozejrzała się po pokoju wspólnym leniwym wzrokiem, ale nie dostrzegła niczego nadzwyczajnego. Paru starszych Puchonów rozmawiało ze sobą, siedząc na szerokim parapecie okna, Layla, nieśmiała dziewczyna, która mieszkała z nią w dormitorium, skrobała coś na pergaminie, ale oprócz tego nie działo się nic ciekawego. Dziewczyna powróciła do swojej lektury, zaczynając od części zatytułowanej Stare bóstwa żeńskie.
            Riannon – czczona w Brytanii bogini śmierci.
            Epona – bogini uosabiająca zarówno cechy solarne jak i chroniczne. Imię Epony pochodzi od celtyckiego słowa ,,klacz” i to właśnie na koniu najczęściej ją przedstawiano. Niekiedy trzymała w ręce także róg obfitości, niemowlę lub owoc.
            Danu – iryjska bogini obfitości i płodności, ale jednocześnie podziemna bogini śmierci.
            Czytała dalej, aż natknęła się na boga Teutatesa, z którym to była związana. Objaśnienia jego funkcji w książkach zawsze napawały ją dumą. Podobnie było i w tym wypadku – dbanie o jedność uważała za bardzo ważną i odpowiedzialną funkcję. Cieszyła się, że została przywiązana do właśnie tego boga, a nie jakiegoś boga niezgody lub kłamstwa. Kim by wtedy była? Czy zachowywałaby się tak samo jak teraz? Czy wpłynęłoby to na jej charakter w takim stopniu, że byłaby całkiem inną osobą? Nie wiedziała tego, nigdy nie poznała odpowiedzi na takie pytania, mimo że te napadały ją bardzo często.
            Naraz poczuła, że kanapa, na której siedziała, zapadła się trochę pod wpływem dodatkowego ciężaru, który się na nim znalazł. Oderwała wzrok od książki i spojrzała w bok; to Pedro usiadł obok niej.
            – Cześć – rzucił krótko, a ona uśmiechnęła się.
            Hiszpan był dla niej jak starszy brat. Od kiedy jej rodzice zginęli, a ona trafiła do kwatery PWD, opiekował się nią, jakby była jego prawdziwą siostrą. Mimo że początkowo nie sprawiał przyjaznego wrażenia, ponieważ jego twarz zawsze pozostawała nieporuszona i niewyrażająca żadnych emocji, okazał się bardzo troskliwym przyjacielem. To on pomagał jej, kiedy nie potrafiła zapanować nad swoimi mocami, to on pocieszał ją w trudnych chwilach, kiedy tęskniła za rodzicami. Oczywiście był jeszcze Terry, który także zawsze starał się być dla niej miły i okazać jej zainteresowanie, ale to z Pedro związała się bardziej.
      Podciągnęła nogi pod brodę i wtuliła się w chłopaka, zastanawiając się nad sprawą, która zajmowała jej myśli przez większość czasu. Nie wiedziała, jak powiedzieć o swoich rodzicach przyjaciołom. Ten temat był dla niej bardzo bolesny i nie rozmawiała o nim z nikim innym oprócz Pedro. Wiedziała, że musi o nich w końcu im powiedzieć. Już i tak martwili się po aferze w Pokoju Życzeń, więc zasługiwali na jakiekolwiek wyjaśnienia. Nie lubiła jednak o tym rozmawiać, więc spodziewała się, że będzie czekała ją trudna rozmowa.
            Westchnęła głęboko.
         Va a estar bien. Będzie dobrze – stwierdził Pedro, jakby czytał w jej myślach. Z kamienną twarzą wpatrywał się w płomienie tańczące w kominku, a Scarlette nie wiedziała, czy czasem nie powiedział tego do siebie. – Na pewno – dodał i, o dziwo, uśmiechnął się z nadzieją.

~~~~~~~~


            Carli niestety nie udało się zbyć Lily półsłówkami, na co bardzo liczyła. Evans chyba nie rozumiała, że Blue chciała być sama i nie zamierzała wychodzić ze swojego łóżka przez kolejne kilka dni, wszystkie czynności łącznie z jedzeniem wykonując pod kołdrą. Rudowłosa stała nad nią, kiedy ta próbowała spełnić swoje pragnienia, i wpatrywała się w nią tak intensywnie, że Carla, mimo grubej warstwy pościeli, która miała ochronić ją przed światem, czuła na swoich plecach jej wzrok. Chyba czekała, aż podniesie się, spojrzy na nią i pogada.
            Jeszcze chwilę odczekała, licząc, że Lily odechce się torturowania jej, ale kiedy doszła do wniosku, że dziewczyna nie odejdzie, póki Blue nie pozwoli sobie pomóc, poruszyła się nieznacznie i wysunęła głowę spod kołdry.
            Od razu zmrużyła oczy, ponieważ poraziła ją jasność, jaka panowała w pokoju. Ponownie zachciało jej się schować w ciemnościach, ale Evans jej na to nie pozwoliła. Zdarła z niej kołdrę w wyjątkowo bestialski sposób i usiadła na skraju łóżka.
        Położyła dłoń na jej ramieniu, zapewne zastanawiając się, jak odpowiednio dobrać słowa, żeby Carla poczuła się jak najlepiej.
            – Cóż, powiem ci tylko, że wpakowaliście się w niezłe bagno – stwierdziła, nie przejmując się dosadnością tych słów. – I po dzisiejszej akcji z Potterem całkiem cię rozumiem. Wiem, że czujesz się zraniona, że jest ci okropnie smutno, ale coś mi się wydaje, że Syriusz tak wcale nie myślał. Że on tak naprawdę wcale nie żałuje tego, że ci pomaga.
            Blue odwróciła się na plecy i spojrzała z bólem na przyjaciółkę.
        – A skąd to niby wiesz? Przecież on powiedział coś całkiem innego – powiedziała głosem pełnym żalu i rezygnacji.
       Evans popatrzyła na nią, jak na wariatkę, jakby jej przyjaciółka właśnie stwierdziła, że jest parującą kupą smoczego łajna.
            – Przecież jest twoim przyjacielem, prawda? Widać, że jesteś dla niego bardzo ważną osobą i że naprawdę cię lubi.
           Carla zmarszczyła czoło w zamyśleniu, analizując w myślach słowa przyjaciółki.
          – Co nie oznacza oczywiście, że masz mu tak o przebaczyć – Lily dodała prędko. – Wiem, że dodatkowo jesteś na niego wściekła i to jest całkiem normalne, ja też jestem zła na Pottera. Ale nie możesz przez to wszystko siedzieć w dormitorium, tracić swoją codzienną radość i izolować się od reszty przyjaciół. Przecież świat się nie kończy na jednej kłótni, tak? – spytała, a Carla pokiwała niepewnie głową. – Uwierz mi, lepiej ci będzie, kiedy zajmiesz się czymś bardziej twórczym i kreatywnym od leżenia i wylewania smutków w poduszkę.
            Carla westchnęła głośno, ale posłusznie podniosła się. Lily miała rację – nie powinna zamykać się w sobie, to jej nic nie da. Przecież dalej może cieszyć się życiem, może pożartować ze Scarlette, zmusić do rozmowy Pedro, podyskutować z Remusem czy choćby usiąść przy kominku i spędzić czas na czytaniu książki. Każda z tych opcji dzięki Lily wydała jej się dużo lepsza od użalania się nad swoim losem, choć jeszcze przed chwilą miała ochotę tylko na zrobienie prowizorycznej nory z kołdry i zakopanie się w niej na kilka dni.
Nie mogła ukryć, że i Timothy, chłopiec pełen ufności i bezpośredniości, bardzo jej pomógł. W dwóch zdaniach zawarł tyle, że poczuła się trochę lepiej i pewniej.
Dlatego teraz, spoglądając na pełną nadziei twarz Evans i przypominając sobie dumę i szczęście na twarzy młodego Krukona, kiedy oznajmiła mu, że jest lepiej, postanowiła zrobić to dla nich.
         – Masz rację – stwierdziła, wstając z łóżka i spoglądając na Lily. Co ona by zrobiła bez pomocy przyjaciółki? – Nie będę się przez niego izolować – dodała i z nowym zapasem energii dziarskim krokiem opuściła dormitorium.


~~~~~~~~

        Jeszcze tego samego dnia Lily, Carla, Remus i Peter w pośpiechu przemierzali hogwarckie korytarze, aby na czas dotrzeć na spotkanie z Dumbledorem. Cały czas nerwowo poprawiała torbę, mimo że ta wcale nie zsuwała się z jej ramienia, przygryzała wargę i wyginała sobie palce. Była zestresowana. Denerwowała się wizytą, obawiała się konsekwencji, jakie dyrektor wyciągnie z ich wyprawy. W końcu przebywanie w Zakazanym Lesie było surowo zabronione, a coś podpowiadało Evans, że spalenie znacznej części lasu wcale nie poprawi ich sytuacji. Spodziewała się także, że walka z mutantem zainteresuje profesora, ale na pewno nie będzie brana pod uwagę jako okoliczności łagodzące.
          Zerknęła na swoich przyjaciół, którzy raczej nie wydawali się tak spięci jak ona. No tak, zdążyli się już przyzwyczaić do szlabanów, które w ich życiu były na porządku dziennym. W tym momencie Carla śmiała się z jakiegoś żartu Remusa, a Peter wesoło podskakiwał obok nich, całkowicie nie przejmując się zbliżającym się spotkaniem.
         W tym momencie żałowała, że nie może być tak beztroska jak jej przyjaciele. Może nie mogła zachować przynajmniej względnego spokoju, bo bardziej zależało jej na opinii poukładanej i zorganizowanej uczennicy?
      Zanim dotarli do gabinetu dyrektora, w głowie miała ułożonych już kilka przebiegów rozmowy, a każda kolejna kończyła się dla niej gorszymi konsekwencjami i coraz większym wyrzutem w oczach Dumbledora.
      Nie byli pierwsi. Przed biurkiem dyrektora siedzieli już Scarlette i Pedro. Dziewczyna lekko gawędziła z siwym profesorem, wychwalając atmosferę, wygląd i jedzenie Hogwartu. Dyrektor machnięciem ręki zaprosił ich, aby także usiedli. Lily rozejrzała się niepewnie po gabinecie. Nie bywała tutaj często, a na pewno nie w takich okolicznościach. Pomieszczenie miało kształt owalny. Regały z książkami i różnymi magicznymi przedmiotami sięgały aż do wysokiego sufitu. Na ścianach wywieszone zostały portrety dawnych dyrektorów Hogwartu, którzy teraz przyglądali im się z zaciekawieniem lub nieskrywaną satysfakcją. Lily odszukała wzrokiem Tiarę Przydziału, teraz spokojnie leżącą na szafce za biurkiem. Wróciła pamięcią do pierwszego dnia, kiedy została przydzielona do Gryffindoru, i uśmiechnęła się na samą myśl o tamtym doświadczeniu.
       – W takim razie czekamy jeszcze tylko na Jamesa i Syriusza – oznajmił Dumbledore, po czym w pomieszczeniu zapadła całkowita cisza.
            Naraz przyszedł jej do głowy okropny i przeraźliwy pomysł. A co jeśli zostaną wydaleni ze szkoły? W końcu spalenie części Zakazanego Lasu to nie byle jakie przewinienie.
            Ale co by wtedy z nimi poczęli? Co by było z ich bezpieczeństwem? Wiadome było, że na Carlę, Scarlette i Pedro polował Voldemort, nigdzie przecież nie byli tak bezpieczni jak w Hogwarcie.
          Wyrzuciła ten pomysł z głowy. Nie, Dumbledore by tego nie zrobił. Nie zrobili przecież nic aż tak złego, żeby od razu zostać wyrzuconym ze szkoły. Poza tym poinformowaliby ich o tym wcześniej, a nie dopiero następnego dnia, prawda?
           Mimo że w głowie Lily pojawiało się wiele argumentów, udowadniających, że jednak nie opuszczą Hogwartu, nie mogła całkiem wyrzucić z głowy tej paraliżującej myśli.
             Ponownie spojrzała na twarze swoich przyjaciół. Trochę się uspokoiła, widząc, że reszta była całkowicie opanowana, a Carla wręcz rozluźniona.
         Nagle drzwi otworzyły się, a do gabinetu wpadli zdyszani James i Syriusz. Musieli biec, żeby nie spóźnić się na spotkanie. Lily zauważyła, że Black powiódł wzrokiem po zebranych, na chwilę zatrzymując się na Carli, ale dziewczyna nawet nie zwróciła na niego uwagi – była zbyt zajęta cichą rozmową z Pettigrew.
            – Usiądźcie, proszę – powiedział dyrektor, wskazując ręką na wolne krzesła. – Zapewne wiecie, dlaczego się tutaj zebraliśmy. Wyjście do Zakazanego Lasu i podpalenie jego części będzie surowo ukarane. Szlabany rozdzieli między was profesor McGonagall i profesor Sprout, opiekunki waszych domów.
          Spojrzał na ich zrezygnowane twarze, pewnie każdy już sobie wyobrażał, ile klas będzie musiał wyczyścić, w ilu szafkach przetrzeć kurze i ile płytek przejechać mokrą szmatką.
         – Przejdźmy jednak do meritum – ciągnął. – Oczywiste jest dla mnie, że nie podpaliliście tych drzew z własnego widzimisię. Chciałbym wiedzieć, co stało się w Zakazanym Lesie.
            Wymienili między sobą spojrzenia i nieznacznie wzruszyli ramionami. Nie mieli nic do ukrycia.
           – Zaatakował nas jakiś mutant – oznajmił Remus w prostych słowach, aby nie skomplikować sprawy. – Wydaje nam się, że był połączeniem inferiusa i hmmmm... wampira, ale przewyższał te stworzenia wielkością. Inferiusy boją się ognia, więc użyliśmy go, aby się obronić – wytłumaczył i zamilkł na chwilę. Po chwili dodał jeszcze: – A spalenie kawałka lasu było tylko skutkiem ubocznym naszej obrony.
     Dumbledore uśmiechnął się blado, ale na jego twarzy widoczne było zaniepokojenie spowodowane słowami Lupina. Pewnie dyrektor doszedł do podobnego wniosku co oni. Mutant został stworzony i przysłany przez jakiegoś czarodzieja, a pierwszą osobą, jaka nasuwała się na myśl, był oczywiście Voldemort.
           Dumbledore podrapał się po brodzie. Inferiusy zawsze wykonywały zadanie, które zadał im twórca. Miały znaleźć i zabić. Albo złapać. Nie był przekonany, która opcja była lepsza dla jego podopiecznych. Ale wiedział jedno. Teraz miał już pewność, a obawiał się tego od samego początku ich pobytu w szkole.
          Choć dyrektor nic nie powiedział, nie wyraził głośno swoich myśli, Lily wyczytała je z jego objętej obawą twarzy. Była pewna, co tak zmartwiło Dumbledora, choć jednocześnie wolałaby tego nie wiedzieć. Zbyt bała przyznać słuszność tej myśli, za bardzo lękała się konsekwencji, które się z nią wiązały.
Hogwart przestawał być dla nich bezpieczny.           
           

~~~~~~~~

           Witam wszystkich!
           Jak mijają wam wakacje? Wiem, że jestem spóźniona, przepraszam was za to bardzo, ale wyjechałam i nie miałam jak opublikować rozdziału. Już mam większą część kolejnego, więc nie musicie się martwić, następny post będzie znacznie szybciej. A dokładnie za dwa tygodnie, kiedy znowu będę miała internety!
            Pocieszeniem jest to, że rozdział jest dłuższy niż ostatnie :)
       Obiecałam trochę sytuacji z Carlą i Syriuszem na czele, no to macie, proszę bardzo. Mam nadzieję, że się z nich cieszycie :)
       Co ja gadam. Obawiam się, że naślecie na mnie jakieś inferiusy czy inne potwory, które mogłyby mnie zlikwidować. Ja chcę jeszcze trochę żyć.
            Było za to trochę przyjaźni Carli i Lily. I trochę Petera martwiącego się o swoich rodziców i męczącego się z Syriuszem. I chochliki się wyjaśniły. No i Scarlette. Wiem, że ta część mogła być trochę nuda, ale warto wiedzieć więcej na temat mitologii, z którą mamy do czynienia. Będzie więcej takich fragmentów. Aha, te pisane kursywą fragmenty o mitologii celtyckiej zostały zainspirowane tekstem ze strony http://fronsac.republika.pl/mitologie/celtycka.htm. Za poprawność zdania po hiszpańsku nie odpowiadam! Mam jednak nadzieję, że ta nauka nie poszła na marne, i dobrze skleciłam proste zdanie w czasie przyszłym XD
            Mam nadzieję, że się spodobał rozdział. Piszcie w komentarzach, co myślicie. Z każdego będę się ogromnie cieszyć, bo, przyznaję, mam głód komentarzowy. W kolejnym rozdziale więcej Pedro! Możliwe, że powstały jakieś problemy z formatowaniem, ale rozdział dodaję w ekstremalnych warunkach z komórki, więc wybaczcie. 
            Pozdrowionka,
            Bianka!

18 komentarzy:

  1. pierwsza pozdrawiam serdecznie xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej! <3
      minął prawie pełny miesiąc od zaklepania miejsca, a ja robię sobie przerwę w pisaniu rozdziału, którą mam zamiar wykorzystać na nadrobienie paru komentarzy!
      zacznijmy od początku, czyli od Evans, która - jak to zwykle bywa - musiała w relacji z Jamesem namieszać. Carla trafnie to ujęła - rzeczywiście, Lily była sama sobie winna, ale ujmuje mnie to, że dziewczyna się tym rzeczywiście przejęła, a nie (jak to często bywa) strzeliła focha i jeszcze czekała na przeprosiny. dobra, może James nie powinien jej wypominać tego, skoro się starała i w ogóle, ale czasem takie rzeczy same spływają na język podczas kłótni...
      dalej: CHOCHLIKI. wielbię ten pomysł, zresztą mi Petera wcale nie jest żal. niestety, nie potrafię podejść do niego obiektywnie gdy wiem, co zrobi później xd w każdym razie cudnie opisałaś jego przemyślenia, to jak stara się doprowadzić wszystko do normy, chociaż z raczej marnym skutkiem.
      reakcja Carli fantastyczna, nie dziwię się, że Syriusz na poczatku raczej nie mógł z siebie zbytnio wydusić słowa - w końcu ta konfrontacja nie należała do przyjemnych, a i nie warto jeszcze bardziej prowokować. szkoda tylko, że to potem nadrobił... chociaż uważam, że Carla przesadziła z tym "nikt cię o to nie prosił". to nie jest rzecz, którą chce się usłyszeć, gdy poświęca się dla kogoś, no nie? w każdym razie masz ich pogodzić .-.
      Timmy jest taki kochany <3 sama chciałam wprowadzić u siebie jakiegoś dzieciaka, mam nadzieję, że nikt nie oskarży mnie o plagiat xD dobrze, że miała się komu wygadać, czasem łatwiej jest to zrobić, kiedy mówi się to obcej osobie.
      bardzo podobał mi się opis pokoju wspólnego Huffu, a że nie było go w książce, miałaś tu sporą dowolność. aż poczułam, jaki jest przytulny, chociaż i tak wolę ten gryfoński xd
      fajnie, że przy ogromie akcji i tak dalej wskazujesz też teorię związaną z bogami, to wg mnie potrzebne. a relacja Scar i Pedro mnie urzeka, kochani są <3 coś w stylu Jamesa i Syriusza, takie rodzeństwo.
      Carla i Lily są naprawdę świetnymi przyjaciółkami, obie siebie wyciągają spod kołdry i pomagają w niespędzeniu pod nią wieczności xD a i upór Lily w dowiadywaniu się, o co chodzi i wierceniu Carli dziury w brzuchu bardzo mi pasuje do jej postaci.
      koncowka rozdzialu bardzo dobitna, ogólnie ostatni akapit mi się podobał. przypał u dyrektora to jedna z tych scen, które są obowiązkowe w opowiadaniu o huncwotach, czy to tylko moje wrażenie? xD ale ogólnie sprawa z tą hybrydą niezbyt ciekawa, skoro nawet dumbledore się martwi, to coś jest bardzo nie tak.
      lecę dalej <3

      Usuń
    2. Evans mimo wszystko potafi zauważyć swój błąd. W kłótni ją trochę poniosło, a najlepszą osobą, na którą można było zwalić odpowiedzialność był James, ale teraz kiedy ochłonęła, zdała spbie sprawę, że postąpiła głupio i to ona zawiniła.
      A dziękuję bardzo. Mi też go nie jest żal. Nie potrafię się do tego zmusić.
      Obydwoje przesadzili. Każdy z nixh powiedział o zdanie za dużo, dlatego tak głupio wyszło. Jakby się skończyło na dokuczaniu Peterowi, to Carli pewnie by przeszła taka wielka złość na Blacka, ale w takim wypadku...
      A co jeśli ich nie pogodzę? Co mi zrobisz?
      Nikt cię nie ozkarży Xd uważam że takie młodsze dzieci są czasami bardzo ważne! I tutaj tak mi pasował, nie mogłam spbie odmówić :)
      Ja też chyba wolę salon Gryfonów. Już się z nim związałam xd
      Tyle przyjaźni, że hoho! Bo Lily to taki mały uparciuch. I w takich sprawach nie odpuści.
      Nie tylko twoje XD Mi sie wydaje ze huncwoci znaja gabinet dyrektora na pamięć Xd

      Usuń
  2. Heyka!
    Tego bloga zobaczyłam dzisiaj, no i, żeby nie owijać w bawełnę, tak spodobał mi się pierwszy rozdział, że przeczytałam następne, od razu! Swoją drogą, sama chciałabym przeżyć coś takiego jak Carla..
    Dołączam się do próśb (raczej narzekania i błagania) innych
    komentatorek: ma być Charlotte + Syriusz!
    Będą mieć trójkę dzieci, i będzie śliczna rodzinka, jak z obrazka!
    Zrozumiano?!
    ...Ok, trochę przegięłam...
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Będzie dwójka dzieci.
    Co do rozdziału, zaczyna mi się robić żal Petera...Przy fragmencie z Timothym, ja takie cuś : "O kurczę, on zabiera Charlotte Syriemu!" xd Jestem jakaś zwariowana...
    Nie wiem, co by powiedzieć, dodam tylko tyle, że czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!

    ~Jeanny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Przepraszam, że tak późno odpisuję, ale nie było mnie w domu od miesiąca XD
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Cieszę się, że ci się tak podoba!
      Przynajmniej nie jesteś osamotniona w tych błaganiach!
      Spokojnie, mają dopiero 15 lat... Jeszcze czas na dzieci XD
      Spokojnie, trochę póki co dla niej za młody XD Nie ma obaw!

      Usuń
  3. Ups. Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie przeczytałam rozdziału XIV. Przepraszam, już to nadrobiłam.
    To dlatego nie rozumiałam, o co chodzi z tą kłótnią…

    Ogólnie to uwielbiam jak bohaterowie na siebie wrzeszczą. Serio. Więc sceny kłótni czytałam z wypiekami i uśmiechem na twarzy. A te inferiusy… brzmią ciekawie!

    Czasami zdania są aż za długie… szczególnie jak przeplatając się imiesłów przysłówkowy i czasownik, i znowu imiesłów, i znowu czasownik… I można sie pogubić w zdaniu. A i z interpunkcją też mogą się zrobić problemy wtedy. Było kilka sytuacji, że przedzieliłabym je na pół.

    No to tradycyjnie: Czasu, żebyś miała kiedy pisać, chęci – żeby Ci się chciało i weny, żebyś w ogóle pisała :D
    Pozdrawiam serdecznie :*
    http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Haha, nic nie szkodzi!
      Cieszę się, że ci się podobało, bo trochę trudno mi się pisało ten fragment...
      Postaram się je skracać! Ale to prawda, mam tendencję do sklecania długich zdań!
      Dziękuję, dziękuję, dziękuję!
      Pozdrowionka!

      Usuń
  4. Hej ho!
    Biedna Lily. Ta sytuacja z Potterem to niezły impas i naprawdę trudno powiedzieć, żeby któraś ze stron miała przewagę. Wiadomo, niby nikt nikogo nie zmuszał, ale presja otoczenia to już dośc, żeby zrobić głupotę.
    Szkoda mi Petera. W kontekście Huncwotów, zawwsze miałam wrażenie, że był napiętnowany już od początku - zawsze gorszy, zawsze mniej odważny, zawsze mniej utalentowany i niedoceniany. Tym bardziej jawne odrzucenie ze strony Syriusza musi być bolesne.
    Tym bardziej, jeśli ma się takie sposoby jak chochliki... Merlinie, on chyba naprawdę nigdy nie dorośnie.
    Cudnie, że Carla stanęła w obronie Pettigrew, w końcu ktoś powinien pozostać rosądny, no ale NAPRAWDĘ, czy Syriusz musiał dyskutować?! Wiadomo, że Carla ma rację i koniec. Tym bardziej szkoda, że obie strony mają z tym problem i naprawdę trudno coś z tym zrobić. Kłótnia stulecia, ale co zrobić!
    Timothy był przesłodki, więc chcę go więcej. Uświadomił Carli pewne istotne kwestie, więc tym bardziej należy mu się wyjątkowa rola!
    Twój opis pokoju wspólnego Puchonów był tak plastyczny i przyjemny, że aż sama chętnie bym w nim sobie posiedziała. Przy kominku, z książeczką i herbatką, mmm...
    To bardzo dobrze, że Scarlette tak poważnie podchodzi do swoich mocy i stara się o nich dowiedzieć tyle, ile się da. Kiedy w sumie nie wiadomo do końca, co potrafisz, trzeba szukać w różnych źródłach. Przy okazji my też mieliśmy okazję dowiedzieć się wiele o mitologii celtyckiej - ja całkiem dobrze orientuję się w greckiej i egipskiej, ale o celtyckiej nie miałam do tej pory zielonego pojęcia, więc z ciekawością przeczytałam to, co nam przygotowałaś.
    Pięknie potrafisz pokazać jak ważna jest przyjaźń w życiu człowieka. Wydaje się to rdzeniem tej historii, bo wszyscy są od siebie w pewien sposób uzależnieni i chociaż nie zawsze potrafią to okazać i zachować się odpowiednio, to jednak łączy ich wspaniałe i silne uczucie. Widać to było szczególnie przy scenie, kiedy Lily brutalnie zmusiła Carlę do wysłuchania kilku słów prawdy i dziewczyna odżyła :) Czasami tak niewiele potrzeba.
    Kurczę, nie spodziewałam się, że ten mutant mógł zostać przez kogoś wysłany na polowanie. To faktycznie bardzo niepokojąca i straszna informacja, ciekawe co zrobi z nią Dumbledore. W każdym razie końcówka rozdziału była mocna i baaaardzo mi się podobała :) Czekam niecierpliwie na dalszy ciąg!
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Nawet kiedyś pisałam o tym w rozprawce... O presji otoczenia XD
      Wiesz co? Zdarzają mi sie momenty, w których jest mi go żal... Chyba nawet kiedyś ci o tym pisałam... Ale (tak jest jedno ale, i to dość poważne) najczęściej chcę go po prostu zabić. Doceńcie więc to, że jeszcze żyje!
      Taaak, Syriusz i jego pomysły...
      Musiał. Taka natura mojego Syriusza XD Tak, ma rację. Chociaż w tym wypadku... kiedy znam przyszłe zdarzenia... po prostu jestem za SYriuszem XD BO NIE LUBIĘ PETERA.
      Pewnie się jeszcze kiedyś pojawi. Tak samo jak parę pobocznych postaci, które się gdzieś przewinęły.
      Miałam chyba wtedy wenę, bo jakoś dobrze mi się go pisało. Dziękuję ci bardzo!
      To dobrze, bo obawiałam się, że trochę przynudzę. Ale doszłam do wniosku, że trochę wiedzy wam nie zaszkodzi!
      Miło że zauważyłaś! Tak naprawdę często skupiam się na wątkach przyjaźni, lubię o niej pisać. A za ten fragment należą się podziękowania L, bo to dzięki niej się pojawił :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. To znaczy... To nie jest tak, że popieram zachowanie Syriusza. Tak to trochę zabrzmiało i chcę to jak najszybciej wyjaśnić. Po prostu nie potrafię współczuć Peterowi. Nie potrafię i już. I myślę, że też nie potrafiłabym mu wybaczyć podobnie jak Syriusz. O to mi chodziło.

      Usuń
  5. Jestem :)
    Jejkuuu... to już połowa wakacji ;/ przepraszam, że Ci się wyżalam, ale mnie to przeraża. Zaraz znów szkoła i mniej czasu na blogowanie ;/ Ale cóż... przejdę lepiej do komentowania :D
    Szkoda mi się zrobiło Lily. Dlaczego tak zawsze jest, że gdy relacje Jily są dobre, to któreś z nich musi coś zepsuć? Dlaczego? :D
    W tym rozdziale Syriusz był wyjątkowo irytujący. Ja rozumiem, że zawiódł się na Peterze, ale nie może ciągle się na nim wyżywać. To nie jest w porządku, tym bardziej, że Peterjuż swoje wycierpiał :/
    Te chochliki były paskudne. I bardzo dobrze, że Carla powiedziała Blackowi kilka słów prawdy. Szkoda tylko, że padło o zdanie za dużo i Black jak zwykle zrobił z siebie idiotę xD
    Pojawienie się Timothy'ego było idealne. Dobrze, że wytłumaczył Carli pewne kwestie. Po za tym, jest taki słodziusi ^^
    Bardzo podobały mi się opisy Scarlette. Tak swoją drogą, to czytanie mitologii celtyckiej bardzo mnie zaciekawiło i jak kiedyś skończę swojego bloga (a z tym można sobie poczekać xD) to przeczytam wszystkie mitologie, jakie tylko wpadną mi w ręce :D
    Miło, że Lily była taka natarczywa :D Wiem, że to dziwne, ale dobrze, że zainterweniowała i Carla nie była skazana na chowanie się w łóżku :D Mimo wszystko, przyjaciele muszą się wspierać :)
    No wiadomo, szlabany im się należały. Sprawa z tym czymś jest skomplikowana i odrobinę przerażająca, więc mam nadzieję, że już więcej nasi bohaterowie nie spotkają jakiegoś wampiro-inferiusa :D
    Rozdział czytało się baardzo szybko. Czekam na następny :)
    Pozdrowienia i zapraszam do siebie :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Mnie przeraża fakt, że kiedy pisałaś ten komentarz była połowa wakacji, a teraz zostały już tylko dwa tygodnie... Przepraszam za takie opóźnienia, ale nie było mnie miesiąc w domu...
      Bo musi być jakaś drama XD Nie wyobrażam sb ich związku bez kłótni. Poza tym na kimś musiałam się wyżyć.
      No to nie jest w porządku, ale nie jest mi żal Petera. Jestem bezduszna i w ogóle wiem. Ale inaczej nie potrafię.
      No zrobił. Pamiętasz jak mówiłam o wyżywaniu sie na Jily? Chyba mi nie starczyło XD
      Timothy górą!
      CIeszę się, że cię tą mitologią zaciekawiłam. Naprawdę się cieszę.
      MUSZĄ MUSZĄ MUSZĄ! Przyjaźń taka ważna XD
      Nie wiadomo co mi jeszcze do głowy wpadnie... BUAHAHHAHA
      Do db wpadnę zaraz jak znajdę czas. A nie mam go zbyt dużo... Ale śpieszę się!
      Pozdrowionka!

      Usuń
  6. Hejo,
    Wracam sobie z zaświatów, a tu kolejny rozdział u Ciebie! Yay! Nie no żart, jeszcze nie umarłam. Jeszcze. Po prostu byłam za długo nieobecna na bloggerze i teraz mam tak straszne zaległości, że masakra. Serio. Czuję się jakbym naprawdę tak dziwnie wróciła życia blogowego.
    A co do treści...
    Ja Cię zamorduję! Zemszczę się tak bardzo za tę kłótnię Syriusza z Carlą. Nawet mam taki świetny pomysł... moja zemsta ukaże się w siódmym rozdziale na moim blogu buahahahaha!
    Heh... w sumie nie wiem co jeszcze na pisać. Cierpię na zastój weny od miesiąca piszę siódmy rozdział i powiem Ci, że to jest jedna wielka masakra. Co chwila to kasuję...
    ale koniec użalania się nad sobą.
    Rozdział jest jak zawsze świetny, mimo że Cariusowy wątek jest dość smutny ;(
    Jak zawsze nie znalazłam u ciebie ani jednego błędu.
    Pozdrawiam i przepraszam za tak marny komentarz. Postaram się poprawić
    Koteł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Pierwsza kwestia, którą muszę poruszyć to zaległości u ciebie... przepraszam, przepraszam! Nie było mnie w domu od miesiąca i po prostu nie miałam jak przeczytać i skomentować... Ale niedługo do cb wpadnę!
      ... CHyba zaczynam się bać... NIE. NIE. NIe możesz nikogo zabić. ani okaleczyć. NIe rób tego.
      Dziękuję, dziękuję! Carius teraz bd smutny trochę. Ale cóż. Bywa że się zakochani kłócą XD
      Twój komentarz nie był marny XD
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. Nie no spoko, (może) nie zabiję cię przecież za to, że nie było cię w domu.
      Z niecierpliwością będę czekała na twoje komentarze :)
      Tak trochę mnie nęci, żeby ci zaspojlerować co nie co ze śmiercią i okaleczaniem, ale się powstrzymam. W każdym razie moja zemsta jest jeszcze słodsza :*
      Pozdrawiam
      zdecydowanie Evilcat

      Usuń
    3. Oh, dziękuję! Doceniam twoją łaskę!
      Ja juz wiem co. Ja przeczytałam twoją siódemkę, a komentarz już się pisze. Ty jesteś jakimś geniuszem zła!
      Ale żaby nazywać czarny charakter moim imieniem? Aż taka jestem zła? xD

      Usuń
    4. Buahahahaha!!!
      Jestem po prostu Evilcat :> To Cię nauczy, by nie robić smutnych scen z Cariusem xD

      Usuń
  7. Hej, hej!
    Z tej strony Zośka Kasterwil.
    Długo by tłumaczyć, dlaczego piszę to z innego konta, więc chciałabym cię jedynie zaprosić na mojego nowego (słyszę już ten przeciągły jęk i niewypowiedziane pytanie: kolejny?) bloga o siostrach. Oczywiście, jeśli będziesz miała chęci c:
    Z poważaniem,
    мємєηтσ мσяι

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic