niedziela, 6 września 2015

Rozdział I

       Zbetowała Nique Em.

        Sierp księżyca już od dawna widniał na czarnym niebie i oświetlał dachy kamienic i ulice Londynu. Póki co widać było błyszczące gwiazdy, ale z daleka nadpływały chmury, żeby pogrążyć miasto w jeszcze większym mroku. Panowała cisza, nie można było usłyszeć żadnego szurania butów, żadnych głosów, krzyków pokłóconych małżeństw, żadnego skrzypienia otwieranych drzwi, żadnego miauczenia bezdomnego kota. Mogło się wydawać, że na ulicy Pokątnej, która zawsze tętniła życiem, nie znalazłoby się żywej duszy, lecz w ciemnym zaułku siedział jedenastoletni chłopak. Nie ruszał się. Wpatrywał się przed siebie nieobecnym wzrokiem.
        Nazywał się Syriusz Black. Pochodził z arystokratycznego rodu, który szczycił się tym, że od wielu lat nie został splamiony brudną krwią. Rodzice chłopaka wymagali od niego nienawiści do mugoli i pogardy wobec zdrajców krwi. Ale on się od nich różnił. W przeciwieństwie do swojej rodziny nie zwracał uwagi na pochodzenie innych czarodziejów. Nie kochał swoich rodziców, nie chciał znać swojego brata, nie tolerował ich poglądów, nie podobało mu się jak traktują innych czarodziejów, jak się wywyższają ze względu na czystość krwi. 
        Jutro miał pojechać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Chciał należeć do Gryffindoru. I to właśnie spowodowało kłótnię. Rodzice nie mogli uwierzyć, kiedy im to oznajmił. Tak wyszło, że wybiegł z domu i  znalazł się aż tutaj, w ciemnej uliczce, w środku nocy, sam ze swoimi myślami.
       Prawie sam. Bo oto z wielkim trzaskiem, w widowiskowy sposób wylądował przed nim jakiś chłopak. Mógł być w wieku Syriusza. Black nie widział go zbyt dobrze, bo wokół panowała nieprzenikniona ciemność. Dostrzegał tylko ciemnobrązowe, rozczochrane włosy.
       – Hej! Jestem James Potter – przedstawił się chłopak. Syriusz był pewien, że przez chwilę, pomimo gęstego mroku, zobaczył w oku przybysza zawadiacki błysk.
       – Syriusz Black. Co ty robisz tu o tej godzinie? – spytał podejrzliwie.
       – O to samo mógłbym spytać ciebie.
       – Ale ja byłem pierwszy.
       – Zostawiam pamiątkę po sobie Londynowi przed wyjazdem do Hogwartu. Przecież nie mogą o mnie zapomnieć – powiedział, a Syriusz znów zobaczył ten błysk. Stwierdził, że sam ma podobne spojrzenie, kiedy planuje jakąś drakę. – Teraz twoja kolej.
       – Uciekłem z domu po kłótni z rodzicami. Jutro zamierzam wrócić, bo ktoś musi zabrać moje rzeczy do Hogwartu – zaśmiał się. – A co to za pamiątka?       – Zaraz się przekonasz.
       – Ile masz lat?
       – Jedenaście.
       – Hmmm. – James zmrużył oczy. – Dziwne, powinno już wybuchać...
       – Co wybuchać? – spytał z zaciekawieniem Syriusz.
       – Oh, chodź pokażę ci! Masz miotłę? To świetnie! Lecimy!

                                                      ~~~~~~~~~~~~
        
        Przelatywali nad dachami sklepów na ulicy Pokątnej, aż dotarli na plac przed bankiem Gringotta. A tak właściwie na bagno, bo placu nie było nigdzie widać.                – Kieszonkowe bagno? – spytał Syriusz.
        – A owszem, podoba ci się?
        – Tak! Jak mogłoby mi się nie podobać?!
        James wyprostował się, dumny z pochwały.
        – Ale to nie koniec. Odlećmy trochę, bo zaraz wybuchnie!
        – Co wybuchnie?! – spytał po raz drugi tej nocy Black i odleciał nad kopułę banku.
        – Niespodzianka!
        I w tym momencie z samego środka bagna wystrzeliły fajerwerki. Huk był przeraźliwy, ale widok oszałamiający. Syriusz nigdy nie widział tak niesamowitego pokazu sztucznych ogni. Różnokolorowe, błyszczały się i układały w najdziwniejsze wzory. Raz był to czerwony smok, raz bukiet kwiatów. Chłopak patrzył na to z otwartymi ustami.
        – Chodź, lecimy! One się nie skończą, póki ktoś ich nie wyłączy. A ja nie zamierzam tego robić. Ludzie przez bagno będą mieli poważny problem z dostaniem się pod fajerwerki  Uśmiechnął się zawadiacko. Kiedy sztuczne ognie oświetliły twarz chłopaka, Syriusz mógł się jej lepiej przyjrzeć. Nosił okrągłe okulary. Miał orzechowe, duże oczy, w których Black dostrzegł wesołe iskierki. Dzięki ładnym rysom i szczeremu uśmiechowi wyglądało na to, że mógł wyrosnąć na przystojnego mężczyznę.
        James ruszył, a Syriusz podążył za nim. Lecieli dobre pół godziny miotła przy miotle, kiedy dotarli do domu Pottera.  Wielka posiadłość z białego marmuru, z czarnym dachem robiła ogromne wrażenie. Kiedy dotarli do drzwi, James odezwał się:
        – Zapewne nie chcesz wracać do domu, więc możesz przenocować u mnie. Tylko wcześnie rano będziesz musiał się zmyć po swoje rzeczy. Tak żebyś zdążył. – Uśmiechnął się chłopak. Syriusz bardzo się ucieszył z rozwiązania problemu, nad którym myślał całą drogę do domu Jamesa. – Tylko na miłość boską bądź cicho, bo rodzice nie wiedzą, że mnie nie ma.
        Potter pchnął czarne drzwi ozdobione płaskorzeźbami, a te lekko się otworzyły, cicho skrzypiąc. Weszli do eleganckiego przedpokoju, w którym znajdowały się jedynie biały, puszysty dywan, czarna, drewniana komoda z lustrem i schody. Całą drogę do pokoju Jamesa, znajdującego się na pierwszym piętrze, przeszli na palcach i na szczęście nikt ich nie usłyszał. Rzucili się na łóżko chłopaka i momentalnie usnęli.


~~~~~~~~~~~

        – James Potter!!!!! Wstawaj!!! Co ty sobie wyobrażasz?! Obudź się!!! Jak mogłeś uciec z domu w środku nocy?! Gdzieś ty się podziewał?! Kto to w ogóle jest?! Znasz tego chłopca?!
       Do uszu zaspanego jedenastolatka dochodziły tylko pojedyncze słowa z tej fali pytań, którymi zarzucała go jego mama, Agatha. James... Mogłeś... Nocy... Ty... Jest... Chłopca... Potter przetarł oczy i popatrzył na swoją mamę. Na twarzy kobiety malowała się nieograniczona wściekłość. W orzechowych, dużych oczach tańczyły iskierki złości. Agatha swoje długie, czarne, proste, lśniące włosy z grzywką odgarnęła za odstające uszy, co nic dobrego nie wróżyło. James zauważył kiedyś, że podczas awantur właśnie tak jego mama układa włosy.
        Obok Agathy stał jego ojciec – Tobias. Był dobrze zbudowanym mężczyzną o zmierzwionych, jasnych włosach, spadających mu na błękitne oczy. Teraz z jego przystojnej twarzy dało się wyczytać jedynie spokój i żal, co było jeszcze gorsze dla Jamesa od złości matki. Nie lubił kiedy ojciec smucił się z jego powodu. A teraz na pewno się na nim zawiódł. Jednak Potter był pewien, że dobrze zrobił, wychodząc z domu. Dzięki temu poznał Syriusza, a coś mu podpowiadało, że to będzie jego najlepszy przyjaciel. James rozejrzał się po pokoju. Blacka nie było nigdzie widać.
        – Gdzie jest Syriusz? – zdenerwował się.
        – Spokojnie. Jest na dole w kuchni i je śniadanie. A ty mi wszystko wytłumaczysz.
        No, świetnie. Podkablował na mnie... – pomyślał.
        – Skąd wiecie, że mnie nie było?
        – Obudziliśmy się w środku nocy! Przed nami nic się nie ukryje! Gadaj! Szybko! – warknęła Agatha.
        Tobias położył jej rękę na ramieniu i szepnął:
        – Spokojnie.
        – Jak mam być spokojna, kiedy mój syn znika w środku nocy i leci gdzieś na miotle?! Przecież mogło mu się coś stać!
        – Byłem tylko polatać! Tu, niedaleko! Denerwowałem się przed pójściem do Hogwartu, a wiecie bardzo dobrze, że latanie mnie uspokaja! – wtrącił szybko James. Oczywiście nie powiedział o akcji z bagnem i fajerwerkami, bo jeszcze bardziej by ich zdenerwował.  Po drodze spotkałem Syriusza, który się zgubił. Zabrałem go do nas i uznałem, że rano go odwieziemy. Przepraszam. Nie powinienem tak robić. Ale wiecie jak bardzo chcę się dostać do Gryffindoru. James zrobił smutną minkę i słodkie oczka, które zawsze na mamę działały. Wiedział, że od razu przestanie się na niego gniewać, a zacznie go pocieszać i zapewniać, że wszystko będzie dobrze. Nie pomylił się.
        – Och, James! Jestem pewna, że tam trafisz! Nikt inny bardziej by się nie nadawał do tego domu! – Mocno objęła syna.
        James zadowolony, że znowu mu się upiekło, uśmiechnął się pod nosem. Popatrzył na tatę. Mina od razu mu zrzedła, bo twarz Tobiasa dalej była tak samo poważna. Młody Potter wyczuł, że to nie przez niego tatę rozpiera żal. Westchnął. Pewnie powie mu w odpowiednim czasie.        
        – Chodź na śniadanie! Syriusz już tam na ciebie czeka.
   
~~~~~~~~~~~~~

        Na dole na rodzinę Potterów czekał już Syriusz. Właśnie kończył śniadanie, kiedy weszli do pokoju. Nerwowo odgarnął długie, czarne włosy i posłał Jamesowi pełne niepokoju spojrzenie. Ten tylko odpowiedział figlarnym uśmiechem, co w pełni uspokoiło Blacka. Tak dobrze rozumiał Jamesa, że wydawało mu się, jakby znali się od lat, a nie zaledwie jedną noc.
        – Dobre śniadanie, Syriuszu? – zapytała Agatha z matczynym uśmiechem.
        – Oczywiście, było pyszne, pani Potter.
  Mama Jamesa skrzywiła się i poprawiła chłopaka.

        –  Mów do mnie pani Agatho.
        Cała rodzina usiadła przy stole i zaczęła jeść naleśniki z szynką i serem. Kiedy talerze były już opróżnione, a Potterowie najedzeni, rozpoczęto przygotowania do wyjazdu. Zaczęła się zwykła poranna krzątanina. Co chwilę powietrze rozdzierały krzyki Jamesa „Gdzie są moje ubrania?!" lub „Co zrobiliście z moją walizką?!".
        Po godzinie wszyscy byli gotowi i siedzieli w aucie - niebieskim Rolls-Royce. Ruszyli do domu Blacka, skąd mieli zabrać jego bagaże. Była godzina ósma, kiedy dotarli na Grimmauld Place 12. Syriusz wyszedł z auta i zadzwonił do drzwi kamienicy. Otworzyła mu matka, Walburga, kobieta o cerze bladej jak papier i czarnych lokach. Zmierzyła syna zimnym spojrzeniem i bez słowa wpuściła go do mieszkania. W długim, ciemnym, ozdobionym gobelinami przedpokoju czekały już na niego bagaże.
        – Na peron jadę z kolegą, matko. – Ta tylko skinęła głową i zostawiła młodego Blacka samego.
        Syriusz westchnął. Jakby chciał mieć kochającą rodzinę jak James. A ma matkę, która nie odzywa się do niego słowem, ojca, który nawet nie pożegna się z nim przed dziesięciomiesięcznym rozstaniem i nieznośnego brata, który coraz bardziej upodabnia się do rodziców. Wiele by dał za choć odrobinę miłości. Ale teraz jego życie się zmieni. Jedzie do Hogwartu, nie będzie musiał widywać rodziców przez większość roku, znajdzie przyjaciół, a jednego już nawet znalazł. Kiedy wyjdzie z tego domu, jego dotychczas beznadziejne życie się poprawi. Wziął głęboki oddech i ze szczerym uśmiechem na twarzy, w jednej ręce trzymając kufer przekroczył próg domu, wszystkie nieszczęścia zostawiając za sobą.

                                                 ~~~~~~~~~~~~~~


        Stali z wózkami na kufry na peronie dziewiątym, na dworcu King’s Cross. James zaczerpnął tchu. Właśnie po raz pierwszy miał znaleźć się na peronie dziewięć i trzy czwarte, tym samym rozpoczynając nowy etap swojego życia. Wziął rozbieg i przebiegł przez duży filar. Trochę kręciło mu się w głowie, ale przestało, kiedy z cichym trzaskiem wylądował na magicznym peronie. Rozejrzał się dookoła. Przed nim stał staromodny pociąg parowy Hogwart’s Express. Czerwona lokomotywa, ze złotymi i czarnymi zdobieniami zrobiła wielkie wrażenie na młodym Jamesie. Nagle z filaru wyskoczył Syriusz, a za nim wyszli Agatha i Tobias.        – Woooo! – powiedział Syriusz, gapiąc się na pociąg.
        – Noooo – odpowiedział inteligentnie James.

        – Chodźcie już, chłopcy. Za piętnaście minut odjeżdżacie.
        James i Syriusz weszli do pociągu. Szybko znaleźli jeden wolny przedział i wrzucili tam swoje bagaże. Wrócili się na peron, żeby pożegnać się z rodzicami Pottera.
        – Uważajcie na siebie. – Agatha zmierzwiła włosy chłopcom i objęła obu. James prędko wyswobodził się z objęć mamy, jednak Syriusz został w nich chwilę dłużej. Nigdy nie czuł się tak wyjątkowo. Nie pamiętał, żeby jego rodzice kiedykolwiek go przytulili. Popatrzył z wdzięcznością w oczy Agathy i dostrzegł w nich ciepło.
        – Oj, mamo daj już spokój – powiedział James.
        Młody Potter przytulił się do taty. Popatrzył w jego oczy. Niestety czekało go rozczarowanie, bo twarz mężczyzny nadal była niespokojna.
        – Trzymaj się, synu.  Uśmiechnął się smutno. – Cześć, Syriuszu.
        Chłopcy weszli do pociągu i jeszcze raz pomachali rodzicom. Przeszli na, o dziwo, pusty korytarz.
        Nagle ziemia zatrzęsła, a powietrze zgęstniało. Usłyszeli huk. Nie widzieli nic, bo w korytarz wypełniała czarna mgła. Dopiero kiedy osunęła się na ziemię, zobaczyli około jedenastoletnią dziewczynę z bagażami leżącą na ziemi.
        Właśnie w tym momencie Tobias Potter uśmiechnął się pod nosem.


14 komentarzy:

  1. Tak mogłam się domyślić ze zamierzam pisać o tym również bloga :P
    Powiem szczerze że niezły pomysł i fajnie się to czyta :D Jesteś niesamowita!
    Do następnego i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mogłam się domyślić ze zamierzam pisać o tym również bloga :P
    Powiem szczerze że niezły pomysł i fajnie się to czyta :D Jesteś niesamowita!
    Do następnego i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajnie przedstawiłaś początek znajomości Syriusza i Jamesa. Co prawda trochę się dziwię, że mimo wszystko nikt nie zwrócił uwagi na wałęsające się nocą dzieciaki... Ale dzięki temu mogli zaprzyjaźnić się z wielkim hukiem :D. Agatha wydała mi się bardzo sympatyczną i ciepłą osobą. James ma szczęście, że ma tak wyrozumiałą matkę, która przygarnęła kolegę-przybłędę, jakby był jej własnym synem.
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz, czuję się doceniona :) Co do twojego bloga, trafiłam na niego już dwa dni temu i zaczęłam czytać. Nie skończyłam jeszcze. Niestety ostatnio jestem bardzo zabiegana i nie mam czasu na przyjemności. Ale jestem już w 10 rozdziale i obiecuję, że przeczytam go jeszcze dzisiaj! Póki co bardzo mi się podoba. Jest inny niż reszta, którą czytałam ;) Naprawdę bardzo mnie zaciekawił. Zazdroszczę talentu :)

      Usuń
  4. Zaczynam od początku :)
    Po pierwsze – czczionka jest nienaturalnie duża, co trochę utrudnia czytanie.
    Po drugie – bardzo fajnie przedstawiłaś początek znajomości.
    Po trzecie – piszesz bardzo dobrze ;)
    Ta wywrócona dziewczyna to Lily?

    Czytam dalej :)
    http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) W następnych roxdziałach już będzie normalna

      Usuń
  5. Znowu ja :D Mam nadzieję, że nie masz mnie dość XD
    Rozdział krótki, ale na początku takie są dobre, więc nie narzekam. Pewnie z czasem będziesz pisała coraz dłuższe ;>
    Masz u mnie wielkiego plusa za dużą czcionkę - dla moich biednych krótkowzrocznych oczu to wielkie ułatwienie :D
    Uważaj na powtórzenia. ,,Póki co widać !!!było!!! błyszczące gwiazdy, ale już zbliżały się chmury, żeby pogrążyć miasto w jeszcze większym mroku. !!!Było!!! cicho, żadnego szurania butów, żadnych głosów, krzyków pokłóconych małżeństw, żadnego skrzypienia otwieranych drzwi, żadnego miauczenia bezdomnego kota. Mogło się wydawać, że na ulicy Pokątnej, która zawsze tętniła życiem, nie !!!było!!! nikogo, lecz w ciemnym zaułku siedział jedenastoletni chłopak."
    Jak na razie zlikwiduj ze swojego języka pisanego takie słowa jak: ,,było/a/li itd", ,,jej" i ,,jest". Szukaj jak najwięcej synonimów i staraj się po prostu inaczej napisać zdanie. Jest to dobrym ćwiczeniem, by wzbogacić słownictwo i nie używać wciąż tych samych słów.
    Kiedy piszesz o jednym bohaterze i raz go nazwiesz, nie musisz wciąż pisać, że o niego chodzi, w sensie:
    ,,Jutro Syriusz miał pojechać do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Hagwart. " i ,,Rodzice nie mogli uwierzyć, kiedy Black im to oznajmił." Bez tego ,,Syriusz" i ,,Black", bo to już dziwnie brzmi. Wiemy, że o niego chodzi :> I podobnie w reszcie rozdziału.
    ,,Stwierdził, że sam ma takie same spojrzenie, kiedy planuje jakąś drakę." Ajajajaja.... ,,sam", ,,same", a nie ,,samo"...? Dobra. To zdanie jest dziwne. Nie lepiej napisać": ,,Stwierdził, że on sam ma podobne spojrzenie, kiedy planuje jakąś drakę."
    ,,- Ale to nie koniec odlećmy trochę, bo zaraz wybuchnie" Powinno być: - Ale to nie koniec. Odlećmy trochę, bo zaraz wybuchnie!"
    Było ciekawie i zabawnie. Fajna akcja z fajerwerkami i ciekawie opisałaś spotkanie chłopców :D
    Uważaj na przecinki i popraw te błędy, o których ci pisałam we wszystkich rozdziałach ;>
    Pozdrawiam!
    nowa-w-hogwarcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie mam cię dość xd Bardzo cieszę się, że się pojawiłaś, bo mam zamiar słuchać twoich rad :)
    Jak ja mogłam nie zauważyć tylu powtórzeń?! Jak?! Jak już pisałam w poprzednim komentarzu, w wolnym czasie postaram się to poprawić...
    Dobra lecę do kolejnego komentarza!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku (w dialogu o tym bagnie) Ci się entery i akapity poprzestawiały ;D

    A więc mamy tutaj młodego Jamesa i młodego Syriusza? O proszę! Czegoś takiego jeszcze nie czytałam. Ale w sumie ja nie czytam o HP. Ty i Condawiramurs to wyjątki xD
    Podoba mi się sposób zapoznania się J i S. Wróżę im prawdziwą przyjaźń!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czemu, ale cały czas mi w tym rozdziale cos przeskakuje -.-
      Dlaczego nie czytasz o hp? Niektóre opowiadania są naprawdę warte przeczytania!
      Czuję się wyróżniona XD

      Usuń
  8. Po pierwsze podoba mi się postać Syriusza oraz okoliczności poznania się przyszłych Huncwotów. Większość blogów mówi o tym, ze spotkali się na peronie/w pociągu i to staje się już nudne. Tu jest coś nowego i za to masz ogromny plus!
    Matka i ojciec Jamsa mieli na imię Euphemia i Fleamont.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo! Staram się byś oryginalna :)
      Teraz już wiem, że tak mieli na imię, problem w tym, że wtedy jeszcze nie wiedziałam. Nie pasowały mi w ogóle te ogólnie przyjęte imiona Dorea i Charles czy tak Charlus, więc wymyśliłam swoje. Nie chcę jednak ich teraz zmieniać, ponieważ w późniejszych rozdziałach było rodziców dość dużo i się przywiązałam :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  9. Hej! Postanowiłam przypomnieć sobie całość i przy okazji coś tu napisać, bo tego nie robiłam wcześniej, a komentowałam od połowy xd
    Ktoś tu już wspomniał, a ja wspomnę jeszcze raz - początek ich znajomości rzeczywiście się wyróżnia. Odstępstwo od kanonu jest, ale to nie jest nic złego (w końcu czytałam dalej i wiemy jak tu wygląda podejście do kanonu, a i u mnie też podobne xDDD) - wyszło według mnie bardzo ciekawie i odpowiednio, biorąc pod uwagę ich charakter. Fakt, że James ot tak przedstawił się chłopcu, którego dopiero co zobaczył, wydaje mi się taki... cóż, jamesowy xD
    Syriusz wydaje mi się bardzo dojrzałym dzieckiem, ale mam takie jakieś wrażenie, że jest to w jego przypadku uzasadnione. Od samego początku pokazujesz, jaka była jego rodzina, a skoro o jedenastoletnie dziecko nikt nie dbał, to jednak jest to dość jasne, że nauczy się radzić sobie samo i przez to dojrzeje nieco prędzej, niż rówieśnicy.
    Kocham postać Agathy i to, w jaki sposób została wykreowana - ale to doskonale wiesz. Szczególnie jej zakładanie włosów za uszy, gdy jest zła, jest niesamowicie charakterystyczne. Pokazanie tego kontrastu między rodzinami też wyszło zgrabnie - pokazane tak jakby mimochodem, nienachalnie, a jednak widać to wyraźnie i daje to do myślenia.
    Sytuacja z tym, że Syriusz jadł śniadanie na dole, a Jamesowi oberwało się za wszystko, skojarzyła mi się z Molly, podczas gdy Harry'emu wszystko uszło na sucho, tymczasem dostało się Ronowi xD Mam wrażenie, że Agatha jako matka jest do Molly bardzo podobna - obie kochane, będące w stanie wiele dla swojej rodziny poświęcić, a jednocześnie stanowcze i dość... porywcze? Tak, to dobre słowo. Porywcze.
    Reakcja Syriusza na to, że Agatha przytuliła go na peronie, zestawiona z reakcją Jamesa, jest genialna i ja widzę to identycznie. James miał to na co dzień - i reagował jak dziecko, które jednak chce wypaść d o r o ś l e przy rówieśnikach. Syriusz chciał nacieszyć się chwilą, bo to była dawka czułości większa, niż dostał kiedykolwiek w swoim domu.
    Niby taki pozytywny rozdział, ale przemyślałam tę sytuację dłużej i tak jakoś smutniej...

    <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka! Tu ja :3!
    Jak wiesz... Ja tu po drodze się zatrzymałam, gdyż muszę czytać dalej *.* (<- powoli się uzależnia)
    Tak więc do usłyszenia za chwile!
    ~Kimi

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic