czwartek, 2 czerwca 2016

Rozdział XIII

         – Pomyśl, w co ma się zamienić ten pokój i przejdź tędy trzy razy – nakazała Carla, wskazując na pustą ścianę znajdującą się przed nimi, a Scarlette spojrzała na Blue jak na wariatkę, ale gdy ta pokiwała zachęcająco głową, posłusznie wykonała jej polecenie. W skupieniu obserwowali blondynkę, maszerującą z zamkniętymi oczami wzdłuż ściany.
         Według Carli robiła to zbyt wolno. Aż dygotała ze zniecierpliwienia i ekscytacji, chcąc jak najszybciej pokazać Puchonom magię Pokoju Życzeń. Nie mogła wytrzymać ani minuty dłużej – było to zapewne spowodowane faktem, że tajemnica tego pomieszczenia ją samą także ciekawiła. W końcu była to jedna z nierozwiązanych przez nich zagadek Hogwartu – nie dość, że wystarczyło jedynie pomyśleć o swoich potrzebach, a Pokój już wiedział, co ma w sobie zawierać, to jeszcze nie dało się go nanieść na mapę huncwotów.
         Po chwili ku zdziwieniu Scarlette i Pedro w ścianie pojawiły się wielkie, złote drzwi zdobione tak bogato, że ich przepych aż raził w oczy. Dziewczyna spoglądała na to w osłupieniu, z lekko uchylonymi ustami.
         – Ale przecież jeszcze przed chwilą…
         – Otwórz – przerwał jej Syriusz, uznając, że należy pójść za ciosem we wprawianiu dziewczynę w zdumienie.
         Podeszła do drzwi i napierając z całej siły, pchnęła je. Nie uchyliły się mocno, ale wystarczająco, aby mogła wejść do pomieszczenia. Wsunęła się przez szczelinę i zniknęła im z oczu.
         Ciekawi, jaki pokój wymarzyła sobie Scarlette, skierowali się w stronę wejścia. Syriusz musiał otworzyć drzwi trochę mocniej, bo by się przez nie nie przecisnął. Przepuścił Carlę, Lily oraz Jamesa, który – wykorzystując okazję – wepchał się przed niego, i dopiero wtedy wszedł do Pokoju Życzeń.
         Pomieszczenie zamieniło się w nowoczesny salon. Na podłodze znajdował się duży, miękki dywan, na którym stały dwa jasne, skórzane fotele, jedna kanapa z tego samego kompletu i szklany stolik. Zaraz obok Black dostrzegł kominek, w którym brakowało jedynie ciepłych płomieni, które ociepliłyby zimny wystrój. Na pomalowanych na biało ścianach wisiały abstrakcyjne obrazy nie ukazujące nic konkretnego – tak się przynajmniej wydawało Syriuszowi, który do znawców sztuki jednak nie należał.
Pokoju nie można było nazwać przytulnym – szpitalna biel, która obejmowała każdy kąt pomieszczenia, sprawiała, że wydawał się zimny – ale na pewno nie to wprawiło Scarlette w taki stan.
Dziewczyna stała na środku pokoju i nieruchomym wzrokiem wpatrywała się w jakiś punkt przed sobą. Jej ciało było całe spięte i zdrętwiałe, jedynie dłonie, które zacisnęła w pięści, trzęsły się niemiłosiernie.
         – Scarlette? – spytał James zmartwionym głosem, kiedy tylko zobaczył dziewczynę. – Wszystko dobrze?
         Słysząc głos Pottera, blondynka drgnęła, jakby wyrwana z zamyślenia, i odwróciła się. Nie potrafiła ukryć uczuć, które malowały się na jej twarzy – ból i żal odbijały się w łzach gromadzących się w kącikach jej oczu.
         – Chodźmy stąd – powiedziała, a jej głos zadrżał i lekko się załamał. – Proszę. 
         Nie spojrzała w kierunku żadnego z nich, kiedy przechodziła obok. Głowę miała spuszczoną, jakby wstydziła się tego, co się przed chwilą stało. Przyglądali jej się z niepokojem, ale nikt nie wiedział, jakie wspomnienia mogły wiązać się z tym miejscem, że Scarlette tak na nie zareagowała. Oczywiste jednak było, iż nie należały do przyjemnych.
         Opuścili Pokój Życzeń, idąc za dziewczyną. Żadne z nich o nic nie pytało – skoro Scarlette nie opowiadała nic z własnej woli, woleli póki co nie naciskać. Spodziewali się co prawda, że kiedyś dziewczyna o wszystkim im powie – w końcu byli jej przyjaciółmi – ale teraz uznali, że warto dać jej trochę czasu i nie męczyć jej zbędnymi pytaniami.
Kiedy wyszli na korytarz i stanęli na przeciwko gobelinu z Barnabaszem Bzikiem i trollami, drzwi Pokoju Życzeń zniknęły, a ściana ponownie stała się pusta. Syriusz spojrzał na Scarlette – dziewczynie udało się już opanować, jej dłonie nie drżały, sylwetka trochę się rozluźniła, a na twarzy pojawił się nawet uśmiech, którym chciała ich uspokoić. Widać było co prawda, że został on wymuszony, a wykrzywienie ust w takim grymasie sprawiło jej niemało trudności, ale Black i tak poczuł się lepiej, zauważając, że już nie jest ze Scarlette tak źle.
Nie wiedział, czy to przez to, że jego przyjaciele byli dla niego jedyną rodziną, ale czuł się odpowiedzialny za całą ich grupę. W sumie to ta rola powinna przypadać Carli, bo to w końcu dla niej wszyscy pojawili się w kwaterze PWD, ale Black i tak chciał wszystkimi się opiekować. Dlatego teraz, kiedy Scarlette znalazła się w takim stanie, od razu bardzo się zmartwił. Traktował ją trochę jak młodszą kuzynkę – urodziła się w końcu trzy lata później niż oni – a w dodatku od kiedy uratowała mu życie, miał u niej wielki dług do spłacenia.
Nie chciał więc za żadne skarby, aby coś ja trapiło.
I chociaż teraz nie chciała im o powodach swoich zmartwień opowiedzieć, Syriusz już postanowił, że o wszystkim się dowie i postara się w jak największym stopniu dziewczynie pomóc.

~~~~~~~~

Carla w ogóle nie była zadowolona z atmosfery, która powoli tworzyła się między nimi. Syriusz i Peter byli pokłóceni. Black na każdym kroku starał się pokazać, że wcale nie wybaczył Pettigrew – dokuczał mu, rzucał kpiące spojrzenia, niekiedy popychał, udając, że niechcący lub ignorował sam fakt jego istnienia. Sama uważała, że Łapa przesadza z tą awersją do Glizdogona i trochę ją zachowanie przyjaciela denerwowało. Scarlette coś się stało zaraz po zobaczeniu Pokoju Życzeń – była podenerwowana i chociaż starała się zachowywać tak jak zawsze, nie potrafiła ukryć swoich emocji. To z kolei doprowadzało Syriusza i ją samą do szewskiej pasji – bardzo martwili się stanem dziewczyny. James i Lily też byli jacyś markotni. Carla nie wiedziała dlaczego, możliwe, że udzieliły im się nagłe zmiany nastrojów przyjaciół. Z twarzy Pedro nic nie mogła wyczytać. Humor Remusa zbytnio się nie zmienił, ale Blue doszła do wniosku, że musiał podejść do sprawy Scarlette po prostu w inny sposób – skoro na razie dziewczyna nie chce im nic powiedzieć, a jakoś sobie radzi, trzeba poczekać aż się otworzy, a póki co nie strzępić sobie nerwów.
Ale jak miała tego uniknąć, kiedy większość jej przyjaciół ponownie została opanowana przez ponury nastrój? Zwiedzanie zamku miało być miłą wycieczką, tymczasem odwiedzili dopiero pierwsze miejsce, a ich  humory zostały całkowicie popsute.
Może za chwilę o tym zapomną? Do Scarlette powróci dawna ekscytacja spowodowana perspektywą poznania najciekawszych zakątków Hogwartu, co uspokoi trochę Syriusza i ją samą? W końcu teraz zbliżali się już do biblioteki, którą Remus zaproponował zwiedzić zaraz po Pokoju Życzeń. Może to zaciekawi młodszą blondynkę i sprawi, że sytuacja, która zdarzyła się na siódmym piętrze, przynajmniej na chwilę odejdzie w niepamięć?
Minęli portret jakiegoś spasłego hrabiego i skręcili w lewo, wchodząc do biblioteki. Carla od razu rzuciła okiem w stronę Scarlette. Odetchnęła z ulgą, kiedy zobaczyła, że było już znacznie lepiej – na jej twarzy pojawił się niewymuszony uśmiech, kiedy zauważyła wszystkie zbiory książek znajdujące się w bibliotece Hogwartu. Prawda była taka, że nawet jeśli kogoś nie interesowały żadne opasłe tomiska, to pomieszczenie i tak robiło na tej osobie wielkie wrażenie. Obok sięgających sufitu, zapełnionych zakurzonymi książkami półek nie dało się przejść obojętnie. Dodatkowo w pomieszczeniu panowała magiczna atmosfera – w powietrzu złotem błyszczały drobinki pyłu, przez okno wpadały promienie słoneczne, w niektórych miejscach przebijając mrok, a do niektórych nie docierając i nie mogąc zakłócić trwającej tam ciemności oraz tajemniczości. Teraz, kiedy uczniowie wyjechali na święta, panowała tutaj cisza idealna – nie została przerywana nawet szelestem pergaminów lub szeptami, które zwykle wypełniały bibliotekę. Nigdzie nie słychać było także pani Pince; nikogo to jednak nie zdziwiło, bo od zawsze pozostawało wiadome, że bibliotekarka potrafi poruszać się bez wydawania choćby najcichszego odgłosu.
– Wow – wyszeptała Scarlette oszołomiona pięknem hogwarckiej biblioteki. – Ale tu pięknie.
Pedro tylko pokiwał głową, ale na jego twarzy, na której nigdy nic się nie malowało, także widać było podziw.
Carla zaśmiała się cicho. Pomimo że widok był naprawdę piękny, na nich nie robił już takiego wrażenia. Spędzali tutaj czas prawie codziennie, więc udało im się już do niego przyzwyczaić. Nadal doceniali wspaniały wygląd i atmosferę panującą w pomieszczeniu, ale nie zatrzymywali się przed wejściem jak wryci, a ich usta nie układały się mimowolnie w wielkie O, jak to się stało w przypadku Scarlette.
Młodsza blondynka powoli zagłębiła się między regały, delikatnie przejeżdżając opuszkami palców po grzbietach grubych ksiąg. Co chwilę wzdychała, kiedy zauważyła egzemplarz, który wydał jej się wyjątkowo ciekawy lub wzbudził jej zachwyt samym swoim wyglądem.
Pedro także podążył za dziewczyną, przyglądając się książkom. Widoczne było, że szukał czegoś konkretnego. Niekiedy zatrzymywał się przy regale i wyciągał któryś z egzemplarzy, ale za każdym razem odkładał go z powrotem na półkę, kręcąc przy tym nieznacznie głową.
– Macie coś o mugolskiej historii? – spytał po chwili.
         – Powinno coś się znaleźć. – Uśmiechnął się Remus i machnął ręką, tym samym dając Puchonowi znak, aby za nim podążył.
         Lily także skierowała się w stronę Lunatyka i już po chwili zniknęli w jednym z ciemniejszych zakątków biblioteki.
         Carla uważnie przyjrzała się Syriuszowi, który opierał się nonszalancko o ścianę. Po chwili doszła do zadowalających wniosków – Black, zaobserwowawszy poprawę nastroju młodszej Puchonki, trochę się rozweselił. Ona sama także znacznie się uspokoiła – wcześniej bardzo przejęła się nagłym wybuchem emocji dziewczyny.
         – O... A co to za miejsce? – spytała Scarlette, wpatrując się w wyraźnie odgrodzony sektor biblioteki, który wydawał się mroczniejszy i bardziej tajemniczy.
         – To Dział Ksiąg Zakazanych – wyjaśniła Carla.
         – I jak sama nazwa wskazuje, nie można wchodzić tam tak po prostu. – Lily nagle pojawiła się tuż przy nich. – Jeśli otrzymasz zgodę od nauczyciela, oczywiście możesz tam wejść, ale w innym wypadku wstęp jest wzbroniony – pośpieszyła z wyjaśnieniami.
         Syriusz uniósł brwi bardzo wysoko, ale nie kwestionował zdania Evans. Carla dobrze wiedziała, że mogłoby to grozić wielką kłótnią. Swojego czasu pod peleryną niewidką Black i Potter zaglądali do tej części biblioteki, aby znaleźć jakieś informacje o likantropii, która męczyła Remusa, ale oczywiście nie mogli o tym teraz wspomnieć.
         Swoją drogą pełnia już się zbliżała – kolejna wypadała za dwa dni, co oznaczało ponowne odwiedziny we Wrzeszczącej Chacie i Zakazanym Lesie.
         Po chwili pojawili się przy nich także Remus i Pedro. Ten drugi przybył do nich z nową zdobyczą – pod pachą trzymał książkę, na której grzbiecie widniał wykaligrafowany tytuł ,,Wojny i bitwy, czyli o destrukcyjnej waleczności mugoli”.
         – Obejrzeliście bibliotekę? – spytał James, na co Scarlette i Pedro pokiwali głowami. – No to ruszamy w dalszą drogę!

~~~~~~~~
                                                                                             
         Po pokazaniu Scarlette i Pedro lokalizacji różnych klas i łazienek, zgodnie uznali, że należy udać się do kuchni i coś przekąsić. Zanim się obejrzeli, na zwiedzaniu zleciały im trzy godziny, a że spędzili je dość produktywnie, ich żołądki zaczęły powoli domagać się jedzenia.
         Nie poprosili jednak skrzatów domowych o przyniesienie gotowego posiłku – Scarlette uznała, że ona sama przygotuje ciastka, jako że nie miała do tego okazji już od kilku tygodni, a zawsze sprawiało jej to przyjemność. Skrzaty przyniosły tylko potrzebne składniki i nawet znalazły jeden fartuszek.
         Pozostali, pogodzeni już, że niestety będą zmuszeni trochę poczekać, rozsiedli się na krzesłach przy wysokim stole, a raczej czymś w rodzaju barku.
         – Mam nadzieję, że to czekanie się opłaci – mruknął Syriusz cicho.
         Skrzaty jeszcze chwilę się przy nich kręciły, oferując im różnorodne przekąski, ale po chwili zniknęły w dalszej części kuchni niezadowolone z faktu, że nie mogły w niczym pomóc.
         – Na pewno – odparła optymistycznie Carla, przyglądając się Puchonce, która akurat wsypywała kakao do miski. – Może ci w czymś pomóc? – spytała trochę głośniej, aby dziewczyna ją usłyszała.
         Scarlette odwróciła się do niej powoli, marszcząc brwi w zamyśleniu. Widać było, że bije się z myślami i mocno się nad czymś zastanawia.
         – To mieszanie składników to trochę jak eliksiry... – westchnęła po chwili, chcąc podziękować za pomoc w delikatny sposób.
         – Carla, nie mieszaj się do pieczenia – nakazał stanowczo Syriusz, uśmiechając się złośliwie. – Nie chciałbym wylądować w skrzydle szpitalnym po zjedzeniu tych ciastek.
         – Nieśmieszne – rzuciła Blue, bo nie wpadła akurat na żadną błyskotliwą ripostę, ale oczy, w których tańczyły wesołe iskierki, zdawały się przeczyć jej wypowiedzi.
         Black zadowolony z wygranej rozpostarł się wygodniej na krześle, jednak mina mu zrzedła, kiedy spojrzał na Petera śmiejącego się z tej wymiany zdań. Musiał przyznać, że decyzja podjęta przez Carlę wcale go nie usatysfakcjonowała – sam nie potrafił wybaczyć Glizdogonowi i nie mógł zrozumieć, dlaczego Blue to zrobiła. Dla niego sprawa była prosta – Pettigrew nie przyszedł Carli z pomocą, opuścił ją w potrzebie, nie zachował się jak przyjaciel, więc z jakiej niby racji oni mieli się tak w stosunku do niego zachowywać?
         Musiał chyba zmierzyć Petera chłodnym i niechętnym wzrokiem, bo naraz chłopak umilkł i jakby trochę się skurczył. Black uśmiechnął się do siebie zadowolony.
         Dobrze wiedział, że byłby bardziej łaskawy w ocenie zachowania Pettigrew, gdyby ten opuścił inną osobę. Tymczasem była to Carla i właśnie ten fakt sprawił, że niechęć do Glizdogona wzrosła do tak wysokiego stopnia. Gdyby na miejscu Blue znalazła się choćby Lily, udałoby mu się jakoś tolerować jego towarzystwo – nie odnosiłby się w stosunku do niego z taką sympatią jak Evans czy Lupin, ale pewnie zachowałby rezerwę podobną do tej Jamesa. W zaistniałej sytuacji jednak nie potrafił.
         Poczuł, że ktoś przygląda mu się uporczywie. Podniósł wzrok, żeby spojrzeć prosto w oczy Carli. Gdyby teraz stwierdził, że jej spojrzenie było zimne, skłamałby. Lodowaty wzrok dziewczyny byłby w stanie zamrozić hogwarckie jezioro i to w środku lata, więc nic dziwnego, że po karku Syriusza przeszedł dreszcz.
         Chyba po raz pierwszy w życiu to on, a nie Blue, odwrócił wzrok wcześniej.

~~~~~~~~
        
         Nie minęło pół godziny, a Scarlette postawiła przed nimi talerz zapełniony babeczkami czekoladowymi z kawałkami pomarańczy. Musieli przyznać, że pachniało pięknie – aromat rozniósł się po całej kuchni już w trakcie pieczenia, skutecznie zaostrzając ich apetyty. Teraz więc, kiedy źródło tego wyśmienitego zapachu zostało podstawione im pod sam nos, rzucili się na nie, jakby nie jedli od co najmniej tygodnia.
         Scarlette patrzyła na to z uśmiechem, w duchu ciesząc się, że jej przyjaciołom tak smakuje. Dawno nie piekła, a dodatkowo tak mogła wynagrodzić im nieprzyjemności związane z Pokojem Życzeń. Na wspomnienie tamtego miejsca od razu dreszcz przeszedł po jej karku. Nie myśl o tym, nakazała sobie stanowczo w duchu, nie rozdrapuj starych ran.
         Spojrzała na rozweselone miny przyjaciół, żeby zapomnieć o tym, co zdarzyło się w białym salonie siedem lat temu. Żeby zapomnieć o swoich rodzicach, o stracie, jaką wtedy odniosła.
         Nie mogła o tym myśleć. Należało cieszyć się razem z przyjaciółmi i nie przejmować przeszłością. Nie powinna do niej wracać, skoro już raz udało się o niej zapomnieć.
         Czuła jednak, że rana została już na nowo otwarta, a jej samej nie starczy sił, żeby się ponownie zasklepiła. Zdawała sobie sprawę z faktu, że sama sobie z tym nie poradzi, że będzie musiała o wszystkim powiedzieć przyjaciołom.
         Ale nie teraz – w tym momencie byli zbyt szczęśliwi, nie chciała tego psuć. Nie chciała zniszczyć ich dobrych humorów opowieścią o białym salonie, który został oświetlony przez zielone promienie zaklęć.
        
~~~~~~~~

         Kiedy zjedli pyszne babeczki, wychwalili talent do pieczenia Scarlette, przemierzyli mroczne lochy wzdłuż i wszerz, przy okazji zahaczając o salę do eliksirów, i zwiedzili najróżniejsze dziedzińce, których pełno było w Hogwarcie, w końcu mogli wdrapać się krętymi schodami na Wieżę Astronomiczną i podziwiać z niej widoki, jakich nie dało się doświadczyć nigdzie indziej.
         Przed nimi rozciągały się zaśnieżone błonia, które teraz wyglądały, jakby osiadły na nich delikatne chmury – tymczasem była to gruba warstwa śniegu, w której mogliby zanurzyć się aż po kolana. Padało tylko dwie noce, ale biały puch już zdążył przykryć cały kraj, zamieniając wiecznie deszczową Anglię w krainę zimna i mrozu. Dalej widać było błyszczące, pokryte lodem jezioro, które teraz zachowało całkowitą ciszę, nie wprawiając ani jednej fali w ruch. Po ich lewej stronie rozpościerał się Zakazany Las, ciemna przestrzeń idealnie kontrastująca z bielą błoni. Teraz, w zimie, to miejsce wydawało się jeszcze bardziej mroczne i tajemnicze niż w lecie. Nie przeraziło to ani Carli, ani huncwotów, którzy przecież bywali tam przynajmniej raz na miesiąc, ale Blue zauważyła, że Scarlette nie mogła powstrzymać dreszczu, który przeszedł po jej plecach, kiedy tylko spojrzała na całkowicie czarną otchłań lasu.
         W sumie nie dziwiła się jej – Zakazany Las wyglądał na miejsce,  w którym w rzeczywistość mogły zamienić się wszystkie senne koszmary. Kiedy Blue była w jej wieku, właśnie tak o nim myślała – jej pogląd zmieniły dopiero wycieczki z huncwotami, podczas których uznała, że w sumie da się tam wytrzymać, o ile posiada się gryfońską odwagę i nie natknie się na żadne niebezpieczne i rządne krwi bestie.
         – Piękny widok, prawda? – spytała Scarlette i Pedro, odwracając się w ich stronę i opierając się plecami o barierkę.
         – Robi wrażenie – westchnęła dziewczyna, a Carla bardzo ucieszyła się, widząc, że humor dziewczyny się poprawił.
         – Niestety nie widać stąd boiska do Quidditcha, ale w sumie to nic straconego, bo zaraz tam pójdziemy – oświadczył James z uśmiechem. – Umiecie grać? – spytał, zwracając się do Puchonów.
         Pokiwali głowami na znak, że potrafią.
         – To będziecie mogli sobie pograć z Jamesem i Syriuszem! – wykrzyknęła Carla podekscytowana. – Oni też potrafią grać i to świetnie! To prawdziwe gwiazdy Quidditcha!
         – W końcu to przyznałaś! – Syriusz triumfująco wycelował palcem w Blue. Na jego ustach błądził uśmiech, a Carli przeszło przez myśl, że gdyby uśmiechnął się właśnie w taki sposób do niektórych swoich znajomych z żeńskiej części społeczeństwa Hogwartu, te pewnie zeszłyby z tego świata na zawał. Jej to na szczęście nie groziło. – Odkąd się poznaliśmy próbowałaś mi wmówić, że nie potrafię latać. W końcu powiedziałaś, co tak naprawdę myślisz!
         – Nie chciałam po prostu, żebyś się poczuł gorszy przy Scarlette i Pedro, ale skoro tak ci się to nie podoba, mogę powiedzieć całą prawdę. – Założyła ręce na piersi.
         Black już przygotowywał się do odpowiedzi, ale przerwał mu zimny wiatr, który wstrząsnął ich włosami. Zadrżeli – w końcu była zima, a oni wyszli na mróz bez żadnych kurtek czy szali.
         – Wracamy? – spytała Lily, która chyba jako jedyna przejęła się faktem, że mogli się przeziębić, i nie czekając na odpowiedź przeszła na schodki prowadzące do wnętrza zamku.
         Wzruszyli ramionami, podążając za nią.
         Zanim jednak Carla zdążyła się zanurzyć w ciepłym zamku, usłyszała przy swoim uchu szept Syriusza:
       – I tak wszyscy dobrze wiedzą, że podoba ci się moja gra.
       Był on tak niespodziewany, że aż zatrzymała z zaskoczenia.
       Chłopak pochylał się nad nią, zajmując całą przestrzeń wokół niej. Stał bardzo blisko – czuła jego ciepły oddech na swojej twarzy, a zadzierając głowę do góry, mogła bez problemu zajrzeć mu w oczy, z których bił wdzięk charakterystyczny dla arystokratów. Początkowo wydawało jej się, że przepełnia je tylko kpina, ale gdzieś za tą zasłoną pogardy dostrzegła też wesołe iskierki, które pojawiały się tylko w obecności przyjaciół. Dobrze znała to spojrzenie, widziała je już wiele razy, więc dlaczego dopiero teraz tak ją zafascynowało?
      Potrząsnęła głową, wyrzucając z niej niechciane myśli i założyła ręce na piersi.
     – Gdybym nie uważała, że świetnie grasz, raczej nie wrzeszczałabym na trybunach jak opętana za każdym razem, kiedy zdobywasz punkty, prawda? – Uśmiechnęła się do niego i pozostawiając go w osłupieniu, podążyła za resztą przyjaciół.
      Później jeszcze długo zastanawiała się, dlaczego z jej ust wypłynęły akurat takie słowa, skoro w głowie miała przygotowaną świetną ripostę, ale nawet po najbardziej rozpaczliwych próbach, nie udało jej się znaleźć żadnego satysfakcjonującego powodu.

~~~~~~~~




         Nadal stojąc w przejściu między schodami a wieżą astronomiczną, zastanawiał się, dlaczego Carla wypowiedziała właśnie takie słowa. Znał ją przecież już od ponad czterech lat, co więcej mianował się jej najlepszym przyjacielem, więc wiedział o niej wystarczająco dużo, aby stwierdzić, że Blue w trakcie droczenia się z nim nigdy nie oświadczyłaby, że mógłby być w czymkolwiek dobry. Tymczasem teraz przyznała, że w Quidditcha gra po prostu świetnie i do tego bardzo się jej to podoba.
         Musiał przyznać, że bardzo go to zadowoliło i dowartościowało, choć nie zmieniało faktu, że było to po prostu niewiarygodne i całkiem do Carli niepasujące.
         Do tej pory słyszał głosy swoich przyjaciół, którzy oddalali się w stronę dormitoriów, aby ubrać się w coś ciepłego i móc wyjść na boisko do Quidditcha – teraz jednak ich rozmowy i śmiechy całkiem ucichły, co wyrwało go z chwilowego zamyślenia. Chcąc ich dogonić, zszedł po schodach i szybkim krokiem zaczął przemierzać korytarz.
         Co mogło kierować wtedy Carlą? – to pytanie dręczyło go, kiedy mijał rozmawiające ze sobą obrazy, usilnie starając się znaleźć na nie odpowiedź, ale po odrzuceniu możliwości, że Blue ma po prostu okres, co prowadziłoby do wahań emocjonalnych i wyjątkowo dziwnych zachowań, przyznał, że jego starania spełzły na niczym.
         Przystanął na chwilę, ponieważ rozwidlenie dróg zmusiło go do poświęcenia odrobiny swojej uwagi na otoczenie. Prawie od razu poznał miejsce, w którym się aktualnie znajdował, i już chciał ruszyć korytarzem w prawo, kiedy ze swojej lewej strony usłyszał jakieś piskliwe głosy. Nie były one zbyt donośne, ale cisza, która panowała w zamku, pozwoliła mu stwierdzić, że głosiki nie należały do kilku osób – raczej należało liczyć je w dziesiątkach.
         Zaciekawiony, czym mogłoby być źródło tych tajemniczych dźwięków, udał się w stronę, z której pochodziły. Nie musiał długo maszerować – po chwili natrafił na odrapane drzwi jednej ze starych i nieużywanych już klas. Otworzył je na oścież, a jego oczom ukazało się małe pomieszczenie, w którym nie znajdowało się nic oprócz małego, drewnianego stolika i niezbyt dużej klatki pełnej małych, niebieskich stworzonek. Syriusz rozpoznał w nich chochliki kornwalijskie, które charakteryzowały się dość dużą tendencją do rozrabiania i irytowania ludzi.
         Założył ręce na piersi, przyglądając im się w zamyśleniu, a po chwili na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech, który nie mógł zwiastować nic dobrego.

~~~~~~~~

         Witam wszystkich serdecznie w ten wyjątkowy dzień, jakim jest DZIEŃ DZIECKA...
         A nie... Spóźniłam się xd Planowałam ten rozdział dodać wczoraj, ale nie wyszło i jest dzisiaj. A to i tak rekord. W końcu między ostatnimi rozdziałami były miesięczne przerwy, tymczasem dzisiaj mija jedenasty albo dwunasty dzień od ostatniego posta!
         Jesteście ze mnie dumni, prawda?
         Mimo że Dzień Dziecka był wczoraj i tak życzę wszystkim niepełnoletnim i tym, którzy nadal się dziećmi czują, wszystkiego najlepszego :)
         Boże Ciało dało mi trochę wolnego, więc udało mi się uporać z rozdziałem w miarę szybko. Mam nadzieję, że wam się spodobał, bo trochę nad nim siedziałam i starałam się, aby był jak najlepszy. 
         Poza tym przekonaliście mnie, żeby było trochę cariusa, no to jest. Subtelny, owszem, ale takie lubię najbardziej :) Oby was także zadowolił :)
         Kolejny rozdział niestety nie pojawi się tak szybko, ponieważ wyjeżdżam i nie będę miała dostępu do laptopa i internetu. 
         To by chyba było wszystko... 
         Komentujcie, piszcie, co wam w głowach siedzi i oceniajcie!
         Pozdrowionka,

         Bianka!

24 komentarze:

  1. HA, CARIUS! <333
    dobra, niby się domyślam, że za rozdział albo dwa zrobisz nam na złość w tej kwestii, ale i tak się cieszę. wreszcie zauważyła, jak wspaniały jest pan Black i może coś z tego będzie 8D
    Jestem ciekawa historii Scarlett, co się tam zdarzyło. właściwie to coś takiego musiało pozostawić w umyśle dziecka naprawdę ogromny ślad, więc dobrze, że pokazałaś, że nawet po tylu latach wciąż nie jest jej łatwo.
    w ogóle podobało mi się zwiedzanie - jeśli chodzi o Hogwart to można byłoby opisywać coś takiego w nieskończoność, niemniej nawet mimo ograniczonej ilości wątków nie mam wrażenia niedosytu. co prawda zostało im jeszcze boisko, ale jeśli chodzi o zamek, to już chyba zalatwili spora jego cześć xd
    motyw kuchni i babeczek cudowny, czekolada i pomarańcza idealnie pasują do zimy i świąt <3 zobacz w ogóle, Scarlett dogadalaby się z moją Cynthią - tyle tylko, że ona piecze kociolkowe pieguski xd
    cała ta atmosfera między nimi nie jest co prawda miła sytuacja, ale niestety Peter się o to postaral. w sumie to nie jest mi go szkoda bo tego frajera nie lubię, ale muszę przyznać, że twoje opisy nawet są w stanie wywołać odrobinę współczucia xd
    postaci coraz mocniej się zarysowują, ich charaktery sie róznia, dlatego moge po raz kolejny pochwalić xd podoba mi się też to, że Syriusz i James nie podchodzą do sprawy tak samo. jednak odnoszę wrażenie, że to Syriusz jest tym bardziej impulsywnym i pamietliwym w tej dwójce, więc pasuje mi taki obraz. a i lubię Pedro, jego bezgraniczne opanowanie i wieczny poker face bardzo do mnie przemawia xd
    wracamy do Cariusa (muszę się ciągle pilnować żeby nie napisać "cariusly" XDDD): Carlą powiedziała mu komplement! może sobie kręcić, ale wszyscy wiemy, jaka jest prawda - która zresztą w końcu przyznała. a i Syriusz w swoim zdezorientowaniu i myśleniu o tym dlaczego tak powiedziała i w ogóle okazuje jak najbardziej najprawdziwsze szczere uczucie którego nikt powtarzam nikt nie powinien próbować zniszczyć albo nie pozwolić żeby rozkwitlo. nie żebym coś komuś sugerowała BIANKO.
    i końcóweczka! ja już wiem, co ten Black może planować, znam go jak własną kieszeń 8D ale ślicznie opisane, co tam znalazł i już w jego głowie zrodził się pomysł. tak, to jest absolutnie w jego stylu i ta scena bardzo fajnie zgrała mi się jako zakończenie rozdziału c:
    szkoda tylko, że teraz znowu będzie trzeba tyle czekać. no ale co zrobić, będę po prostu musiała cie na bieżąco męczyć...
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy coś z tego będzie to jeszcze nie jest powiedziane XDDD Może robię wam wszystkim na złość i to była tylko taka chwilowa scena?
      Tego dowiecie się w przyszłych rozdziałach.
      Nie chciałam też tego rozciągać na kilka rozdziałów, więc postanowiłam, że pozwiedzają przez maksymalnie dwa :)
      Jedyne co potrafię piec to babeczki czekoladowe, do których zawsze dodaję pomarańczę, więc uznałam, że Scarlette też takie babeczki upiecze xd Na pewno by się zaprzyjaźniły, trzeba je kiedyś poznać :)
      Oooo to w takim wypadku to jest mój wielki sukces. Bo o współczucie do Petera niekiedy trudno.
      Dziękuję bardzo, bardzo, bardzo, bo nad tą sprawą dużo myślałam xd
      Pedro taki lubiany. :)
      To dobrze, że nie sugerujesz, bo jakbyś sugerowała to może bym nad tym trochę pomyślała... Ale skoro nie to w sumie mogą pozostać dalej tylko przyjaciółmi, zapominając całkiem o tej sytuacji. Czemu nie? XDDD
      Hahahhaha ciekawe dlaczego? XD
      Ja już wróciłam, więc rozdział zacznę pisać jak najszybciej :) Ale męcz mnie, męcz, bo to przyśpiesza xd Swoją drogą, gdzie twój rozdział?
      <3

      Usuń
    2. Tak, mamo! XD Daj mi dwadzieścia minut!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jestem! Tym razem nie tak spóźniona, jak ostatnio :)
      Od czego by tu zacząć..? Może od początku? xD
      Sytuacja w Pokoju Życzeń zapowiadała się wesoło. Fajnie, wszyscy wchodzą, jakiś pokój. A tymczasem zostało im ukazane miejsce zbrodni. Bardzo mnie to zaciekawiło, więc nie mogę się doczekać, kiedy Scarlette opowie im swoją historię :)
      Dokładnie rozumiem, o co im chodzi z jaraniem się biblioteką. Ja osobiście spędziłabym w niej chyba cały dzień, zanim wybrałabym lekturę :) Marzenie! ^^
      Wszyscy kochamy ciastka! Dziewczyno, czytałam to na czczo, więc możesz wyobrazić sobie, co zrobił mj brzuch, gdy czytałam o tym aromacie! Muszę szybko iść po śniadanie :D
      Jejku, Syrla się rozwija! Jak ja kocham romanse Syriusza... w sensie te dobre, a nie z dupami Hogwartu :D
      Dlaczego się nie pocałowali? Nie, wcale nie jest za wcześnie. Ja chcę już xD
      Chochliki... no way, Syriusz! Nie ruszaj tego! Zostaw, dobry pies! xD
      Nie no, mnie psy się nigdy nie słuchają :D
      Czekam na kolejny, żeby dowiedzieć się co ten Syriusz bożyszcze wymyślił xD
      Pozdrowienia i buziaki :*
      Natalia

      Usuń
    2. Hej, hej!
      Na nią nie będziesz musiała długo czekać. Kolejne rozdziały to wszystko wyjaśnią :) Tak przynajmniej myślę
      Ohhh, taka biblioteka to przecież raj na ziemi!
      hhahaha, ja zawsze mam przy sobie coś do jedzenia, kiedy czytam xd Tak na wszelki wypadek xdd
      Powoli, ale coś tam było z tą Syrlą, Cariusem czy jak to jeszcze inaczej nazwać xd Może coś będzie więcej?
      BO NIE. XD nie tak prędko :)
      Zakład, że mimo twoich rozkazów, i tak je ruszy? :)
      Pozdrowionka i dziękuję za komentarz!
      Bianka

      Usuń
  3. Witaj Bianko!
    Yay! Dodałaś tak szybko, że na początku nie mogłam w to uwierzyć! Jestem z ciebie taaaaaaaaaaaaka dumna.
    A teraz przejdę do treści:
    "Nie poprosili jednak skrzaty domowe o przyniesienie gotowego posiłku" czy tam nie powinno być skrzatów?
    I tylko do tego się przyczepię, bo wydawało mi się to nieco podejrzane.
    A teraz przejdźmy do wielbienia cię:
    "Na jego ustach błądził uśmiech, a Carli przeszło przez myśl, że gdyby uśmiechnął się właśnie w taki sposób do niektórych swoich znajomych z żeńskiej części społeczeństwa Hogwartu, te pewnie zeszłyby z tego świata na zawał. Jej to na szczęście nie groziło." Ta jasne. Oj Carla, Carla... ja ci mówię: on będzie twoim tru loffem (ma być, bo jak nie...)
    " Dobrze znała to spojrzenie, widziała je już wiele razy, więc dlaczego dopiero teraz tak ją zafascynowało" Myślę, że nie muszę się powtarzać.
    "Co mogło kierować wtedy Carlą? – to pytanie dręczyło go, kiedy mijał rozmawiające ze sobą obrazy, usilnie starając się znaleźć na nie odpowiedź, ale po odrzuceniu możliwości, że Blue ma po prostu okres, co prowadziłoby do wahań emocjonalnych i wyjątkowo dziwnych zachowań, przyznał, że jego starania spełzły na niczym." Oj Syriusz, Syriusz aż tak mało domyślny jesteś? Spodziewałam się po tobie więcej...
    Tak serio to taaaaaaaak się cieszę, że coś zaczyna się dziać pomiędzy Syriuszem i Carlą. Oni tak bardzo do siebie pasują ❤
    Pozdrawiam i wysyłam zapas weny na kolejny rozdział
    Kot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      A dziękuję, chciałam się w końcu wywiązać z mojego zobowiązania dodania rozdziału szybko xd
      Fakt, trzeba to będzie poprawić :)
      TO SIĘ JESZCZE OKAŻE BUAHHAHAHHAHAHAHAHA
      Syriusz taki niedomyślny :) Może kiedyś do tego dojdzie?
      Tyle miłości do Cariusa w tym komentarzu, że to przechodzi ludzkie pojęcie xd
      Dziękuję bardzo za wenę i komentarz! Twój rozdział już przeczytałam, niedługo skomentuję :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
    2. Ja wiem, ale po prostu Syriusz jest moją wielką miłością (jak czytałam 5 część Harry'ego to wylałam tyle łez, że w moim pokoju prawie powstał drugi ocean Atlantydzki)
      Chociaż w sumie tyle samo ryczałam jak czytałam 3 część Więźnia Labiryntu i Wierną (nie nie chodzi mi tutaj o dziewczynę tylko chłopaka).
      Czekam na twój komentarz (czytaj: będę sprawdzać co 5 sekund czy go nie napisałaś)
      Pozdrawiam
      Koteł

      Usuń
    3. Tak, ja też płakałam. Powódź po prostu spowodowałam w domu :( Tragiczne wydarzenie, ale przynajmniej mamy ff!
      Już przeczytałam rozdział, niedługo skomentuję :)
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  4. Cześć!
    Grzeczna Bianka, nie kazała nam czekać 3 lata na kolejny rozdział :p Doceniam to.
    Jeju, scena w Pokoju Życzeń była bardzo intrygująca. W pierwszej chwili spodobało mi się, że Pokój, o którym pomyślała Scarlette, nie przypadł do gustu pozostałym - nie wiem, dlaczego właściwie, ale tak już przyjęło się w fanfickach, że jak już ktoś tam włazi, to wszystko jest piękne, przytulne i ogólnie wszystkich wprawia w pozytywny nastrój. W tym przypadku był kompletnie odwrotnie i bardzo mi się to podobało. Ciekawa jestem, co to za pomieszczenie i dlaczego wywołało przykre wspomnienia u Scarlette.
    W ogóle pomysł zwiedzenia Hogwartu jest ciekawy. Sama chętnie wzięłabym udział :p
    Kurczę, jaki ten Syriusz stał się nagle dojrzały. Nie dość, że czuje się za wszystkich odpowiedzialny, nawet za ich nastrój, to jeszcze przepuszcza okazję do podrażnienia Lily. Szok!
    Dobrze, że Carla wyraxnie potępia jego stosunek do Petera.
    Jeju, czy rodzice Scarlette zostali zamordowani w tym salonie? Dlaczego i przez kogo? Bardzo to wszystko przykre, ale i ciekawe.
    Jeeej, romans Carli z Syriuszem kwitnie! Bardzo dobrze, grzeczna Bianka, niech napisze więcej takich scen :p
    O nie, Syriusz i chochliki to nie jest dobre połączenie. Strach się bać!
    Rozdział był ciekawy, poruszał różne tematy (Carla i Syriusz, Carla i Syriusz!), a do tego dział się w Hogwarcie. Czego chcieć więcej?
    Z pozdrowieniami,
    Eskaryna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Przecież nigdy nie czekaliście trzy lata... Najwyżej 1,5 miesiąca... XD
      A dziękuję bardzo :) W sumie teraz na ten fakt zwróciłam uwagę, gdy pisałam ten fragment to nie myślałam o tym, że wszystko jest zawsze piękne super i tak dalej w Pokoju Życzeń, a u mnie nie ma. Ale w sumie na dobre wyszło xd
      Niemożliwe, prawda?
      Nie wyobrażam sobie, żeby nie potępiała.
      Zobaczycie, zobaczycie w przyszłości :)
      I tutaj mogą się pojawiać problemy...
      Pozdrowionka,
      Bianka!

      Usuń
  5. Hej, jestem! :D Wow, ładne tempo ;)
    Jezu, przez dłuższą chwilę nie mogłam ogarnąc, co to Carius. Ups. Ale jestem za niego wdzięczna :)
    Trochę dużo nowych wątków (i dobrze, jest ciekawie)!
    I chodziło mi o wyjustowanie tekstu (wyrównanie do dwóch stron). To naprawdę będzie fajnie wyglądać, szczególnie na tym szablonie :D I tak się wszędzie robi.
    I ten gif z Syriuszem jest śliczny <3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      Hahahha xd taka nazwa pairingu xd
      Trochę ich wprowadziłam, w kolejnych rozdziałach będą się powoli rozwijać :)
      Co do tego wyrównania to jest tylko problem, że mi rozdziela czasami jedno słowo na literki, jeśli zostanie samo w linijce. Wiesz, co z tym zrobić?
      A dziękuję, mi też się podoba xd
      Pozdrowionka <3

      Usuń
  6. Hej, kochana.
    Gdyby spojrzeć na datę dodania tego rozdziału, można by stwierdzić, że nie jestem jakoś bardzo spóźniona, ale biorąc pod uwagę fakt, że miałam zaległe aż pięć rozdziałów (co jeszcze nie jest u mnie rekordem ��), mogę tylko przeprosić. Matury pochłonęły cały mój wolny czas i ostatni raz zaglądałam na blogi chyba w marcu, ale teraz jestem i raczej będę już na bieżąco, bo w końcu mam upragnione wakacje ;)
    Ok, nadrobiłam właśnie te 5 zaległych rozdziałów, więc zacznę od początku, czyli tej lekcji eliksirów. Moim zdaniem James i Syriusz zachowali się dość niedojrzale, chociaż zawsze ich bronię. Nie rozumiem, po co wrzucali coś nauczycielowi do szuflady, a tym samym psuli całą lekcję. I nie rozumiem, czemu Carla w tym uczestniczyła. Powinni rozumieć powagę sytuacji i chcieć się nauczyć warzenia tego eliksiru, bo mógł się im przydać w przyszłości. (A, właśnie, jeśli chodzi o eliksiry, to pisze się "warzenia", a nie "ważenia", to dwa różne słowa). W każdym razie chłopcy i Carla zachowali się jak małe dzieci, które z nudów muszą coś zepsuć.
    Potem ta walka ze Śmierciożercami. To było urocze, że James i Lily bronili się nawzajem, ale jednocześnie Evans zachowała swój charakter z tymi jej komentarzami "mówiłam, żebyś uważał". Mały, rudy zarozumialec ♡
    Chyba nie odczułam do końca tej grozy, związanej ze "śmiercią" Syriusza, bo wiedziałam, że po prostu musi przeżyć. Obstawiałam raczej, że to Carla go ożywi i pozna w ten sposób swoje moce, ale przecież nie wszystko jeszcze stracone. Może to jej łzy pobudziły jego serce do działania?
    W każdym razie, cieszę się, że nic mu się nie stało.
    A śmierć tego chłopca, który zasłonił Remusa, musiała być dla niego dużym ciosem.
    Na początku podejrzewałam, że Peter po prostu oddał ten list w ręce Śmierciożerców, ale na szczęście (dla niego) okazało się inaczej. Skoro jego rodzice zostali porwani, powinien się trochę bardziej tym przejąć i chociaż się nimi zainteresować, a on zachowuje się, jakby go to nie obchodziło. Chyba że coś przegapiłam i jego rodzice się odnaleźli, ale czytałam od deski do deski i nic takiego nie wyłapałam.
    Ok, Carla mu wybaczyła, ale Syriusz nie. Ogólnie się wkurzyłam, kiedy Black myślał sobie, że gdyby to Lily była na miejscu Carli, to pewnie wybaczyłby Peterowi. Wkurzył mnie tym bardzo. Przecież Evans też jest jego przyjaciółką. Nie powinien tak faworyzować Carli. Dobra, w tym momencie odezwała się moja miłość do Lily, więc po prostu musiałam jej bronić. Ale faktycznie, Syriusz bardziej przyjaźni się z Carlą i go rozumiem, co nie zmienia faktu, że jestem na to zdanie wkurzona :D
    No nic. W sumie to trochę niezbyt prawdopodobne, żeby Dumbledore zapomniał, jak się wchodzi do pokoju Puchonów. Wiem, że nic nie było na ten temat w książkach, ale żeby od razu dyrektor tego nie wiedział? Trochę mnie to rozbawiło. "Nie pamiętam, jak się wchodzi do pokoju Puchonów, lols. Ale hasło do wieży Gryfonów to..." �� Faworyzowanie Gryfonów pełną parą :D
    Ok. Zastanawiam się też, czemu Scarlette wymarzyła sobie właśnie ten pokój, skoro wiedziała, jak na niego zareaguje. Och, dziewczyny są czasem nieprzewidywalne. Ale to miłe ze strony Syriusza, że się nią przejął. Szkoda, że nie przejął się tak Lily. Ugh, okej, jestem głupia :)
    A, właśnie. Skoro już o Evans mowa, to miło, że wreszcie przyznała, że James nie jest taki zły. I miło, że Carla go sobie odpuściła. Ale z tym dojrzałym to Lily trochę przesadziła, patrząc na jego zachowanie na tych eliksirach. Ale podczas walki, rzeczywiście, trzeba mu to przyznać. Mam nadzieję, że wynikną z tego jakieś cudowne Jily-momenty ♡
    Merlinie, Syriusz słyszy komplement i potem się pół dnia zastanawia, co Carla miała na myśli. Ale widzę, że ona zaczęła już inaczej na niego patrzyć. Może po tym wypadku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syriusz + chochliki nie wróżą niczego dobrego. Pewnie je wypuści albo zrobi coś głupiego, ale w końcu to Black i nie da się go nie kochać.
      Ok, chyba niczego nie pominęłam, chociaż mam wrażenie, że mój komentarz składał się głównie z narzekania. Jestem okropna. To nie tak, że narzekałam, ale po prostu czasami czuję obowiązek bronienia Evans :D Ale naprawdę rzadko, dawno mi się to nie zdarzyło.
      Ok, w takim razie życzę weny i pozdrawiam gorąco.
      Całusy,
      Optimist

      Usuń
    2. Hej, hej!
      A tym się nie przejmuj, w końcu musiałaś się uczyć do matur. A to ważne, prawda?
      Ty masz wakacje, a ja się muszę jeszcze uczyć -.-
      Owszem, nie zachowali się do końca dojrzale, ale mimo że ich obecna sytuacja wpłynęła na nich w znacznym stopniu, sprawiając że trochę wydorośleli (co chyba było widać przy bitwie), nadal mają po piętnaście lat i ten wiek sprawia, że czasami mogą mieć takie ,,świetne" pomysły. W końcu jeszcze nie są dorośli.
      Oh, cieszę, że się podobało, to było takie małe ukryte Jily :)
      Ahhh, no ja go po prostu nie potrafiłabym uśmiercić. W końcu to Syriusz... A co do tych mocy, to Carla nie potrafi ożywiać ludzi, myślę, że to by było trochę za dużo :) Ale jeśli się wczytacie, to może zauważycie rzeczy, które się innym normalnie nie przydarzają.
      Nie, nie zostali uratowani, masz rację za mało temu czasu poświęciłam. Chyba tak bardzo starałam się zająć wątkiem poczucia winy co do zostawienia Carli, że o tym zapomniałam napisać. Ale postaram się to naprawić w przyszłych rozdziałach :) Dobrze, że zwróciłaś na to uwagę.
      Hmmm, nie chodziło tu o samą Evans i raczej należało się skupić na relacji Carli i Syriusza. Mimo wszystko Syriusz mniej przyjaźni się z Evans, a z Carlą łączy go mega specyficzna więź, swoją drogą coś więcej zaczęło się między nimi dziać. Więc myślę, że nie jest to faworyzowanie Carli.
      Hmmm, może on nie zapomniał? Może nie chciał ich jeszcze tej nocy, zaraz po bitwie rozdzielać? Nie chodziło mi przynajmniej o faworyzowanie.
      Chyba że go sobie wymarzyła to złe słowo. Ale w sumie nie będę nic mówić, trochę nawiążę do tego później.
      Tyle że Lily nic się takiego nie stało.
      A wynikną, wynikną :)
      Nie zastanawia się, co Carla miała na myśli, a raczej dlaczego Carla tak powiedziała xd W końcu to do niej niepodobne xd
      Niczego dobrego nie wróżą, a na pewno nie dojrzałego zachowania Syriusza. Ale o tym w późniejszych rozdziałach.
      Hahaha, zwłaszcza warto jej bronić po tym co jej zgotowałaś u siebie xd W ogóle to niedługo pojawię się u ciebie z komentarzem :)
      Dziękuję bardzo za komentarz :)
      Pozdrowionka,
      Bianka

      Usuń
  7. Dobra, jestem XD
    Ok, przyznaję, jestem nierozgarnięta i mam problemy z zagospodarowaniem sobie czasu XD Ale po co te nerwy, Bianka, wdech, wydech, już jestem! Cieszmy się i radujmy! A teraz do rzeczy XD:
    1) Jeśli Carla nie będzie z Syriuszem, to obiecuję, ja Ci to gwarantuję, obsmaruję Twoje biurko łajnobombą.
    2) Jeśli zmaścisz ship Carli i Syriusza, to obiecuję, ja Ci to gwarantuję, obsmaruję Twoje biurko dwoma łajnobombami.
    3) Jeśli Glizdogon będzie miał dobre intencje w Twoim opowiadaniu, to obiecuję, ja Ci to gwarantuję, obsmaruję Twojego laptopa pięcioma łajnobombami (sorry, nie lubię gościa:P)
    4) Jeśli w następnym rozdziale nie dowiemy się czegoś konkretniejszego o problemach psychicznych Scarlette, to obiecuję, ja Ci to gwarantuję, przyjdę do szkoły z mega paką łajnobomb.
    Amen.
    Widzimy się w szkole! XD
    Łajnobombiarz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, hej!
      1) Ta sprawa jeszcze nie została wyjaśniona w mojej głowie, więc nie wiem, czy mam spodziewać się łajnobomb XD
      2) A jak pozostaną przyjaciółmi to będzie to równoznaczne ze zniszczeniem shipu?
      3) Też go nienawidzę, ale chłopak będąc nastolatkiem nie był zły. W końcu z jakiegoś powodu przyjaźnił się z huncwotami. Oczywiście uważam także, że zdrada Glizdogona jest sprawą, której nie potrafiłabym zmienić.
      4) Chyba powinnam zacząć się martwić, bo w następnym rozdziale na pewno nie dowiesz się więcej o Scarlette. No po prostu bym tego nie zmieściła.
      Pozdrowionka,
      Bianka! <3

      Usuń
    2. To ja lepiej przytaszczę to szkoły te łajnobomby XD

      Usuń
    3. Ale nie musisz! Po co masz się męczyć?

      Usuń
  8. Stwierdziłam, że nie będę komentować wszystkich postów, bo jest ich za dużo. Za to będę komentować je na bieżąco.
    Opowiadanie wprowadza coś nowego. Nie spotkałam się z pomieszaniem światów na żadnym innym blogu, więc miło mnie zaskoczyłaś.
    "pchnęła je do przodu" - nie można pchnąć do tyłu drzwi, więc moim zdaniem to pleonazm.
    Piszesz o niebo lepiej niż na początku, więc widać, że się rozwijasz. Bardzo mnie to cieszy ;)
    Życzę weny i powodzenia!

    PS Zapraszam do czytania i komentowania mojego bloga: https://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze też by mi się nie chciało xd
      Cieszę się więc bardzo :) Lubię ludzi zaskakiwać :)
      Faktycznie, masz rację :) Poprawię :)
      A dziekuję bardzo :)
      Twojego bloga już zaczękam czytać, jest naprawdę świetny! Niedługo skomentuję!

      Usuń

Obserwatorzy

Lydia Land of Grafic