sobota, 21 maja 2016

Rozdział XII

Stanęli przed gargulcem pilnującym wejścia do gabinetu dyrektora, a Carla od razu zaczęła się zastanawiać, jakie hasło tym razem mógł wymyślić Dumbledore. Czy może to będą czekoladowe żaby? Czy fasolki wszystkich smaków Bertiego Botta? A może cukrowe pióra? Na samą myśl o tych wszystkich słodyczach ślina napłynęła jej do ust, a jako że nic nie jadła od naprawdę długiego czasu, w brzuchu od razu jej zaburczało.
            Gargulec spojrzał na nich podejrzliwie, a Carli od razu przeszło przez głowę, że nigdy nie widziała, żeby posąg przyglądał się komuś w taki sposób. Wzruszyła ramionami, godząc się z faktem, że przecież w Hogwarcie wszystko jest możliwe – nawet rozwinięta mimika twarzy kamiennej figury.
            – Kanarkowe kremówki – powiedziała McGonagall, a gargulec odsunął się, ukazując im kręcone schody, które poruszyły się od razu, kiedy na nie weszli.
            Już po chwili stali przed drzwiami gabinetu. Nauczycielka transmutacji zapukała, a kiedy dobiegł ich miły głos zapraszający do środka, otworzyła je i wpuściła do pomieszczenia.
          Nie spodziewali się, że aż tyle osób zastaną w gabinecie. W środku oprócz profesora Dumbledora na krzesłach siedzieli także profesor Rasun, mężczyzna, który prowadził zajęcia dla Obdarzonych, i Peter Pettigrew.
– Witajcie – rzekł Dumbledore, głaszcząc feniksa. Uśmiechnął się do nich miło, jakby nie zauważając zdziwionych i trochę zdezorientowanych spojrzeń swoich gości. – Nie będę was długo przetrzymywał. Na pewno jesteście zmęczeni, a ja mam tylko parę formalności z wami do załatwienia.
            Nie słuchali profesora – byli zbyt zdumieni obecnością Petera, który teraz ze spuszczoną głową wiercił się nerwowo na krześle. Spojrzał na nich tylko raz, kiedy weszli do gabinetu, oni natomiast, nie przejmując się, że może go to peszyć, wpatrywali się w niego tępo, całkiem nie wiedząc, co mają myśleć. Nigdy nie zastanawiali się nad tym głębiej. Oczywiście, był ten moment, kiedy ze zdziwieniem pytali: ,,A gdzie jest Peter?”, ale zdając sobie sprawę, że chłopak po prostu nie pojawił się i nie przyszedł im z pomocą, przestali roztrząsać tę sprawę i zostawili ją w spokoju.
            Dlatego też dzisiaj nie mieli pojęcia, jak się powinni zareagować. Chowali tylko lekką urazę do chłopaka, nie czuli wściekłości kierowanej w jego stronę, choć byli rozczarowani jego zachowaniem. Wcześniej ufali mu bezgranicznie, sami byliby w stanie bez wahania poświęcić własne życie dla swojego przyjaciela, teraz… Teraz czuli po prostu zawód.
Wiedzieli, że nie każdy byłby w stanie podjąć decyzję, po której rzuciłby się w wir wojny i niebezpieczeństw, ale mimo wszystko, tego właśnie od Petera oczekiwali. Oni by przecież to dla niego zrobili.
            – Nie będę pytać was, co wydarzyło się tam, przed kwaterą organizacji – ciągnął profesor z zatroskaniem malującym się na twarzy. – Chciałbym poruszyć tylko kilka ważnych kwestii. Niestety, ale nie będziecie mogli uczestniczyć w pogrzebie Terry’ego. Byłoby to zbyt niebezpieczne, w końcu Śmierciożercy, mimo tamtej porażki, nadal czekają na kolejną okazję do ataku, a  pogrzeb waszego przyjaciela byłby okazją idealną.
– Co do waszych mocy – kontynuował po krótkiej chwili, podczas której zdążyli otrząsnąć się po pierwszym szoku spowodowanym spotkaniem Petera. – Oczywiste jest, że nie możecie ich ujawnić przed innymi uczniami. Profesor Rasun nadal będzie z wami je ćwiczył lub próbował odkryć. Zajęcia nadal będą prowadzone indywidualnie, szczegóły już ustalicie z samym profesorem.
Carla nie cieszyła się zbytnio z perspektywy spędzania godziny lub więcej sam na sam z akurat tym profesorem. Od czasu pierwszych zajęć, które wydawały jej się teraz dość odległe, choć działo się to tego samego dnia, straciła całkowicie ochotę, żeby choćby na niego spoglądać. Coś w jego chodzie, zimnych oczach i twardym głosie sprawiało, że ciarki przechodziły jej po plecach.
Tym bardziej nie podobał jej się fakt, że profesor mierzył ją teraz swoim lodowatym wzrokiem, jakby chciał odrzeć ją z wszystkich, nawet tych najbardziej skrytych tajemnic.
– Myślę, że skoro już was tutaj zaciągnąłem, możemy przydzielić Scarlette i Pedro do domów. Wystarczy, że założycie tę Tiarę Przydziału na głowę, a ona już na podstawie waszych cech wybierze wam dom – wytłumaczył, zdejmując starą, zniszczoną tiarę z zapełnionej po brzegi jakimiś magicznymi przedmiotami trudnymi do identyfikacji półki. – Chodź, Scarlette, ty będziesz pierwsza.
Dziewczyna wyglądała całkiem inaczej niż pierwszoroczni, którzy idą na spotkanie ze swoim losem. Jej nic niewiedząca i zdezorientowana mina, świadczyła, że Scarlette była tak zmęczona, że nie dotarło do niej, co się dzieje. Mijając Petera, który wpatrywał się w podłogę i nie podnosił na nich wzroku, stanęła przed dyrektorem, a wszyscy oprócz samej zainteresowanej i Pedro mimowolnie wstrzymali oddech. W końcu ceremonia przydziału kojarzyła im się z podniosłością i wyborem decydującym o reszcie życia. Co innego tyczyło się ich młodszej koleżanki i Hiszpana, którzy nie znali dobrze tej tradycji – dla nich pozostawało to tylko czystą formalnością.
Na werdykt nie musieli długo czekać – Tiara Przydziału od razu po dotknięciu głowy dziewczyny wykrzyknęła, że trafia do Hufflepuffu. Taka sama sytuacja przytrafiła się Pedro, który także został Puchonem.
– Jutro któryś z prefektów waszego domu pokaże wam, jak dostać się do pokoju wspólnego, bo sam zapomniałem. – Dyrektor podrapał się po głowie i westchnął. – Myślę, że dzisiaj będziecie mogli przenocować w dormitoriach waszych przyjaciół. Hasło do pokoju wspólnego Gryffinforu to jadowita tentakula.
Kiwnęli głowami na znak, że rozumieją.
– Na dzisiaj chyba wszystko. Nie będę was już przetrzymywał. Miłej nocy, dzieciaki. – Uśmiechnął się sympatycznie, obrócił w stronę feniksa  i pogłaskał ptaka delikatnie. – A, Peter. Ciebie prosiłbym, abyś jeszcze na chwilę został.

~~~~~~~

Wspinali się po schodach na siódme piętro, gdzie mieścił się pokój wspólny Gryffinoru. Pomimo że była już noc, w zamku nie panowała idealna cisza. Po korytarzach echem roznosiło się chrapanie postaci z obrazów, czasami dało się słyszeć pojedyncze jęki lub mamrotania tych, których nawiedziły mniej spokojne sny. Nie było bardzo ciemno – księżyc powoli zbliżał się do osiągnięcia pełni, więc jego światło, które smugami wpadało pomiędzy kamienne mury Hogwartu, było wystarczająco silne, aby mogli przemierzyć drogę dzielącą ich od pokoju wspólnego bez używania magii.
Nie rozmawiali, choć wszyscy myśleli o tym samym – co się mogło takiego stać, że Dumbledore chciał porozmawiać z Peterem na osobności.
Kiedy pojawił się przed nimi obraz Grubej Damy, Remus wypowiedział hasło, które przekazał im Dumbledore, a przejście otworzyło się szeroko. Odprowadzeni narzekaniami o nocnych wycieczkach, szeregiem weszli do pomieszczenia.
Okres, kiedy Carla spędzała tutaj czas, odrabiając zadania domowe, żartując i śmiejąc się z przyjaciółmi, wydawał się jej bardzo odległy, mimo że było to całkiem niedawno. Przez te niecałe dwa miesiące wydarzyło się tyle, że Blue powitała pokój z wielką uciechą, jako symbol tych beztroskich czasów, w których nie musiała martwić się o swoje życie, wojnę i bezpieczeństwo przyjaciół.
Dobrze się złożyło, że Cassie i Keylie wyjechały na święta do domu – w dormitorium dziewczyn pozostały dwa łóżka wolne, na których mogli przespać się Pedro i Scarlette. Wszedłszy do pokoju, rzucili się na łóżka tak, jak stali, nie przebierali się, nie myli, nie powiedzieli sobie nawet dobranoc. Zanim zdążyli nad czymkolwiek się zastanowić, choćby wspomnieć wydarzenia dnia dzisiejszego, zasnęli. I dobrze się złożyło – gdyby mieli myśleć o wszystkim, co się zdarzyło w ostatnim czasie, Morfeusz nie zabrałby ich ze sobą do krainy snu jeszcze przez naprawdę długi czas.

~~~~~~~~

Żadne z nich nie było wyspane – schodząc do prawie pustego pokoju wspólnego, w którym przebywało tylko dwóch uczniów z drugiego roku, kilka razy udało im się potknąć o własne nogi, raz wpadli nawet na ścianę. Pomimo że spali naprawdę długo, odpoczynek nic im nie dał. Każdy miał ochotę położyć się na jeszcze godzinkę, dwie czy może, jak stwierdził Syriusz, dziesięć, ale nie pozwalał im na to głód ściskający ich żołądki. Nie mieli dużego wyboru – musieli zmusić się do tego nieziemskiego wysiłku, podnieść się z łóżka, doprowadzić do względnego porządku, co w ich wykonaniu ograniczało się do wygładzenia koszulek, i zejść do Wielkiej Sali na kolację, bo na śniadanie i obiad dawno zaspali.
Kiedy dotarli do tego upragnionego pomieszczenia, do ich nosów wdarł się przepiękny zapach jedzenia. Kolacja już zmierzała ku końcowi, więc w Wielkiej Sali nie znajdowało się dużo osób. Przy stole Gryffindoru siedziała tylko jedna dziewczyna, w której James rozpoznał Leę Donson – rok młodszą Gryfonkę, którą kiedyś udało mu się nabrać co do wielkich umiejętności Carli w przygotowywaniu eliksirów. Nie mieli jednak siły podchodzić aż na koniec długiego stołu, więc nie usiedli obok niej. Zamiast tego dosłownie rzucili się na ławy na samym początku sali, tuż przy ścianie.
Zaczarowany sufit dzisiejszego wieczora ukazywał całkiem czarne, nocne niebo, z którego z gracją spadały delikatne płatki śniegu. James w głębi duszy ucieszył się. Miał już dosyć tej pluchy, stale utrzymującej się na zewnątrz, która mimowolnie wprawiała wszystkich w ponury nastrój.
Rozejrzał się po stole w poszukiwaniach tego jedynego, na które miałby ochotę. Wszystkie wyglądały pysznie – począwszy od tostów, przez gotowane kiełbaski i kończąc na jajecznicy, która w magiczny sposób nadal pozostała ciepła. Potter nie miał pojęcia, na co się zdecydować, więc w końcu postanowił, że zabierze to, co znajduje się w zasięgu jego ręki – dżem truskawkowy i bułki.
Już po chwili jedzenie wylądowało w jego buzi, a on z westchnieniem rozkoszy stwierdził, że nigdy nie jadł nic lepszego.
            – Cześć – odezwał się ktoś za ich plecami, akurat kiedy James wcisnął sobie kolejne pół bułki do ust. – Przyszedłem po Scarlette i Pedro, żeby pokazać im, jak dostać się do pokoju wspólnego Hufflupuffu.
            James powoli odwrócił się, do końca mieląc jedzenie, żeby zobaczyć wysokiego, szczupłego chłopaka o przyjaznych rysach. Nie miał przy sobie oznaki prefekta, jednak Potter wiedział, że ten nim był. Miał okazję się o tym przekonać, kiedy Puchon dwa lata temu przyłapał go na podrzucaniu łajnobomb do gabinetu profesor McGonagall.
            Scarlette i Pedro wstali, pożegnali się z resztą i zapewnili, że znajdą ich w najbliższym czasie, o ile nie pogubią się w plątaninie zamkowych korytarzy, których nie zdążyli jeszcze dobrze poznać. Wyszli z Wielkiej Sali za prefektem Hufflepuffu.
            – Nie lubię gościa – stwierdził James, marszcząc brwi. – Coś mnie w nim odrzuca.
            – Chciałam zauważyć, że ty nie lubisz żadnego prefekta, James – odezwała się Lily.
            – Nieprawda. Ciebie i Remusa bardzo lubię.
            – Wyjątek potwierdza regułę.
            Roześmiali się szczerze, czując, że powrót do Hogwartu dobrze im zrobi. Radosna atmosfera i wspomnienia beztroskich czasów, ukrywające się w każdym zakątku zamku, już powoli zaczęły wpływać na ich samopoczucie. Humor zaczął im dopisywać, a sam fakt, że znajdowali się tutaj, sprawiał, że mogli na chwilę zapomnieć o dołujących ich problemach. James westchnął i mimo wszystko, uśmiechnął się do siebie. Nadzieja na poprawę magicznie wstępująca w niego z murów Hogwartu pozwalała mu na przypuszczenie, że może jednak kiedyś będzie lepiej.

~~~~~~~~

            Wracając ponownie do pokoju wspólnego Gryffindoru, zdali sobie sprawę z faktu, że w końcu spotkają Petera, co będzie prowadziło do długiej i niezbyt przyjemnej rozmowy. Nie mogli przecież się stale go unikać – huncwoci spali z nim w jednym dormitorium, a to, że do tej pory się na niego nie natknęli, było kwestią przypadku lub raczej długiego snu.
            Weszli do całkiem opustoszałego pokoju wspólnego i usiedli na kanapie z zamiarem poczekania na chłopaka. Woleli mieć już tę rozmowę z głowy i pozbyć się ciężaru jednego z obarczających ich problemów. Płomienie w kominku grzały ich przyjemnie przez cały czas, w którym zdenerwowani musieli czekać na pojawienie się Petera. Mieli nadzieję, że w końcu zaszczyci ich swoim towarzystwem, bo z każdą chwilą tracili przekonanie co do słuszności tej rozmowy, a w ich głowach powstawały kolejne wątpliwości.
            W końcu drzwi pokoju wspólnego otworzyły się. Najpierw wyjrzała zza nich sama głowa chłopaka, a mina, która pojawiła się na jego twarzy po spostrzeżeniu ich, świadczyła, że wcale nie chciał się na nich natknąć. Teraz jednak, skoro go dostrzegli, nie mógł już wyjść. Niepewnym krokiem podszedł do nich i spoglądając na jakże ciekawą tego dnia podłogę, szepnął:
            – Cześć.
            – Cześć – burknęła zdezorientowana Carla, z mieszanymi uczuciami wpatrując się w Gryfona. Nie spodziewała się zwykłego przywitania, raczej czekała, aż będzie musiała przerywać naprawdę długie przemowy, w których Peter tłumaczyłby, co wtedy myślał i co nim kierowało. A tutaj dostała zwykłe ,,cześć”, na które nie miała wymyślonej żadnej porządnej ani błyskotliwej odpowiedzi.
            Zapadła między nimi niezręczna cisza zakłócana jedynie trzaskiem zwęglonych szczap, które powoli za sprawą żarłocznych płomieni zamieniały się w szary, niepotrzebny proch.

~~~~~~~~

            Nadal uporczywie przypatrując się dywanowi, czuł, że musi coś powiedzieć, ale jakiś paraliż, który w tej chwili objął całą jego twarz, nie pozwolił mu nawet otworzyć ust. Nie wiedział, gdzie podziała się cała przemowa o strachu, o przerażającej wojnie, o porwaniu jego rodziców i chęci ich uwolnienia, którą tak długo ćwiczył dnia poprzedniego, ale na pewno nie znajdowała się w jego głowie. W końcu udało uchylić mu się buzię, ale z jego gardła nie wydobyło się nic bardziej inteligentnego niż:
            – Eeeeee…
            Poczuł ciepło na karku, a po chwili pojawiły się na nim drobne kropelki potu. Kiedy kątem oka zauważył kpiący uśmieszek Syriusza, był prawie pewien, że jego twarz i szyja zrobiły się całe czerwone ze wstydu. Wziął głęboki oddech i starając się pokonać zdenerwowanie, które nim zawładnęło, wydukał:
            – Chodzi o to, że… Eeeee… Ja nie chciałem… Yyyy… Żeby tak wyszło. Ja… Eeee… Po prostu… No, wiecie… – Był przerażony słowami, które z trudem opuszczały jego usta. Usilnie starał się odtworzyć treść przemowy, którą wcześniej sobie przygotował, ale pomimo że nawet trochę sobie z niej przypominał, w tym momencie zdenerwowanie nie pozwalało mu sklecić choćby jednego porządnego zdania. Wziął głęboki oddech, zdając sobie sprawę, że z jego przemowy nici i że trzeba będzie wymyślić inną taktykę. – Ja chciałem was po prostu przeprosić, bo nie zachowałem się jak przyjaciel.
Niepewnie spojrzał na twarze swoich przyjaciół, na których malowały się mieszane uczucia. Jedynie Carla, ku zdumieniu Pettigrew, wyglądała na pewną swoich emocji. Uśmiechała się, a w jej oczach Peter nie dopatrzył się ani niechęci, ani wrogości, ani zawodu. Nie potrafił więc uwierzyć w swoje szczęście, kiedy Blue, jakby dokładnie wiedząc, co chciał początkowo im oznajmić, skinęła głową i w imieniu wszystkich przyjaciół powiedziała:
            – Witamy z powrotem, Peter.

~~~~~~~~

Wiszący na ścianie zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią, kiedy Carla i Lily wpadły do swojego dormitorium. Evans od razu rzuciła się na łóżko, a Blue, krzycząc, że idzie się wykąpać pierwsza, udała się w stronę kufra, wyciągnęła z niej pidżamę i po chwili w podskokach zniknęła za drzwiami łazienki.
Lily uśmiechnęła się, obserwując tak beztroskie zachowanie dziewczyny. Dawno nie widziała swoich przyjaciół w aż tak dobrych humorach, pomimo że podczas pobytu w PWD huncwoci i Blue uporczywie starali się umilić im czas. Jednak dopiero teraz, kiedy znajdowali się w miejscu kojarzącym się z bezpieczeństwem, ich wesołość ponownie nabrała w miarę normalnego poziomu. W końcu tutaj mogli chociaż na chwilę zapomnieć o wszystkich zmartwieniach i problemach, które ich dołowały.
Także powrót Petera nie pozostawał bez znaczenia. Mimo że wcześniej nie zastanawiali się nad tym zbyt dużo, w ich podświadomościach czaiła się myśl, że Pettigrew ich opuścił. Dopiero teraz, kiedy sytuacja już się wyjaśniła, ten problem nie męczył ich już w takim stopniu. Co prawda nadal nie mogli zaufać Peterowi całkowicie – tego wieczoru nie rozmawiali o sprawach związanych z organizacją, bitwą, którą stoczyli, i bogami. Tematy krążyły raczej wokół sytuacji Pettigrew – chłopak opowiedział im o porwaniu rodziców i  kradzieży listu.
            Lily cieszyła się z decyzji podjętej przez Carlę – dziewczyna ponownie zaufała Peterowi, pomimo że chłopak wtedy nie pojawił się, aby jej pomóc. Evans domyślała się, że Pettigrew bał się po prostu przyjść. Znała go dość dobrze – w końcu spędzała z nim wiele godzin dziennie przez ostatnie pięć lat – i zdążyła się przekonać, że Peter nie dorównywał odwagą pozostałym huncwotom.
            Jednak przychodząc do nich, przepraszając i przyznając się do winy, tak naprawdę pokazał, jak dużo jest wart – bo żeby zdobyć się na taki czyn, trzeba nosić w sobie wielkie pokłady męstwa. Co prawda innego rodzaju niż ten, który zaprezentowali przyjaciele Carli, przychodząc jej z pomocą i ryzykując dla niej życie, ale równie ważnego i szlachetnego.
Rozejrzała się po pomieszczeniu, dostrzegając puste łóżka Cassie i Keylie. Już zaczęła tęsknić za tymi dziewczynami. Zdała sobie sprawę, że trochę pusto było w tym pokoju bez kłótni, które zawsze ze sobą staczały, bez radosnej atmosfery, którą wprowadzały swoimi żartami, bez ich wesołych uśmiechów – dormitorium dziewcząt nie było takie same bez bliźniaczek. Cieszyła ją myśl, że niedługo się zobaczą – przerwa świąteczna już się kończyła, niebawem w Hogwarcie pojawią się stęsknieni za zamkiem uczniowie, a w szkole ponownie zapanują typowe gwar i wrzawa.
            Spojrzała na zdjęcie wiszące na ścianie, nad łóżkiem Blue. Mimo że przebywali tutaj od dnia poprzedniego, a większość tego czasu przespali, dziewczyna już zdążyła umieścić je na swoim miejscu. Przedstawiało całą ich paczkę – Syriusz, Remus i Peter z szerokimi uśmiechami na twarzy machali energicznie do obiektywu, Keylie i Cassie otoczyły się ramionami, a Carla zginała się wpół ze śmiechu, którym wybuchła, widząc zniesmaczoną minę objętej przez Jamesa Evans.
            I pomyśleć, że wtedy nie przepadała za Potterem. Teraz dogadywała się z nim bardzo dobrze. Musiała przyznać, że dzisiejszego wieczoru, rozmawiając z nim i żartując, bawiła się świetnie. Może to przez to, co ostatnio razem przeżyli? Może przez fakt, że James wydoroślał? A może to ona zaczęła dostrzegać w nim także te dobre cechy? W końcu kiedyś uważała go tylko za zapatrzonego w siebie egoistę, teraz wiedziała, że tak naprawdę jest opiekuńczym, troskliwym i sympatycznym chłopakiem.
            Lily odwróciła się, słysząc, że Carla wychodzi z łazienki.
            – Pamiętasz, jakie było to zaklęcie suszące? – spytała, wpatrując się tępo w swoją różdżkę. – Co taka uśmiechnięta? – dodała, spoglądając w stronę Evans.
            – Secto. Czemu zawsze zapominasz?
            – Nie wiem, jakoś ciągle mi wypada z głowy. Co taka uśmiechnięta? – spytała ponownie, widocznie koniecznie chcąc poznać odpowiedź na to pytanie.
            – A oglądałam to zdjęcie.
            Carla spojrzała w stronę, którą wskazywał palec Lily, i także się uśmiechnęła.
            – Nie jest taki zły, prawda?
            Evans zmarszczyła brwi, aż zbyt dobrze rozumiejąc, o co Blue chodzi. Ale czy to było aż tak bardzo widać, czy po prostu dziewczyna znała ją tak dobrze, że mogła od razu domyślić się, kto był powodem jej dobrego nastroju?
            – Prawda – westchnęła, przypominając sobie wszystkie radosne chwile z jej życia, które spędziła z Jamesem, i wstała z łóżka z zamiarem pójścia do łazienki. – Nie jest taki zły.


~~~~~~~~~~
           
            Następnego dnia Carla samotnie pędziła korytarzem do Wielkiej Sali. Poprzedniego wieczora nie mogła zasnąć, rozmyślając o Lily, która powoli zaczęła przekonywać się do Jamesa. Pewnie jeszcze niedawno niezbyt by jej się spodobało, ale teraz, kiedy doszła do wniosku, że była po prostu chwilowo zauroczona w Potterze, cieszyła się z tego powodu całym sercem.
            W każdym razie poszła spać bardzo późno, co skutkowało pobudką o godzinie wpół do trzynastej. Nie żeby była to jakaś strasznie późna pora, ale huncwoci i Evans zniknęli już z pokoju wspólnego, zapewne udając się na posiłek.
            W sumie nie wiedziała, dlaczego biegła – śniadanie już i tak dawno się skończyło, więc nie musiała się tak śpieszyć. Do Wielkiej Sali kierowała się tylko dlatego, że miała nadzieję znaleźć tam przyjaciół.
            Na szczęście byli tam, gdzie oczekiwała, bo szukanie grupki siedmiu osób po całym Hogwarcie mogłoby zająć jej naprawdę dużo czasu. Huncwoci, Evans, Scarlette i Pedro siedzieli przy ławie Gryffindoru i używając podniesionych głosów, dyskutowali o czymś zawzięcie.
            – Najpierw pokażemy wam błonia! W końcu jest piękna pogoda, więc będziemy mogli spokojnie pospacerować! – ekscytowała się Lily, spoglądając na zaczarowany sufit, który ukazywał drobne płatki śniegu spadające z jasnego nieba.
            – O nie! – sprzeciwił się Syriusz. – Najpierw oprowadzimy ich po zamku i pokażemy im Pokój Życzeń, dopiero później błonia i Zakazany Las. Jego najlepiej zwiedzać po zmroku. Wtedy robi największe wrażenie.
            – Zakazany las? – Evans zmrużyła oczy. – Jak sama nazwa wskazuje, nie można do niego wchodzić, Black. Tam ich nie zaprowadzimy.
            Syriusz pokiwał głową, udając, że się zgadza, i jednocześnie wymienił  porozumiewawcze spojrzenia z Jamesem.
            Carla roześmiała się cicho i skierowała się w ich stronę. Przywitawszy się z wszystkimi, wcisnęła się na ławę między Syriusza a Remusa, używając łokci do zrobienia sobie miejsca.   .
            – Cześć, śpiochu – rzucił Black, podając jej kanapkę z nutellą. – Zrobiliśmy ci śniadanie.
            – Super! Jestem strasznie głodna – powiedziała, uśmiechając się promiennie do przyjaciela i biorąc od niego jedzenie, które od razu zaczęła pochłaniać. – Pyszna.
            Kątem oka zauważyła, że Syriusz uśmiechnął się szeroko, jakby był z siebie bardzo dumny, jakby udało mu się coś więcej niż tylko przygotowanie kanapki z nutellą. Wyglądał na bardzo szczęśliwego i zadowolonego z siebie, kiedy pochłaniała śniadanie z wielkim smakiem. Była jednak zbyt zaabsorbowana jedzeniem, by zastanawiać się nad jego zachowaniem i to rozważyć.
            – To co? Idziemy zwiedzać? – spytała, wkładając sobie do ust ostatni kęs.
            – Oczywiście! – Scarlette wydawała się być bardzo podekscytowana perspektywą poznania tajemnic Hogwartu. Na jej twarzy widniały rumieńce, kiedy zerwała się na równe nogi, chcąc jak najszybciej zacząć wycieczkę. – To gdzie w końcu idziemy najpierw?


~~~~~~~~

             Hej, hej!
            Pamiętacie, jak mówiłam, że rozdział dodam podczas majówki? Jak pewnie widzicie nie dodałam, ale przynajmniej przerwa była krótsza niż miesiąc. Tak wiem, nie jest to śmieszne. 
            W dodatku rozdział jest wyjątkowo krótki, bo ma zaledwie dziewięć stron...
            Miałam problemy z napisaniem tego rozdziału. Nie potrafiłam nic napisać o tej rozmowie z Peterem, a i tak najbardziej męczyłam się z ostatnią częścią. Nie wiedziałam, co mam w ogóle napisać. Nie miałam po prostu pomysłu na dalszą akcję, ale w końcu wena powróciła i mam już plan na kolejne rozdziały :)
            Więc mam nadzieję, że kolejny nadejdzie szybciej – tak wiem, zawsze w ten sposób mówię. Ale to nie oznacza, że nie mam takiej nadziei xd I że się nie staram.
            W tym mieliśmy trochę Jily i przemyślenia Lily o Jamesie. Mam nadzieję, że się wam spodoba :)
            Przy okazji zapraszam na bloga, którego piszę z Mentrix. Pojawił się pierwszy rozdział, który został napisany przeze mnie :)
            klucz-do-wszechswiata.blogspot.com
            Cóż, pozostaje mi życzyć wam miłego weekendu!
            Pozdrowionka,
            Bianka!



16 komentarzy:

  1. Cudny rozdział na prawdę.
    Mocno shipuję Syriusza i Carlę (oni mają być razem, bo jak nie to dowiem się gdzie mieszkasz). Szczególnie, że Syruś chyba coś zaczyna czuć do swej (ekhm, ekhm) przyjaciółki.
    Jest jeden błąd: "Nie mogli przecież się stale go unikać".
    Pozdrawiam
    Koteł
    Ps: Jak znajdziesz chwilę to zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Widzę, że zmieniłaś zdjęcie xd
      Ale... To są przyjaciele... xd
      Już lecę poprawiać, gdzieś mi to umknęło :)
      Jutro postaram się do ciebie wpaść, wiem, mam straszne zaległości u ciebie, przepraszam :(
      Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. Czasem warto coś zmienić nie?
      Na przykład zdjęcie...
      Albo przyjaźń na miłość...
      (Co? To jakaś aluzja? Skądże znowu!)
      Nie ma problemu. Rozumiem że masz mało czasu. Ja też.

      Usuń
    3. Hahhahahaha, rozwaliłaś mnie tym :) I wywołałaś uśmiech przed snem :) Dziękuję :)

      Usuń
    4. Kot Książkowy zawsze do usług ;)

      Usuń
    5. Hej Bianka,
      Nie chcę być nieuprzejma, czy nachalna, ale czy mogłabyś zobaczyć te dwa rozdziały, które miałaś przeczytać?
      Z góry przepraszam jeśli cię uraziłam. Po prostu jestem ciekawa twojej opinii.

      Usuń
  2. Podobało mi się. Tyle na początek. A teraz… co mi się podobało?
    · Peter! Jej, w sumie fajnie sie na koniec zachował. Lubię go i jego kompleksy. Really.
    · W sumie Lily – że zaczyna przekonywać się do Jamesa, a Carla przestała się nim interesować.
    · że wrócili do Hogwartu! I są znowu weseli :D
    A i przecinek przed ale gdzieś Ci umknął. Chyba „Niestety ale…”.
    Rozdział może krótki, ale przyjemnie się czytało :D I fajnie, że Scarlette (Myli mi się z Charlotte) i ten Pedro są w Hogwarcie. Przynajmniej będą bliżej siebie.

    No to cześć! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      W takim razie bardzo się cieszę :)
      Ja tam go nie lubię, ale cóż - mam nadzieję, że tego nie widać :)
      Tak, będzie troszkę Jily :)
      Już poprawione :)
      Tak wszyscy razem są w Hogwarcie, bo w kupie siła!
      Pozdrowionka,
      Bianka :)

      Usuń
    2. A i jeszcze fajnie to na szablonie wygląda, ten szary pasek z tekstem. Ale może wyjustuj go, będzie lepiej, nie? :D

      Usuń
    3. Chodzi co o ten pasek z rozdziałami? W sensie ten główny, gdzie się treść rozdziałów pojawia? Bo jeśli tak to on jest pogrubiony :)

      Usuń
  3. Jestem!
    Kochana, przepraszam za to, że dopiero teraz przychodzę. Wreszcie znalazłam czas i szybko pochłonęłam Twoje dwa zaległe rozdziały :)
    Co do poprzedniego: wstaję i biję brawa! Wiesz, że mimo tego, że wiem, jak zakończy się los Syriusza, to byłam pewna, że umarł? Naprawdę trzymałaś w napięciu i za to naprawdę wielki szacunek :)
    A co do tego to bardzo dobrze, że był on odrobinę luźniejszy od poprzedniego. Widać, że powoli wszystko wraca do normy i nasi bohaterowie mają szansę jeszcze poczuć hogwardzką beztroskę :)
    Jestem ciekawa, czy Dumbledore zrobił wyrzuty sumienia Peterowi. Chciałabym przeczytać fragment z ich rozmowy :)
    Ciekawie, że Scarlette i Pedro zostali przyjęci do Hogwartu. Dobrze, że do Huffa, chociaż w sumie też fajnie by było gdyby byli Gryfonami :)
    Ojej... fragment z Lily i Carlą był uroczy ^^ Lily powoli przekonuje się do Jamesa, a to już kawałek sukcesu :) Chcę więcej Jily! :)
    Bardzo fajnie, że Peter zrozumiał swój błąd. Wiadomo, że nic już nie będzie takie, jak wcześniej, ale jego zachowanie jest już zdecydowanie lepsze.
    Powoli wraca dobry Hogwart. Cieszę się z tego powodu i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, który postaram się skomentować wcześniej :)
    Pozdrowienia i zapraszam do mnie :)
    Natalia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Oj tam, nie przepraszaj!
      A dziękuję bardzo, cieszę się, że mi się udało utrzymać was w napięciu.
      Taaaak, potrzebują tego oni, potrzebuję tego też ja :) Więc przeniosłam ich do Hogwartu, żebyśmy wszyscy mieli trochę odpoczynku :)
      Bardziej mi pasowali na Puchonów :)
      Będzie więcej Jily!
      NIe mógł być przecież taki całkiem zły, co nie?
      Mam nadzieję, że rozdział będzie szybciej niż ten xd
      Do ciebie też już lecę!
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  4. hej! <3
    nareszcie rozdział! jestem bardzo dumna, a jako że jestem maturzystka i w tym roku moja majówka trwa przez cały maj, to kryterium nawet spełnione. co oczywiście nie znaczy, że z kolejnym możesz sobie czekać nie wiadomo ile! ma być szybko, szybciej niż po miesiącu.
    Hasło do gabinetu dyrektora to jednak fajna sprawa. przy odrobinie szczęścia i znajomości wielu nazw słodyczy można się bez problemu włamać... xD
    Pierwszy fragment bardzo fajnie ukazuje postać Dumbledore'a. szczególnie fragment o tym, że zapomniał, gdzie jest pokój wspólny Hufflepuffu - z jednej strony myślisz, że to Dumbledore, on ma nad wszystkim kontrole i jednocześnie ma wszystko gdzieś, z drugiej mogło być też tak, że miał w tym jakiś cel, znany oczywiście tylko sobie. tak czy siak takie nocowania w dormitoriach innych domów według mnie na pewno były na porządku dziennym, nawet bez takich okoliczności.
    Scarlett i Pedro pasują do Hufflepuffu, swoją drogą. tak jakoś. szkoda tylko, że ich zmęczenie i taka apatia trochę zniszczyła im radość z przydzialu i zniwelowala te nerwy, które towarzyszyły innym jako pierwszakom. ach, aż wrócił do mnie mój prolog, gdzie Lil w przydlugiej szacie umierała ze stresu xD ale do czego zmierzam, nawet jeśli to nie jest szczególnie miłe wspomnienie, to wydaje się takie... potrzebne w Hogwarcie, jest takie klimatyczne, wiesz o co mi chodzi xD
    Peter, Peter, Peter. nie lubimy Petera, bo kto lubi? dlatego potrójnie doceniam pokazywanie go tak, jakbyśmy wcale nie wiedzieli, jaki z niego frajer.
    to znaczy, i tak jest z niego frajer nawet tu. decyzja o zostaniu w zamku niestety utwierdziła ich w przekonaniu, że jednak coś jest nie tak, ale reakcja Carli na jego niezręczne przeprosiny była bardzo naturalna. przypomina mi trochę Harry'ego. Huncwoci mogą się co prawda na Petera obrażać, mogą się nie odzywać, ale prawda jest taka, że tu zawsze wszystko należy do Carli. to ona jest obdarzona, to ona jest powodem tego wszystkiego i to właśnie dlatego jest w stanie zrozumieć, że ktoś nie chce albo boi się ryzykować dla niej życia. choć to naturalne wśród przyjaciół, po prostu nie chce, by ktoś się poświęcał dla niej.
    fragment gdzie Lily mówi o Peterze mi się podobał. o tej odwadze. może gdyby Peter rozumiał, że nie jest od reszty huncwotów gorszy, tylko inny, może nie doszłoby do tego, co stało się potem.
    cudnie, że Lily zaczyna powoli przekonywać się do Jamesa. nawet ja spojrzałam teraz na ten pairing nieco cieplej, a wiesz, że ostatnio mam z tym spory problem xd przyda mi się to już wkrótce, więc dla Asphodelusa to też dobrze, że (wreszcie) napisałaś rozdział. no i fakt, że Carla dała spokój z Jamesem też super. wreszcie może w pełni skupić się na tym, na czym powinna, czyli związku z Syriuszem <3<3<3 i proszę się teraz nie wypierać, to jest głos ludu, nie można go lekceważyć.
    moment gdzie Syriusz i Lily gadają o zakazanym lesie cudnie pokazuje ich charaktery, podobał mi się ten fragment c: no i później James i Syriusz wymieniający porozumiewawcze spojrzenia i Carla śmiejąca się z wszystkiego, ot przekrój charakterów w pigułce. dobrze, że coś takiego się pojawia.
    no i Syriusz szczęśliwy, że zrobił kobiecie swojego życia kanapkę <3333 kochany, robienie z nich przyjaciół to okropny pomysl, uwierz xd
    Scarlett i Pedro mają to szczęście, że nie znają jessfse Hogwartu - niby dla wszystkich to takie zwykłe, a dla nich jak przygoda życia. dlatego mam nadzieję, że ten wątek super się rozwinie w kolejnym rozdziale, który NA PEWNO POJAWI SIE BARDZO SZYBKO.
    <3

    www.theasphodelus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Ja się staram z tymi rozdziałami xd Tym razem mam nadzieję, że podczas bożego ciała będę miała trochę czasu i będę mogła spokojnie popisać. Poza tym już zaczęłam i mam pół strony xd
      Też tak myślę, zwłaszcza, że akurat ja ze swoim zamiłowaniem do słodyczy (czekolada życiem, co z tego, że mam na nią uczulenie xd) miałabym bardzo prostą sprawę.
      To mi się właśnie wydawało takie Dumbledorowate xd Także cieszę się, że ci to przypadło do gustu, bo akurat z tego byłam zadowolona xd
      Ja też w sumie lubię opisywać te fragmenty, ale biorąc pod uwagę fakt, że Scarlette i Pedro byli tak zmęczeni jak mogą być tylko zmęczeni nastolatkowie po stoczonej bitwie z wykwalifikowanymi poplecznikami Voldemorta, uznałam, że w sumie tego dnia będzie im wszystko jedna, a nawiązanie do wyboru tego domu może pojawi się kiedy indziej. Długie zdanie xd
      Peter będzie jeszcze wielkim frajerem, a oni się o tym przekonają, więc nic nie tracimy, po prostu odwlekamy chwilę xd
      Carla taka wyrozumiała xd Wybaczyła Peterowi, a to w sumie niezbyt... Ale nic nie będę mówić, przecież nie będę spoilerować xd
      Oh, to bardzo się z tego powodu cieszę, bo w końcu teraz u ciebie będzie bal, to nie można pominąć Jily, prawda?
      Czy się na tym skupi, to jeszcze nie wiadomo, w końcu to są przyjaciele xd I głos ludu tutaj nie ma nic do rzeczy xd Mogę go sobie zlekceważyć kiedy tylko zechcę xd
      Nie no, żartuję. Może coś jednak będzie?
      W sumie miło, że zauważyłaś, bo jak wiesz to z tymi charakterami to ostatnio mały problem xd
      Tak ten bardzo rozwinę, więc możecie się go spodziewać w kolejnym rozdziale :)
      W ogóle ten komentarz jest taaaaaki długi, że w ogóle WOW. Doceniam podwójnie xd
      Dziękuję za komentarz!

      Usuń
  5. Cześć!
    Szkoda mi Petera. Niby wiadomo, że przyjaźń zobowiązuje do pewnych poświęceń, to jednak nie każdy rodzi się bohaterem, co Peter, niestety, udowodnił wielokrotnie. Ale gdyby każdy był superhero, to by było nudno, prawda?
    Ciekawi mnie ten cały Rasun. Carla na pewno ma swoje powody, żeby go nie lubić, ale może facet zna się na rzeczy? Najważniejsze, żeby pomógł jej odkryć i wykorzystać moc. Bardzo jestem ciekawa, co to będzie i jak pójdzie szkolenie.
    Podobał mi się fragment, w którym opisałaś reakcję Carli na Pokój Wspólny - zabrzmiało to bardzo realistycznie, bo kiedy dzieje się tyle naraz, czas zdaje się płynąć zupełnie inaczej.
    Cudnie opisałaś zdenerwowanie Petera. Że przecież chciał im tyle powiedzieć, a wyszło jak zwykle. Dobrze, że Carla była na miejscu!
    Jejciu, jak słodko, że Lily zaczęła przekonywać się do Jamesa! Nareszcie! Teraz już musi być z górki, zwłaszcza że Carla go sobie odpuściła :) Teraz spokojnie może wziąć się za Syriusza! Hip hip hurra!
    Trzymam Cię za słowo, że na kolejny rozdział nie każesz nam tyle czekać :)
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Wiesz, mi nie jest go szkoda xd Dobrze, że wam jest, bo o to chodziło, ale ja po prostu nie potrafię mu współczuć. Po tym, co zrobił, a u mnie raczej zrobi, po prostu nie potrafię...
      Ah, oczywiście, że byłoby nudno... Co to byłby za świat, gdyby wszyscy byli tacy idealni xd
      Wątek Rasuna będzie jeszcze troszkę rozwinięty :)
      A dziękuję bardzo :) Starałam się xd
      Carla potrafi wybaczyć ;) Ale czy to zawsze dobrze?
      Z górki? Jeszcze trochę poczekają, zanim dojdzie do czegoś więcej xd
      Postaram się xd
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic