wtorek, 27 września 2016

Rozdział XVIII

– Ponownie nam się nie udało, Terio – oznajmił Albert, patrząc prosto w jej oczy. Nie odwróciła wzroku, mimo że bardzo tego pragnęła, bo spojrzenie mężczyzny wywoływało w niej dziwne uczucia, których nie potrafiła nazwać, ale na pewno nie pasowały do jej natury.
Już wcześniej zorientowała się, że ten blondyn jest nietypowy. Od dawna wiedziała, że działa na nią inaczej niż reszta ludzi. Sprawiał, że w jej nieczułym sercu gościły emocje różne od obojętności i pogardy, które były jej jedynymi towarzyszkami przez tyle lat. Kiedy mężczyzna się odzywał, pojawiała się irytacja, bo robił to w tak protekcjonalny sposób. Kiedy natrafiała na spojrzenie jego ciemnych oczu, doskwierała jej dziwna niezręczność, z którą nie spotykała się nawet w rozmowie z Lordem Voldemortem. Ale i tak najgorsza była przychylność, którą poczuła tylko raz, ale to wystarczyło, aby Teria znienawidziła tego mężczyznę jeszcze bardziej. Ona nie żywiła sympatii wobec nikogo, bo takie niepotrzebne emocje robiły człowieka słabszym, a fakt, że Albert wywoływał w niej jakiekolwiek uczucia, już był nie do przejścia.
Nikt nie powinien działać na nią w taki sposób. Nikt nie miał do tego prawa.
A jeszcze teraz musiała z nim współpracować. I do tego tak długo przygotowywany wytwór ich współpracy zawiódł.
– Zabili mutanta – powiedział, jakby sama tego nie wiedziała. Stanął przed otwartym oknem i, obracając w palcach różdżkę, wpatrzył się w ciemność, która zdominowała świat. – Tym razem nie możemy sobie pozwolić na porażkę. Jeśli nam się nie uda, zginiemy.
Pod sufitem zatańczył kurz, pchnięty podmuchem wiatru, który ze świstem wpadł do pomieszczenia. Zalśniła poręcz metalowego krzesła, oświetlona blaskiem księżyca. W kominku mocniej buchnęły zimne płomienie, rzucając na twarz Śmierciożercy zieloną poświatę, jakby przygotowując się na to, co teraz miał powiedzieć. W oku Alberta kobieta zauważyła błysk, który na pewno nie był zwykłym refleksem, a niemą groźbą skierowaną do wszystkich, którzy odważyliby mu się przeciwstawić.
– Dlatego tym razem odwiedzimy ich osobiście – rzekł, a jego głos potoczył się echem wśród drzew, jakby przerażone nadchodzącymi wydarzeniami, szeptem przekazywały sobie tak niebezpieczną informację.

~~~~~~~~

Grupowe podniecenie, które zapanowało w Hogwarcie po ogłoszeniu wycieczki do Hogsmeade, trwało dobre kilka dni. W piątek, kiedy to długo wyczekiwane wydarzenie miało się odbyć, ożywienie osiągnęło punkt krytyczny. Uczniowie zachowywali się dość… nietypowo. Minerwa McGonagall nazwałaby to innym słowem, ale jako że była osobą kulturalną, użyła właśnie tego określenia, kiedy powstrzymując niekontrolowany wybuch gniewu, próbowała doprowadzić piętnastolatków z Gryffindoru i Hufflepuffu do względnego porządku.
Sala transmutacji zamieniła się po prostu w jeden wielki bezład.
            Zwykle na jej zajęciach panował względny spokój. Cieszyła się szacunkiem wśród dzieciaków, więc żaden uczeń nie naprzykrzał jej się zbytnio. Ale to, co się teraz działo… Chaos. Po prostu chaos. Wszędzie latały kartki i liściki z – jak się kobieta domyślała – ostatnimi zaproszeniami na spacer do miasteczka. Uczniowie nie rozmawiali już szeptem, starając się ukryć przed gniewem nauczycielki – dyskutowali podniesionymi głosami, w ogóle nie zwracając uwagi na jej uciszenia i dodatkowe zadania, które im obiecywała. Dziewczyny wymachiwały rękami na wszystkie strony, wspólnie z koleżankami ekscytując się wizją spotkania w Hogsmeade ze swoim ukochanym. Na ławkach i po podłodze walały się najróżniejsze rzeczy, w które na początku lekcji, kiedy jeszcze uczniowie zajmowali się czymś bardziej pożytecznym niż głupie rozmowy, trasmutowali szpilkę. Minerwa mogła dostrzec tam dosłownie wszystko oprócz wymaganego pudełka – począwszy od skaczących myszożab i latających ptakokotów, przez wielkie róże i balony w kształcie serc, po talerze z jedzeniem (w większości zepsutym, bo transmutacja jedzenia jest bardzo trudną sztuką) – czyli wszystko o czym akurat myśleli rozkojarzeni piętnastolatkowie.
            A do tego ten okropny hałas. Do głośnych rozmów i krzyków dochodziły miauknięcia, piski, ćwierkanie i rechotanie, a także ciągłe tupanie w podłogę, wywoływane przez uczniów z jakimś zespołem niespokojnych nóg. A raczej zespołem niespokojnego ciała, jak doszła do wniosku kobieta, przyglądając się dzieciakom, wyginającym się pod przedziwnymi kątami, co chwilę mocno wyrzucającym ręce do góry lub stale kręcącym nimi nad swoją głową.
            Dlatego też doszła do wniosku, że nie ma żadnego sensu w uspakajaniu klasy – z renomą i dobrą sławą Hogsmeade i tak nie wygra. Usiadła na krześle przy biurku, postanawiając, że wyciągnie przynajmniej z tej lekcji jakieś wnioski. W końcu była opiekunką Gryffindoru, musiała zbierać jak najwięcej informacji na temat zachowań, zwyczajów i emocji wychowanków. Bo mimo że wiele lat już z nimi przeżyła, nadal ją zadziwialo. Choćby w taki dzień jak ten.
            –  I tak sobie stałam na tym korytarzu i on do mnie podszedł, normalnie, rozumiesz to? I spytał, czy pójdę z nim do Hogsmeade! – mówiła Emily Tress, Puchonka.
            – I wtedy ja się zgodziłam. A on posłał mi taki piękny uśmiech, ma takie białe zęby – emocjonowała się Cassie Collins, wyrzucając słowa z prędkością światła. Jej siostra kiwała głową co chwilę, ale nie wtrącała od siebie nic, jakby trochę zamyślona.
            – Czyli idziesz z Tyrsem? – Do uszu Minerwy dotarło pytanie Lily Evans skierowane do Blue. Blondynka przytaknęła, posyłając jej promienny uśmiech i podekscytowane spojrzenie.
            – Tak! Od razu się zgodziłam, bo kiedy byłam z nim na spacerze, wydawał się być naprawdę miły, zabawny i świetnie się z nim bawiłam – wyjaśniła Carla, a nauczycielce nie umknęło ciche prychnięcie i zniesmaczona mina Syriusza, który siedział w ławce za dziewczyną. James Potter opowiadał mu z przejęciem o tym, że Lily w końcu zgodziła się gdzieś z nim wyjść, ale Black najwyraźniej go nie słuchał, skupiony na słowach Blue.
            McGonagall pokiwała głową, ale na jej ustach błąkał się nikły uśmieszek. Ech, jakie te dzieciaki mają problemy, pomyślała, mimo że całkiem dobrze pamiętała,  że kiedyś przeżywała podobne sprawy.
A do tego będą mieli tych komplikacji jeszcze więcej, choć całkiem innego rodzaju niż rozterki sercowe. Bowiem McGonagall zapisywała sobie na kartce nazwiska wszystkich osób, którym na tej lekcji dała dodatkowe wypracowania, i nie miała zamiaru im odpuszczać bez względu na to, czy dnia dzisiejszego uczniowie odwiedzali Hogsmeade, czy też nie. Przynajmniej coś z tej lekcji wyniosą.
A mimo że zachowanie całej klasy na tych zajęciach było wyjątkowo nietypowe i zaskakujące, i tak najbardziej zdziwił ją fakt, że to Black jako jedyny uniknął kary, bo to on w przeciwieństwie do reszty zachowywał się spokojnie i cicho. Chyba po raz pierwszy i ostatni w życiu.
           

~~~~~~~~~~~

Pub pod Trzema Miotłami był niesamowicie zatłoczony, więc nawet jeśli Carla i Tyrs chcieli usiąść w jakimś ustronnym kącie, nie było to po prostu możliwe. Co gorsza, znalezienie jakiegokolwiek wolnego stolika graniczyło z cudem, ale na szczęście oni mieli wielkiego farta. A może to dzięki intuicji Greka udało im się usiąść przy stoliku, znajdującym się zaraz przy oknie? W każdym razie teraz popijali kremowe piwo, które zaserwowała im madame Rosmerta, z satysfakcją przyglądając się Hogwartczykom, nadal czekającym na jakikolwiek skrawek niezajętego miejsca.
Mimo że temperatura na zewnątrz stale krążyła wokół zera, w środku było naprawdę ciepło. Stłoczeni klienci sprawiali, że momentami robiło się nawet duszno, a Carla przez chwilę poczuła się jak w schronisku, które bardzo dawno temu, jeszcze w poprzednim życiu, odwiedziła z rodzicami w przerwie między kolejnymi zjazdami na nartach.
Przyjemne wspomnienie od razu wywołało w niej ciepłe uczucia, mimo że z tatą i mamą nie widziała się aż pięć lat. Brakowało jej rodziców. Agatha i Tobias częściowo starali się ich jej zastąpić, ale mimo że byli naprawdę sympatyczni i naprawdę ich kochała, nigdy się im to w pełni nie udało. Ale Blue już od dawna nie wpadała w rozpacz z tego powodu. Wiedziała, że kiedyś jeszcze do nich wróci, będzie odwiedzać ich w tamtym świecie – wystarczy tylko rozpracować tę tajemnicę książki. Co prawda nie udało jej się tego dokonać, od kiedy się tutaj pojawiła, ale nadal wierzyła, że w przyszłości coś z tego wyjdzie. Bo skoro jej dziadkowi się udało, to czemu jej by nie miało? Nie mogła tracić nadziei, a  na pewno nie należało się załamywać z tego powodu. Tata i mama by przecież tego nie chcieli.
– Zawsze tutaj jest tak tłoczno? – spytał Tyrs, rozglądając się po pubie.
– Jest zawsze dużo ludzi, ale dzisiaj to jakiś koszmar. – Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. – Tyle jeszcze osób nie widziałam. Jest gorzej niż na peronie 9 i ¾ w dniu wyjazdu do Hogwartu.
Carla zauważyła rudą czuprynę Lily po drugiej stronie pubu. Dziewczyna opowiadała o czymś z zapałem Jamesowi, który wpatrywał się w nią wręcz z nabożeństwem. Po chwili oboje zaśmiali się tak głośno, że nawet mimo gwaru, panującego w lokalu, słyszała ich tutaj bardzo wyraźnie. Szczęśliwa, że ta dwójka wreszcie zachowuje się wobec siebie normalnie, odwróciła głowę w drugą stronę, tracąc zainteresowanie przyjaciółmi.
Za szybą zaczął padać śnieg – drobne płatki osadziły się na szybkie, tylko aby zaraz się stopić i już w postaci kropel spłynąć na dół i zniknąć za ramą okna. Z dachów zwisały sople, błyszcząc się i mieniąc w świetle wieczornego słońca.  Uczniowie przechadzali się po miasteczku, ciesząc się ostatnimi chwilami pięknej zimy, bo – jak Blue się spodziewała – niedługo temperatura się zwiększy, a co za tym idzie, śnieg zamieni się w deszcz i błoto. Miała jedynie nadzieję, że urodziny Lily, które powoli się zbliżały, spędzą jeszcze w zimowej atmosferze. Swoją drogą, nie miała na razie prezentu dla dziewczyny. Będzie musiała to załatwić dzisiaj, aby nie wymykać się później do miasteczka tajnymi przejściami.
Ale to później – teraz przecież może rozkoszować się czasem spędzanym z Tyrsem.
– Hej, Carla. – Grek pomachał jej ręką przed nosem. – Obudź się!
Potrząsnęła głową, zaskoczona takim nagłym wyrwaniem z zamyślenia. Musiał coś do niej mówić – a ona dumała w obłokach, całkiem odcięta od świata rzeczywistego.
– Przepraszam, czasem tak mam, że się odłączam – oznajmiła, nieco zmieszana, a chłopak roześmiał się szczerze. – Możesz powtórzyć, co mówiłeś?
– Po prostu stwierdziłem, że bardzo tutaj przyjemnie – odparł, wzruszając ramionami, ale coś w jego głosie kazało Blue stwierdzić, że to jednak nie było prawdą. W końcu wydawało jej się, że zamyśliła się na trochę dłuższy czas.
– Tak? – spytała z powątpiewaniem, ale twarz Tyrsa pozostawała niewzruszona. Postanowiła nie ciągnąć tego tematu. – Wiesz co? Przypomniała mi się taka historia… – zaczęła i opowiedziała mu o tym, jak na pierwszym roku została przyłapana przez Filcha na szperaniu w jego gabinecie i jak bardzo była przerażona, kiedy groził, że powiesi ją za nadgarstki na ścianie w lochu. Grek za to zrewanżował się dokładną relacją z kawału, który wywinął woźnemu już piątego dnia pobytu w Hogwarcie.
Naraz przez okno Carla dostrzegła roześmianych Remusa, Petera i Syriusza. Szli w stronę pubu, a kiedy zauważyli, że obdarza ich szerokim uśmiechem, wszyscy pomachali jej wesoło. No, wszyscy oprócz Blacka. Ten ograniczył się do niechętnego spojrzenia, posłanego w stronę Tyrsa. Kiedy spojrzał w jej oczy, dostrzegła na jego twarzy jakby rozczarowanie, ale w gruncie rzeczy nie była tego pewna – w końcu jak dużo detali mogła zobaczyć z takiej odległości? Łapa odwrócił się do kolegów i zaczął coś im zawzięcie tłumaczyć. W pewnym momencie wszyscy skierowali się w przeciwną stronę, najwyraźniej rezygnując z wizyty w pubie.
Carla uniosła wysoko brwi, ale pytanie, które zadał jej Tyrs, sprawiło, że całkowicie zapomniała o całym zdarzeniu.
– Masz już kogoś?
Drgnęła, zaskoczona, ale wyszczerzyła się szeroko, czerpiąc przyjemność z pytania. Mogła się założyć, że wcześniej także poruszył ten temat, tylko musiał się przygotować mentalnie do kolejnej próby.
– Nie mam – stwierdziła, zauważając przy okazji, że nerwowy uśmiech zniknął z twarzy chłopaka, zastąpiony tym szczerym i naprawdę sympatycznym, a jego mięśnie ramion trochę się rozluźniły. – Nikogo – dodała, mając nadzieję, że niedługo się to zmieni.

~~~~~~~~

Peter wraz z Remusem i Syriuszem wstąpili do sklepu Zonka, aby zakupić akcesoria potrzebne do ich kawałów. Kolorowe półki przyciągały wzrok różnorodnością swojej zawartości, a oni ulegli ich urokowi, wręcz z czcią oglądając łajnobomby, kubki gryzące w nos, fałszywe różdżki, cukrowe pióra, wykrzykujące obelgi bransoletki (Syriusz raz kupił taką niczego nieświadomej Carli na urodziny; dziewczyna prawie zapadła się pod ziemię, kiedy ozdoba nazwała profesor McGonagall śmierdzącą sklątką tylnowybuchową) oraz cukierki wywołujące czkawkę. Dopiero po chwili dostrzegli oznaczone tabliczką edycja limitowana cukierki, które postarzały człowieka, i na raz wszystkie inne produkty odeszły w niepamięć, a cała ich uwaga skupiła się na najnowszym wynalazku.
– Ile bierzemy, Remusie? – spytał Syriusz, zwracając się bezpośrednio do Lunatyka i całkiem ignorując Pettigrew. Chłopak poczuł się nieco urażony, ale nie mógł narzekać – jego relacja z Blackiem i tak znacznie się poprawiła. Od kłótni z Carlą Łapa łagodniej znosił jego towarzystwo i nawet przestał go gnębić. Co prawda Peter wiedział, że Syriusz uważa go za przyczynę sprzeczki z dziewczyną, ale i tak sytuacja znacznie się poprawiła. Widocznie chłopak nie chciał już narażać się Blue.
– Kilogram – ocenił Lunatyk, mrużąc oczy w zamyśleniu. – Myślę, że tyle wystarczy.
– Szalejcie, chłopaki – powiedział pan Zonko, podając im reklamówkę z cukierkami, kiedy wręczyli mu pieniądze. – Zróbcie z nich dobry użytek.
– A czy kiedykolwiek było inaczej? – spytał Black, uśmiechając się łobuzersko.
Właściciel pokiwał przecząco głową. Pożegnawszy się z nim, wyszli ze sklepu na mroźne, świeże powietrze.
Po Hogsmeade spacerowało mnóstwo uczniów. Wszystkim dopisywał wyśmienity humor, co można było stwierdzić po ożywionych rozmowach, jakie roznosiły się po ośnieżonych uliczkach, i szerokich uśmiechach, widniejących na twarzach przechodniów. Słońce powoli zmierzało w stronę horyzontu, ale jeszcze nie zaczęło się nawet zmierzchać, co oznaczało, że zostało im jeszcze mnóstwo czasu.
Uznali, że czas najwyższy, aby wybrać prezent dla Lily. Problem jednak polegał na tym, że pojęcia nie mieli, co jej kupić. Nic nie przychodziło im do głowy, więc postanowili, że rozejrzą się po sklepach i może coś oryginalnego wpadnie im w oko.
Przeszli główną uliczką prowadzącą przez wioskę, rozglądając się po witrynach w poszukiwaniach czegoś ciekawego, aż w końcu ich uwagę przyciągnął sklep z różnego rodzaju pierdółkami, jak najbardziej nadającymi się na prezent urodzinowy.
Zgodnie kiwnęli głowami, wchodząc do ciepłego i lekko dusznego pomieszczenia. Sklepik nie był duży, ale znajdowało się w nim dosłownie wszystko – począwszy od kubków ze śmiesznymi napisami i plakatów z zespołami muzycznymi, przez pluszaki i innego rodzaju zabawki dla dzieci, a kończąc na resztkach świątecznych ozdób, które jeszcze miesiąc temu sprzedawały się jak świeże bułeczki. A wszystko to, ściśnięte na tak małej powierzchni, dawało efekt przepychu.
– O Melinie – mruknął Syriusz. – Tego jest zdecydowanie za dużo.
Nie dane było im jednak przerzucić tych stert kolorowych drobiazgów w poszukiwaniu tego jedynego, bo zza regału wyłoniła się sprzedawczyni. Powitali ją westchnieniem ulgi, ponieważ grzebanie w tym wszystkim pozostawało ostatnią rzeczą, na jaką mieli teraz ochotę.
Sprzedawczyni była starszą kobietą o siwych włosach i pomarszczonej twarzy. Jej usta rozciągały się w szerokim uśmiechu, a zręczność, z jaką omijała przeszkody (wiszące z sufitu pluszaki, leżące na podłodze książki i wystające z regałów zabawki), pozwalała im sądzić, że staruszka jest w lepszej formie, niż sugerowałby to jej wiek.
Kiedy się odezwała, okazało się, że jej głos aż ociekał troską, typową dla większości babć. Wytłumaczyli jej, czego poszukują, a ona po wypytaniu ich o zainteresowania i upodobania Lily zanurkowała między regały.
Peter sądził, że będą czekali całą wieczność, aż kobieta znajdzie coś w tym bałaganie. Tymczasem chyba musiała znać położenie każdego pojedynczego przedmiotu, bo pojawiała się obok nich po zaledwie dwóch minutach z ramionami wypełnionymi sugerowanymi prezentami dla Evans. Rzuciła rzeczy na, o dziwo, puste biurko i kazała im je przejrzeć, a sama ponownie ukryła się w głębi sklepu, znikając im całkiem z oczu.
Peter wyciągnął rękę w stronę sterty, chwytając pierwszy lepszy przedmiot, który okazał się być zestawem najrzadszych składników do tworzenia eliksirów. Remus przyglądał się jakiemuś kubkowi, a Syriusz z miną znawcy przejechał palcem po kociołku, który także znalazł się na biurku.
– To nie jest, moi mili, zwykły kociołek – oznajmiła staruszka, która niespodziewanie pojawiła się tuż obok nich, sprawiając, że drgnęli zaskoczeni. – To jest kociołek, który sprawia, że mikstura, choćby dobrze uwarzona, zawsze na koniec wybucha.
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i uśmiechnęli się szatańsko. Już wiedzieli, że będzie to świetny prezent, który dostarczy im mnóstwo śmiechu i zabawy.

~~~~~~~~

Carla chwyciła Tyrsa za rękę i ze śmiechem pociągnęła go w stronę choinki, którą widać było na samym końcu głównej uliczki, prowadzącej przez Hogsmeade. Był dopiero styczeń, więc na wszystkich budynkach nadal wisiały ozdoby świąteczne, sprawiając, że miasteczko wydawało się być jeszcze bardziej kolorowe i wesołe niż zazwyczaj. Z dachów migotały czerwone, żółte, niebieskie, zielone i białe lampki, a w oknach huśtały się plastikowe aniołki, renifery i bałwany. Napisy ,,Wesołych Świąt”, wiszące na drzwiach każdego domu, witały gości, a drzewka, obwiązane długimi, błyszczącymi łańcuchami, przyciągały uwagę przechodniów.
O ile Hogwart został już obrany ze wszelkich bożonarodzeniowych ozdób, to wioska i jej mieszkańcy nie zostali jeszcze opuszczeni przez świąteczną atmosferę, więc Carla mogła ponownie poczuć się tak wspaniale jak w domu Potterów podczas rozpakowywania prezentów czy spożywania wspólnej, rodzinnej kolacji.
Choinka była naprawdę ogromna – mogła przewyższać tą, spod której sama wyciągała swoje paczki, nawet pięć razy. Została naprawdę cudnie oświetlona. Czerwonożółte światełka migotały raz szybciej, raz wolniej, niektóre ani na chwilę nie gasły, a ich blask odbijał się w wielkich bombkach i łańcuchach. Dookoła latały małe aniołki, a na szczycie błyszczała się złota gwiazda, będąca jednocześnie zwieńczeniem piękna utrzymanego w ciepłych barwach drzewka.
Blue aż westchnęła z zachwytu, mimo że nie był to pierwszy raz w tym roku, kiedy doznała okazji, aby podziwiać choinkę. Ścisnęła mocniej dłoń chłopaka, ciesząc się, że może być tu razem z nim, że to właśnie w jego towarzystwie jeszcze raz przeżywa świąteczną atmosferę.
– Piękna, prawda?
– Cóż… Mogli sobie odpuścić te aniołki, są trochę kiczowate – odparł Tyrs, przyglądając się choince okiem znawcy.
– Daj spokój – zaśmiała się Carla, chociaż i ona odniosła takie wrażenie. – Cassie, moja koleżanka z dormitorium, uznałaby to za wielce romantyczne.
Grek zaśmiał się szczerze. Po chwili zamarł, a na jego twarzy pojawiło się udawane przerażenie.
– O nie! Lecą tu – wyszeptał i pociągnął Blue jak najdalej od zbliżających się w ich stronę aniołków.
Biegli, pękając ze śmiechu i mijając tłumy uczniów, przechadzających się główną uliczką Hogsmeade. Carli wydawało się, że zauważyła bliźniaczki, przyglądające jej się ciekawie. Nie poświęciła jednak temu zbytniej uwagi, zbyt zajęta Tyrsem. Zatrzymali się dopiero, kiedy przebyli całą wioskę, ciesząc się przy tym jak małe dzieci, jakby ten bieg był najlepszym, co teraz mogli zrobić. Tutaj, na skraju Hogsmeade nie było już tak dużo ludzi, wioska wydawała się bardziej wyludniona i spokojniejsza. Domy znajdowały się w nieco większych odstępach od siebie, a ich oczy mogły trochę odpocząć od ciągłego migotania lampek, wcześniej tak gęsto rozwieszonych na dachach.
W pewnym momencie Carla zatrzymała się, jednocześnie ciągnąc mocno rękę Tyrsa. Uczucie, że ktoś się ją obserwuje, uderzyło ją tak nagle, że chwilę rozglądała się w okół siebie zdumiona. Nie odpowiadając na zaniepokojone spojrzenia Greka, lustrowała otoczenie wzrokiem, spodziewając się ujrzeć jakiegoś człowieka, schowanego w cieniu bocznej uliczki czy kryjącego się za jednym z domów – nie dostrzegła jednak nikogo ani niczego niepokojącego. Po uliczce przechadzały się zakochane pary i samotni uczniowie, ale nikt nie wydawał się być zainteresowany jej osobą. Wypuściła powietrze z płuc, zdając sobie sprawę, że wcześniej wstrzymywała oddech.
– Coś się stało? – spytał Tyrs, przyglądając jej się z troską.
– Nie, nic. Wydawało mi się, że zobaczyłam Jamesa i Lily, ale mi się przewidziało – skłamała. Chłopak zmarszczył brwi, zapewne wychwytując nienaturalną nerwowość w jej głosie, ale nic nie powiedział, a i ona nie zamierzała mu nic tłumaczyć.
Jednak dziwne uczucie bycia obserwowaną wcale nie zniknęło. Carla jeszcze raz odwróciła się za siebie, aby upewnić się, że wszystko znajduje się w jak najlepszym porządku, i nogi się pod nią ugięły.
Nie, nie, to niemożliwe, myślała, to nie może się dziać.
Z czerwonego dachu domu, trzepocząc hałaśliwie skrzydłami, odlatywał czarny kruk.


~~~~~~~~

Pedro spojrzał na Scarlette, która z błogością rozpływającą się po jej ciele włożyła sobie kawałek ciasta do ust. Jej twarz była zamyślona – pewnie zastanawiała się, jak sama mogłaby takie przyrządzić i jakie składniki byłyby jej do tego potrzebne. Uśmiechnął się lekko, prawie niezauważalnie dostrzegając jej szczęście i zadowolenie.
Ostatnio zdał sobie sprawę, jak bardzo się od niej różnił. Ponownie opowiedziana historia o przeszłości Unimyth przypomniała mu, że dla dziewczyny organizacja PWD była wybawicielem i opiekunem. Tymczasem on na ten temat miał całkiem inne zdanie.
Kiedy na jaw wyszły jego nadprzyrodzone zdolności walki, ludzie PWD pojawili się prawie od razu. Siłą wyciągnęli go z domu, od zrozpaczonych rodziców, którzy nic nie mogli na to poradzić, tłumacząc im jedynie, że tak będzie bezpieczniej. I może mieli rację. Może jeśli nie wywieźliby go wtedy z kraju i nie ukryli w kwaterze PWD, jego historia okazałaby się bardzo podobna do tej Scarlette. Może w jego domu pojawiliby się Śmierciożercy. Może. A co jeśli nie?
Żyłby teraz z kochającymi rodzicami, nie przejmowałby Voldemortem ani żadną wojną, nie zostałby wmieszany w tą całą aferę. Bardzo prawdopodobne, że miałby psa, z którym bawiłby się podczas wakacyjnej przerwy od szkoły. Odwiedzałby babcię, u której jadłby pyszne obiady, i chodziłby ze znajomymi nad morze, na słoneczne plaże Hiszpanii.
Mimo to bez protestów współpracował z organizacją. Powodem był między innymi szlachetny cel, który jak najbardziej popierał, i Scarlette. Kochał ją jak siostrę i dlatego nienawidził Śmierciożerców całym sercem, tak, jakby to jego rodzina została przez nich zamordowana. PWD walczyło z Voldemortem i jego poplecznikami, więc postanowił, że skoro póki co i tak nie powróci do rodziców, może zrobić coś dobrego dla świata i Puchonki.
Bo w gruncie rzeczy założenia organizacji nie były złe. Obrona ludzi przed Voldemortem i innymi niebezpieczeństwami, które akurat zagroziłyby światu – to wszystko wydawało się być szlachetne. Gdyby tylko potrafili dojść do tego bez wyrządzania innych, równie bolesnych szkód. Gdyby nie odcięli mu kontaktu od rodziców, gdyby pozwalali pisać do nich listy, gdyby zgodzili się na choćby jedno spotkanie…
Wtedy jego poglądy wyglądałyby całkiem inaczej.
– Coś się stało, Pedro? – spytała Scarlette, widocznie dostrzegając, że nie myśli o najprzyjemniejszych rzeczach.
– Nie, Scar – odpowiedział, biorąc łyk kremowego piwa, które zamówił. – Wszystko w porządku.
Dziewczyna pokręciła głową ze smutkiem i jakby niedowierzaniem, po czym wpatrzyła się w swój kawałek ciasta. Na chwilę zapadła cisza, ale Pedro wyczuwał, że dziewczyna jeszcze nie skończyła tego tematu i będzie chciała przekonać go do mówienia.
– Dlaczego mnie okłamujesz, Pedro? Przecież widzę, że nie wszystko jest w porządku.
Spojrzał prosto w jej oczy, zauważając w nich jednocześnie troskę i poirytowanie, ale nie odezwał się.
– Dobrze, rozumiem, że nie chcesz mówić – ciągnęła z przejęciem. – Ale byłoby ci znacznie łatwiej nieść ten ciężar problemów i zmartwień, gdybyś mi się zwierzył. Sama się o tym przekonałam, kiedy opowiedziałam o rodzicach reszcie. Ich wsparcie naprawdę bardzo mi pomogło, więc dlaczego nie możesz choć trochę o tym opowiedzieć?
To nie tak, że nie chciał. Już wiele razy miał ochotę zwierzyć się z tego dziewczynie, ale nie mógł zepsuć jej wizji o organizacji, która została jej jedynym domem, odkąd Unimyth straciła rodziców. Po prostu nie był w stanie jej tego zrobić, wiedząc jednocześnie, że zadałby jej raniący cios.
A jak miał powiedzieć jej o swojej drugiej naturze? O przebiegających po jego głowie myślach, które wcale nie powinny się tam znaleźć? O cechach, które otrzymał wraz ze swoimi zdolnościami? O wpływie boga wojny na jego zachowania? Co jeśli Scarlette by się go przestraszyła? Co jeśli straciłby najważniejszą osobę w swoim życiu? Bał się zaryzykować. Cena byłaby zbyt wielka.
– Nie mogę ci powiedzieć, Scar. Po prostu nie mogę.
Dziewczyna już nabrała powietrza, ale nie zdążyła się odezwać, bo niespodziewanie pojawili się przy nich Syriusz, Remus i Peter, jednocześnie przerywając ich rozmowę.
– Możemy się przysiąść? – spytał uprzejmie Lupin.
– Pewnie – odpowiedziała Unimyth, posyłając jeszcze Puchonowi spojrzenie, mówiące, że tym razem tak łatwo mu nie odpuści.
Hiszpan westchnął ze zrezygnowaniem, spodziewając się, że jeśli stale będzie ukrywał swoje zmartwienia przed Scarlette, może nie wyjść mu to na dobre.


~~~~~~~~


Hej, hej!
Jak tam szkoła? Uczycie się? Oceny już jakieś są?
Bo ja mam okropnie dużo nauki. Na szczęście i nieszczęście zachorowałam, co oznacza dużo czasu na pisanie. Dlatego rozdział pojawił się już teraz, a nie dopiero w weekend. Cieszycie się?
Bardzo lubię fragment z perspektywy McGonagall. To jest chyba mój ulubiony. Męczyłam go długo, chyba z dwie godziny, mimo że ma ze stronę. Mam nadzieję, że widać efekty.
Znowu trochę Pedro, trochę o jego historii i gorszej stronie PWD.
Jak wam się podoba relacja Tyrsa i Carli? Dzisiaj ich trochę więcej, następnym razem może nawet napiszę coś z perspektywy chłopaka?
Albert i Teria szykują się do kolejnej próby ataku. Zbyt długo nic się nie działo...
Cóż, nie będę już przedłużać, zapraszam do komentowania, wyrażania opinii i wszystkich innych sposobów interakcji ze mną, jakie wam do głowy wpadną :)
Pozdrowionka,
Bianka!

21 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. hej, postanowiłam napisać teraz mimo tego jak sie czuje xd ale uprzedzam, ze komentarz moze byc przez to nieco mniej ogarniety xd
      zacznijmy po kolei, od Terii, którą nie do końca lubie, ale jej kreacja powoli staje się wyraźniejsza, a relacja z Albertem dodatkowo pogłębia jej charakter. w ogóle przez nią jest taka ludzka, w końcu brak sympatii do ludzi można sobie wmawiać przez jakiś czas, ale to nigdy nie będzie zupelnie prawdziwe i szczere. ot taka poza, proba bronienia sie przed swiatem. tak to widze xd
      scene z McGonagall na lekcji uwielbiam, a fakt, ze uczniowie nie uwazali, wcale nie wydaje mi sie nieodpowiedni. przez te iles lat w szkole napotkalam sytuacje, gdzie nawet u najsurowszych nauczycieli zdarzały sie takie zachowania. wszystko jest kwestią sytuacji, a i McGonagall z zapisanymi dodatkowymi pracami domowymi była wspaniała! to jest tak genialne, że żałuje, ze nie wymyslilam tego sama. no, a poza tym: piękny Carius! Syriusz podsluchujacy te rozmowe z wielkim fochem jest po prostu idealnym odwzorowaniem tego ksiazkowego wg mnie.
      drobne Jily wychwyciłam! i chociaz im sie poki co uklada, domyslam sie, ze to sie tak dobrze nie bedzie toczyc do samego konca xd
      a Carla i Tyrs to niestety nieporozumienie.
      wiesz, nie żebym miała coś do któregoś z nich, ale Carius to bardzo poważna sprawa xd Tyrs też jest dobrze kreowany, bez zbędnej przesady w pozytywach i negatywach, ogólnie taki w porządku, tylko... cóż, nie dla Carli xD ale ich randka mi sie podobala, az czulam tę niepewność i zażenowanie Tyrsa xd
      o kociołku ci już mówiłam, ale powtórze: dla mojej Beckett cos takiego oznaczałoby rozpoczęcie wieloletniej terapii xD Evans pewnie luźniej podchodzi do tematu, ale i tak ich wszystkich zamorduje, jak sie dowie.
      no i teraz, kiedy wszystko zaczyna sie robic niemalze sielankowe, wraca kruk. cóż, ja jestem juz zaintrygowana dalszym ciagiem, wiec musisz szybko napisac dalej!
      Pedro jest jedna z moich ulubionych postaci tutaj, jak tak o tym mysle. lubie takie postacie, ktore w jakis sposob musza walczyc same ze soba... w ogole fakt, ze jest zupelnie odciety od rodziny jest sam w sobie frustrujacy i to chyba niezbyt dobre dla kogos, kto jest zwiazany z bogiem wojny - chociaz wiadomo, ze to kwestia bezpieczenstwa i nie ma dobrego w stu procentach rozwiazania.
      zapomnialam tez wspomniec wczesniej o waznej rzeczy, mianowicie: uwielbiam opisy zimy i w ogole otoczenia, i na lekcji, i na tej randce Carli z Tyrsem, wszystko jest takie klimatyczne. pięknie po prostu xd
      <3

      Usuń
  2. Druga!
    Hah, wiedz, że to ja cie zaraziłam, żebyś napisała ten rozdział xD
    Niedługo wrócę z porzadnym komentarzem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej Bianeczko ty moja kochana!
      Mam wyjątkowo dobry humor bo Weeeeeeekend! :D
      Dlatego też do ciebie dzisiaj przychodzę, bo ostatnio jestem tak zabiegana, że masakra.:/
      Ale dość o mnie, przejdźmy do rozdziału:
      Pierwszy fragment był taki mhhhhhroczny, że aż strach. Zastanawia mnie, co znowu wymyślą śmierciożercy, no bo nie wpadłabym, ze to coś z Zakazanego Lasu to ich pomysł. Szacun. Umiesz zaskakiwać :D
      Zgaduję, że Albercik to animag i to zapewne niezarejestrowany i...
      ...to w sumie nie ma nic wspólnego z akcją. Łotewer.
      Fragment z perspektywy Minerwy to po prostu cudo jest. Arcydzieło! Szczególnie podobało mi się to, że Syriusz wyjątkowo był grzeczny. :3
      Ale tak w sumie mi się podoba wszystko co jest związane z Syriuszem - moim przeznaczeniem <3
      Ogólnie ten fragment podoba mi się też ze względu na to, że McGonagall to moja ulubiona nauczycielka :)
      Muszę ci (niechętnie) przyznać, że kreujesz Tyrsa na bardzo fajnego bohatera. Aż trochę źle się czuję z myślą, że chcę żeby zginął, albo przepadł #Boshjakajestemevil
      Bo nikt nie może się równać z Syriuszem, który będzie mężem Carli i ojcem ich trójki dzieci, PRAWDA? (Inaczej będziesz pisać następne rozdziały nogą, stopą, albo językiem. W każdym razie na pewno nie rękoma)
      Och Carla, Carla... TY MASZ JUŻ KOGOŚ, TYLKO JESZCZE O TYM N IE WIESZ!!!
      Ojej, aż współczuję Lily :( Biedna, będzie miała bombowe urodziny ;D
      Zaczynam lubić Pedro. Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się z Nico Riordana. Jakoś tak...
      Pisz szybciutko nowy rozdzialik, bo ja tu umieram z tęsknoty za Cariusem :( Ploooooooooooose... niech oni się już pogodzą. Ja naprawdę teraz ciepię :( Chlip, chlip
      W każdym razie pozdrawiam i życzę by wena dotrzymywała ci towarzystwa szczególnie kiedy opisujesz Cariusa ^^
      Koteł :*
      Ps: Wybacz mdłość tego komentarza, ale jak to ujęłam: Weeeeeeeeeeekend!!!!

      Usuń
    2. Hm... dopiero do mnie dotarło, że stopa i noga to prawie to samo... Załóżmy, ze tam jest nos zamiast stopy...

      Usuń
    3. Bianko kochana,
      czemu tak długo cię nie ma? ;-;
      Jak już wrócisz to zapraszam tutaj: http://ostatniamysl.blogspot.com/2016/10/lba-5-6-7.html
      Pozdrawiam
      Kot

      Usuń
    4. Nie dość że odpowiadam miesiąc po fakcie to jeszcze nie jestem taka wesoła, bo wcale nie jest weekend, a jutro pani jeszcze bd pytać z wojny secesyjnej i o matko. Umrę. Na szczęście mam na 8:45 (wcale nie oznacza to jednak, że jestem w szkole później, wręcz przeciwnie, we wtorki zawsze jestem w szkole o 7:10) xd Ale dośc narzekania. Nie ma źle!
      Jak tak sb czytam te komentarze to powoli przypominam sb o czym byl rozdzial. Bo jak juz od miesiaca go nie czytałam to całkiem zapomnialam co w nim napisalam (cos niepoprawne to zdanie, ale olać).
      Albercik i Teria robią zamachy na naszych kochanych obdarzonych i huncwotow i lily! Musza sie strzec xD i tak Albercik jest animagiem i chyba nawet gdzies to bylo wczesniej napisane xd chyba przy bitwie pod PWD.
      Jejku dziękuję! Nad tymfragmentem siedziałam 4 godziny zeby byl idealny xd i mam nadzieję że mi wyszedł xd
      Subtelnych cariusów nigdy za mało!
      Bymuhahahahahaha bo ja jestem geniuszem zuaaaa :)))) I mam dla cb przygotowaną niespodziankę! Ale to jeszcze nie teraz xD
      Nie tylko ty mu tego życzysz.
      *kiedy nienawidzisz swoich postaci*
      Ale to by poszło o wiele dłużej... rękoma to najszybciej jednak idzie. Musisz wziąć to pod uwagę.
      Poza tym Syriusz i Carla NA PEWNO nie będą mieli trójki dzieci i NA PEWNO nie wezmą ślubu xd
      Ale spokojnie nie pospieszaj jej xd Moze się jeszcze nie zdecydowała czy bd chciała być z Blackiem? Moze to jeszcze nie czas na takie decyzje? xd
      Hahahahhaha, bombowe xDD dobre xD serio uwielbiam takie żarty xd
      A cieszę się bardzo, bo Pedro to równy gość xD
      Wcale nie był mdły! XD
      I przepraszam że tak późno i że cię pominęłam, ale po prostu razem z L byłyście na górze i was nie zauważyłam xd
      I niedługo wpadnę do ciebie! Ostatnio naprawdę nie miałam czasu na nic (co chyba widac po czestotliwosci dodawanych rozdzialow)...
      Dziękuję ślicznie za komentarz i jeszcze raz proszę o wybaczenie!
      Pozdrowionka,
      Bianka <3

      Usuń
    5. Ja mam w środę sprawdzian z filozofii (Yay) i z przenudnego WOSu (Yay).
      Za to uwielbiam historię i PRAWIE ci zazdroszczę. Prawie.
      Ja codziennie jestem w szkole od 7:30 wiec znam ten ból :D
      Bosh, już się boję tego, co tam dla mnie szykujesz. Serio. Aż chyba zaraz pikawa mi wyskoczy z tego stresu i niepewności :D
      Hm... aktualnie mój blog jest zawieszony więc za wiele nowości tam nie znajdziesz ;D
      Teź kocham takie żarty. Właśnie dlatego je mówiè, choć niektorzy czasem ich nie ogarniają i mają mnie za dziwaka. Ja jestem całkowicie normalna. *Mówi dziwnie trzęsąc głową*
      Wybacz, źe tak nie po kolei ale Carius będzie miał dzieci. Inaczej pożegnaj się z rączkami. Buahahahaha
      Przepraszam teź za ewentualne błędy ale wiesz, jest jedenasta i nie chce mi się już myśleć xD

      Usuń
  3. Nie to ze nie lubię Tyrsa ale niech on spada na drzewo, Clara powinna być z Syriuszem... Przynajmniej mi by to pasowało patrząc na to jak Black się zachowuje... Rozdział świetny, fajnie ze znów cos będzie się większego działo, tylko mam nadzieje ze nim nie zginie i wszystko będzie w porządku i Syriusz i Clara będą mieli duuuuzo lepsze relacje...
    Czekam na nexta
    I życzę
    Duuuuuuuużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Spodziewałam się tego, że wielu nie będzie przepadało za Tyrsem xd W końcu ma takiego świetnego konkurenta, którego nie łatwo prześcignąć... XD Syriusz niepokonany!
      Tego nie obiecuję... Buhahahahaha! xD
      Oj, muszą się pogodzić... Nie ma mowy, żeby nie...
      Dziękuję bardzo za komentarz!
      Pozdrowionka,
      Bianka! <3

      Usuń
  4. 1. Początek jest taki mroczny i tajemniczy. Wyobraziłam sobie tę scenę i bardzo mi się spodobała.
    2. Drugi akapit. Minerwa McGonagall nazwałaby to innym słowem, ale jako że była osobą kulturalną, użyła właśnie tego określenia, kiedy powstrzymując niekontrolowany wybuch gniewu, próbowała doprowadzić piętnastolatków z Gryffindoru i Hufflepuffu do względnego porządku. – Uśmiechnęłam się <3
    3. Następny fragment o rzeczach, w które mieli transmutować szpilkę też mnie rozbawił.
    4. Jestem wielką fanką Cariusa, ale problemy i kryzysy są potrzebne :) Niech się Carla rozerwie :)
    5. Wreszcie jakaś wzmianka o książce :) Prawdę mówiąc, już o tym zapomniałam dawno… Heh, będzie coś jeszcze, że rozpracowuje system?
    6. O Boże. Mam wrażenie, że coś przegapiłam, bo nie pamiętam, o co chodzi z tym krukiem.
    7. No i co z Pedrem i PWD? Też się chcę dowiedzieć.

    Fajnie, że masz czas na pisanie ;) Ja mam mniej, ale też coś znajdę.
    POZDRAWIAM :D I życzę dużo weny. I czasu. I chęci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Dobrze że wyszło mrocznie xd tak miało być!
      2. Widzę, że udaje mi się wywołać w czytelniku emocje, jakie chciałam ;) Też lubię ten fragment!
      3. Cieszę się bardzo!
      4. Ha, chwila spokoju od takiego irytującego Blacka dobrze jej zrobi xd
      5. Tak jakoś o niej zapomniałam... ale w przyszłości jeszcze dużo o niej będzie!
      6. Motyw z krukiem pojawił się... chyba 4 razy. Widział go Peter za swoim oknem, zauważył go pan Antoni w pewnym momencie, Cara, podczas subtelnego zmieniania tematu też przy kwaterze PWD i przed bitwą :) Nawet raz był gif :)
      7. Pedro powoli się rozwija, ale spokojnie, spokojnie... jeszcze ma czas!
      Już nie ma czasu, dzisiaj już było w szkole...
      dziękuję ślicznie za komentarz.
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. A ja takie "Co to Carius?" i "AHAAAAAA!"... Tyle że miałam to powiedzieć w myślach, a po prostu KRZYKNĘŁAM... A biorąc pod uwagę że jest 23:24, to ten tego. No. Ej, co ja miałam robić? A NO TAAAAAK! XD *biegnie za logiką*

      Usuń
  5. Hejhej!
    Podoba mi się, że nadałaś postaci Tarii nieco więcej głębi, to sprawia, że nie myśli się o "tych złych" w prosty, zerojedynkowy sposób. Aż niemal czułam tę niezręczność między Tarją a Albertem :) A później grozę. Więc to oni zesłali tego mutanta! A ja, głupia myślałam, że to był tragiczny zbieg okoliczności... Biorąc pod uwagę, że Tarja i Albert są wyszkolonymi czarnoksiężnikami i są przy tym poważnie zdesperowani, aż boję się myśleć, do czego są zdolni...
    Opis przedwycieczkowego podekscytowania wyszedł Ci genialnie :D Ubawiłam się, naprawdę. Aż nie mogę uwierzyć, że Minerwa się poddała i pozwoliła na ploty, no ale każda cierpliwość ma swoje granice. I jeszcze, że Black nie zarobił karnego wypracowania, jaaakie to było słodkie! Uwielbiam jak jest zazdrosny :D Niby zawsze jestem po jego stronie, ale jednak Tyrs jest na razie bez skazy i aż trudno nie kibicować jemu i Carli.
    Huncwoci to potwory, jak mogli kupić wybuchający kociołek w prezencie dla Lily? Powinna ich zatłuc tym kociołkiem.
    Bardzo podobała mi się historia Pedro. Nie dość, że to fajnie rozwija jego postać, to jeszcze pokazuje drugie oblicze tej całej historii i granica między dobrem i złem powoli zaczyna się zacierać, a to uwieeeellllbiam :))
    Rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle rozkoszowałam się opisami, którymi tak zgrabnie przeniosłaś nas w środek zimy... Super :)
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merlinie, przepraszam, że tak późno odpowiadam, ale mam urwanie głowy.
      Ja na Terię i Alberta to mam jeszcze pomysł. Nie chciałam, żeby byli po prostu tymi złymi - bo uważam, że nawet ci źli niekiedy muszą czuć coś innego niż chęć mordu xd i nie zawsze są tacy doszczętnie źli.
      To byłby zbyt duży przypadek xd
      Ja też jestem naprawdę cierpliwą osobą, ale czasami po prostu nie wytrzymuję, wiec to tak nieco z mojego doświadczenia przewodniczącej XD A Minerwa się wcale nie poddała, po prostu zastosowała inne metody - dodatkowe wypracowania czekają xD W każdym razie cieszę się, że ci się podoba!
      Tyle wam ostatnio tych cariusów funduję, a w kolejnym rozdziale też będzie ich trochę, że no po prostu niedługo zaczniecie wymiotować tęczą...
      Coś czuję, że będzie o krok od tej zbrodni...
      Jejku, tak bardzo jestem dumna z Pedro, że tylko cały czas myślę, żeby go czasem nie zapsuć xd
      Dziękuję bardzo za komentarz! Moje serducho się raduje, kiedy słyszę te pochwały o opisach xD
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  6. Hej, hej!
    Właśnie znalazłam czas, żeby przeczytać nowy rozdział i nie jestem nawet jakoś bardzo spóźniona, więc się cieszę :D
    Ten pierwszy fragment bardzo mi się podobał, w sumie nawet nie wiem, czemu, ale był naprawdę przyjemny. Taki lekko niepokojący i tajemniczy, jestem ciekawa, w jaki sposób zamierzają zaatakować Carlę i jej przyjaciół. Dobrze, że nie zrobili tego w Hogsmeade, chociaż właściwie oni chyba jeszcze nie wrócili do zamku, więc wszystko się może zdarzyć. To by było chyba najwygodniejsze, bo gdyby chcieli się dostać na teren Hogwartu, mieliby problem. W każdym razie czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
    Trochę się zdziwiłam, kiedy przeczytałam o tym chaosie na lekcji McGonagall i ciężko było mi uwierzyć w to, że nauczycielka po prostu ich zignorowała i sobie na nich patrzyła, ale na koniec usprawiedliwiła się w moich oczach, zapisując sobie tę listę uczniów. W sumie wydaje mi się, że jeśli uczniowie zazwyczaj szanują nauczycielkę i nie przeszkadzają jej w lekcji, to nawet wizyta w Hogsmeade nie jest w stanie nagle zrobić z nich stada bydła. Mimo wszystko ich zachowanie przypominało mi odrobinę mugolskie lekcje religii, na których i tak nikt nie uważa, ale takie coś raczej nie przeszłoby na polskim albo matmie. Szczególnie jeśli nauczycielką byłaby McGonagall. Ale oki, na koniec nawet trochę kupiłam to wyjaśnienie, że jednak nie przepuściła im wszystkiego płazem. I jeszcze to, że Syriusz nie dostał tego dodatkowego wypracowania było urocze.
    Jestem bardzo, bardzo, bardzo, bardzo, baaaaaaaaaaardzo niepocieszona tym, że nie dane mi było przeczytać o randce Jily, która musiała być przeurocza :(
    Mam nadzieję, że jeszcze coś na ten temat będzie w przyszłym rozdziale.
    Ogólnie randka Carli i Tyrs'a była całkiem przyjemna. Trochę porzuciłam swoją teorię o nim jako szpiegu, ale tylko trochę :D W sumie w tym rozdziale zaczął mi przypominać mojego Chrisa, który też pojawił się znikąd i nic o nim nie było wiadomo przez pewien czas. Nie no, właściwie nie wiem, jak wyjaśnić to podobieństwo, ale myślę, że Tyrs jest takim chłopakiem, który wydaje się spoko, ale jednocześnie trudno go polubić, bo go zupełnie nie znamy i w mojej głowie jest przez to podobny do Chrisa (chociaż przynajmniej nikt nie życzy mu śmierci, haha).
    Ok, jestem ciekawa, jak potoczy się jego związek z Carlą. Ale skoro zamierzasz w przyszłym rozdziale napisać coś z jego perspektywy to pewnie nie jest tym szpiegiem, bo wtedy by się to wydało. Chyba że jest i po prostu jakoś to ukryjesz w jego myślach :D Okok, kończę moje teorie.
    Kurczę, wybuchający kociołek. Na urodziny. No nie wierzę. Z pewnością im się za to dostanie od Lily. Ale to ciekawy pomysł :D
    I na koniec Pedro. Podobały mi się jego przemyślenia i inny punkt widzenia niż Scarlette, dlatego z przyjemnością mi się ten fragment czytało (jak zresztą cały rozdział).
    A, zapomniałam jeszcze o tym kruku, który nawet był na gifie. Ostatnio zapominam o wszystkim, jejku. W każdym razie doszłam do wniosku, że kruki są fajnym motywem w opowiadaniach. Takie mroczne, majestatyczne i eleganckie. Czekam na więcej :)
    A, i jeszcze zauważyłam jedną literówkę. Zamiast "na szybie" było "na szybkie".
    Ok, powinnam w sumie teraz kończyć swój rozdział, bo chciałam go dodać wczoraj, ale nie wyszło, więc w tym miejscu się pożegnam i mam nadzieję, że nie zapomniałam już o niczym. Ostatnio chciałam usiąść przy laptopie i zapomniałam laptopa, więc... ^^
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny. I samych szóstek!!
    Całusy,
    Optimist

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hej, hej!
      Też jestem ciekawa, w jaki sposób xD Od razu powiem, że w Hogsmead ich nie zaatakują, choć o tym, myślałam. Doszłam jednak do wniosku, że to za szybko, poza tym za dużo czarodziejów w jednym miejscu. No jakoś mi to nie pasowało.
      Oj to nie było tak, że ich zignorowała. Nie napisałam o tym, ale nie pasowałoby do McGonagall gdyby nie próbowała przywołać ich do porządku, więc na pewno na początku lekcji to robiła. Po prostu uważam, że cierpliwość każdego ma swoje granice, a czasem i piętnastoletnim uczniom zdarza się zapomnieć, mimo że szanują nauczyciela i normalnie nie zachowują się po prostu jak bydło.
      Taki subtelny Carius.
      Za dużo Jily ostatnio XD Trzeba sobie odpuścić raz na jakiś czas.
      Tyrs i Chris? Może małe podobieństwo jest... Chociaż Tyrsa raczej nie zamierzam uśmiercić jak ty Chrisa -.- Mimo że na początku życzyłam mu śmierci, to wcale nie chciałam, żeby umierał, tak?
      Miałam napisać coś z jego perspektywy, ale rozdział już prawie napisany i nie wyszło xd może w kolejnym xD
      Zaraz poprawię!
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  7. Jezusie kochanieńki, rozdział wstawiony ponad miesiąc temu a ja TERAZ komentuję! KONIEC ŚWIATA JEDNYM SŁOWEM!
    Ale, przysięgam na wszystkie ziemskie świętości, następnym razem będę wcześniej ^^ (Tak wgl to nie przeczytałam jeszcze rozdziału, ale nie mówić autorce!)
    No, ja wcale a wcale nie przeczytałam tylko jednej linijki i dlatego nie wiem co napisać, nie, po prostu jest wpół do... ej, jak można Z SENSEM powiedzieć że jest wpół do północy, bo logika, wiecie, ta z mojej głowy... O, TA WŁAŚNIE! *pokazuje na lewo* ...poszła na spacer, ale już ją widzę i lecę normalnie łapać! DOBRA, WIDZIMY CZY COŚ TAM SIĘ POD NASTĘPNYM ROZDZIAŁEM! *biegnie na poszukiwania logiki życia itepe*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie XD Skoro nie ma jeszcze kolejnego rozdziału to nie jesteś ani trochę spóźniona XD przepraszam że odpowiadam tak późno, ale nie miałam kompletnie czasu...
      XDDD Ty mnie zawsze swoimi komentarzami tak rozbawisz, że ja po prostu padam XD No serio nie wierzę xD Mojej logiki też dzisiaj trochę brakuje dlatego właśnie rozdział bd najwcześniej jutro. A jeszcze muszę uczyć się na historię. O Merlinie, ratuj!

      Usuń
  8. Czuję się pominięta - innym na komentarze poodpowiadałaś, a mi nie.
    Idę płakać do emokącika xD
    Tak serio to na prawdę super wiedzieć, że żyjesz :D
    Ja tam nie mogę się doczekać nowego rozdziału, także wstawiej jak najszybciej, bo z tego co wyczytałam będzie tam najlepszy paring na świecie :D
    Ja nigdy nie będę źygać tęczą po nadmiarze Cariusa :)
    Pozdrawiam
    Koteł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Merlinie, Kocie! Strasznie cię przepraszam i błagam o przebaczenie! To dlatego że byłaś tak wysoko i cię nie zauważyłam! Wybacz mi!
      Rozdział pewnie bd jutro, - może pojutrze, a odpowiedźieć tobie na komentarz już lecę!

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic